wtorek, 27 czerwca 2023

Cienie

pusto
ciche westchnienie
pomruki letniej burzy
w sens i cel drogi
zwątpienie
cienie
powoli się dłuży
wszystkie odcienie wiatru
pomiędzy rzadkimi drzewami
pustka
nie ma nikogo
przed
obok
za
i pod nami


Sil


fot. Sil


poniedziałek, 26 czerwca 2023

„Grzechy Sevina” lub grzechy Penelope Ward, jak kto woli, bo książka, o której dziś wspomnę jest świetna, a jednak jej nie polecę

    Na początku chciałam wspomnieć, że przeczytałam już niemal wszystkie dostępne pozycje od Penelope Ward – starsze i nowsze. Została mi dosłownie jedna – „Gemini”, której nie mogę przeczytać tylko z powodów technicznych. Z takich samych, dla których powieść o Sevinie przeczytałam w języku polskim, a nie tak jak ostatnio preferuję w angielskim (język oryginalny powieści). Otóż e-book w przypadku tych dwóch powieści jest fatalnej jakości i po prostu bardzo męczy moje oczy. Ponieważ polska wersja „Sins of Sevin” została wydana parę lat po oryginale, jakość e-publikacji była już dobra. Wyjątkowo więc i ja przeczytałam ją w rodzimym języku.

    „Grzechy Sevina” ujrzały światło dzienne w 2015 roku na świecie i 4 lat później w Polsce. Jest to oczywiście powieść z gatunku romanse i w pewnym sensie mieści się w moich kryteriach, czyli jest to ciekawa historia ze szczęśliwym zakończeniem. Dlaczego więc napisałam w tytule, że nie polecę tej książki? Kochani, naprawdę „szczęśliwe zakończenie” to bardzo szerokie pojęcie, jak się okazało… Poza tym, niezależnie od tego, czy ostatecznie uznamy je za tzw. happy end czy nie, dawno żadna powieść tak mnie nie przygnębiała i nie wkurzała, jak historia nieszczęsnego Sevina. Ale od początku.


    Tym razem książka pisana jest raczej z naciskiem na głównego bohatera a nie główną bohaterkę. I tu taka mała dygresja. Jako… hmmm… w pewnym sensie pisarka, zawsze zastanawiałam się, na ile my kobiety potrafimy oddać to, co faktycznie mogłoby się zadziać w męskiej głowie. Czy nasze osobiste doświadczenia naprawdę sprawiają, że coś wiemy na ten temat? Nie jestem feministką w rozumieniu potocznym, bo jednak uważam, że kobiety i mężczyźni różnią się od siebie. Ale mimo wszystko, choć sama piszę nieraz jakieś opowiadania z teoretycznie męskiej perspektywy, zawsze zastanawiam się, czy aby na pewno ma to coś wspólnego z faktycznym postrzeganiem świata przez płeć przeciwną. Jeśli będę tu kiedyś miała (lub może mam i nie wiem ;)) męskiego czytelnika, proszę podzielcie się ze mną swoją opinią na ten temat.

    Wracając do tematu. Tak jak wskazuje tytuł - „Grzechy Sevina” to książka o losach Sevina, młodego mężczyzny o ciekawej osobowości. Oczywiście jest pewnie przystojny, młody, atrakcyjny itp., jak to bywa w romansach, ale w Sevinie jest też coś więcej. Głębokie, niefałszywe przeświadczenie, że jest on złym człowiekiem i niezwykła chęć do poprawy. Powieść zaczyna się co prawda prologiem pisanym z perspektywy głównej bohaterki, ale już pierwszy rozdział wprowadza nas w świat widziany oczami głównego bohatera. Czujemy niemal jego rozterki, czujemy swoisty ból istnienia. Widzimy, jak bardzo Sevin czuje się źle ze sobą. To jest namacalne. Poznajemy tło, wiemy dlaczego jest taki, a nie inny. Próbujemy zrozumieć, usprawiedliwić jego postępki. Tak, „Grzechy Sevina” to powieść, w której autorka po mistrzowsku wciąga czytelnika w emocje bohaterów. Jest źle, ale nagle pojawia się światełko w tunelu. Jakby koło ratunkowe, które los rzuca młodemu mężczyźnie. Tylko czy naprawdę chwycenie się go było tym, co go uratuje? W trakcie powieści czytelnik często myśli, że dla Sevina chyba jednak byłoby lepiej, gdyby zamiast chwytać to nieszczęsne koło ratunkowe, sam nauczył się pływać.

    A teraz słów kilka o głównej bohaterce. Nie rozumiałam jej. Było mi jej szkoda, nie potępiałam jej za nic, ale młoda i piękna Evangeline była po prostu dla mnie nie do ogarnięcia. Była pod każdym względem tak daleka od wszystkiego, w co ja sama wierzę, że naprawdę wydawała mi się postacią mało rzeczywistą. Każdy z jej postępków wydawał mi się nielogiczny. Evangeline była pełna sprzeczności. Wzbudzała jednocześnie i współczucie, i wściekłość ze strony czytelnika. A przynajmniej z mojej strony. Wkurzała mnie tak bardzo, że niejednokrotnie miałam ochotę przestać czytać tę książkę. Tak, to chyba jedna z najmniej przeze mnie lubianych bohaterek powieści od Penelope Ward.

    Ponadto książka zawierała jak dla mnie kolejną, ogromną wadę. Opowiadała w pewnym sensie o fanatyzmie, tym razem religijnym, więc mówiła o tym, czego nie tylko się boję, ale też o tym, czego nie mogę znieść.
    A dlaczego powieść mnie przygnębiała? Bo naprawdę miałam wrażenie, że Penelope starała się w niej umieścić niemal każdą tragedię, która przyjdzie jej do głowy. Już tak bywało, że powieść była popsuta klęską urodzaju i tym razem było podobnie. No bo o jakiej ilości złych rzeczy, które mogą się przytrafić jednej parze można czytać? To prawie jak telenowela! Ciągnęło się i ciągnęło i znów coś nie tak, źle, niefajnie. Zgroza!

    To dlaczego upieram się jednak, że książka mimo wszystko była dobra? Bo była. Warsztat pisarski Penelope Ward jest niepodważalny. Autorka ma talent, ma umiejętności, ma wspaniałe pomysły. Ale ma też niestety skłonności do permanentnego rozwlekania fabuły i do nadmiaru dramy. Myślę, że „Grzechy Sevina” to byłaby o wiele lepsza powieść, gdyby Penelope zdecydowała się na umiar. Jedna czy dwie złe sytuacje mniej i prawdopodobnie „fikcja byłaby bardziej prawdopodobna”. Tym czasem mieliśmy powieść, przy której człowiek zamiast pokrzepić serce często miał ochotę po prostu siąść i płakać nad losem bohaterów.


    Kończąc. Jak pisałam, ja tej pozycji nie polecę, gdyż za dużo kosztowała mnie złych emocji. Jednak była na tyle dobra, że chciałam uczciwie o niej opowiedzieć i pozwolić Wam zdecydować, czy jest to książka dla Was. Jeśli ktoś woli nieco cięższą, acz niekoniecznie głębszą, fabułę i powieść dobrej, utalentowanej pisarki, to można sięgnąć po „Grzechy Sevina”. Ale nie czytajcie jej, jeśli macie akurat zamiar wyjść z dołka, zamiast zapaść się w niego głębiej ;)


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil


piątek, 23 czerwca 2023

Gdzie te recenzje, Sil?

Kochani! 


Ostatnio zrobił się na moim blogu spory ruch, aż jestem w szoku. I powiem szczerze, że jestem tym faktem zachwycona. Dziękuję, że jesteście, Drodzy Czytelnicy! I pewnie niektórzy z Was zastanawiają się, dlaczego nie ma nowych recenzji oraz, co dalej z read2sleep.pl... Wszystko w porządku, Kochani, blog będzie istniał i będzie dalej się rozwijał. Dlaczego nie ma recenzji? Oprócz tego, że czas mam obecnie naprawdę ograniczony jest ważniejszy powód. Gdyby chodziło tylko o czas na pisanie postów, coś bym zawsze wyskrobała. Chodzi jednak o coś zupełnie innego... Po prostu ostatnio rzadko trafiam na przyzwoitą powieść. Co zakupię ebook, jestem zawiedziona lub gorzej... a ponieważ obiecałam sobie, gdy zakładałam read2sleep.pl, że nie będę tu dawać "miażdżących" recenzji to nie mam na razie o czym pisać. Jasne, w tym tłumie zdarzy mi się trafić na coś lepszego, ale ostatnio dość rzadko, stąd i posty są rzadko. Ale chciałam zaproponować, abyście może zaczęli do mnie zaglądać jeszcze z innego powodu. Założyłam jakiś czas temu blog silentiastories.blogspot.coml, jednak tylko po to, aby sprawdzić pewien projekt. Jak wiecie, oprócz czytania uwielbiam również pisać opowiadania. Na silentiastories.blogspot.com dodałam więc próbnie rozdział jednego z moich najnowszych opowiadań, ale w języku angielskim. Chciałam zobaczyć, co wtedy ;) Na razie niewiele, szczerze mówiąc ;) Mam też trzeci blog kimjestsil.blogspot.com, na którym trochę przedstawiam swoją skromną osobę. Prowadzę też aktywną działalność na Instagramie, gdzie wrzucam randomowe zdjęcia i swoje krótkie wiersze dopasowane tematycznie. Takie z półki średniej, że tak powiem (linki w menu z prawej strony read2sleep.pl). Na marginesie chciałam dodać, iż na kimjestsil.blogspot.com w ten weekend pojawi się nowa odsłona mojej starej nowej pasji, jeśli ktoś ma ochotę to zapraszam. Jeżu kolczasty zrobiłam chyba najdłuższą dygresję w życiu! Wracając do tematu. Chciałam Wam zaproponować, Drodzy Czytelnicy, abyście zaczęli zaglądać na read2sleep.pl w celu przeczytania jednego z moich opowiadań. Będę wrzucać nowy rozdział co najmniej raz w tygodniu. Jeśli w międzyczasie napiszę jakąś recenzję oczywiście również się tu pojawi. Opowiadanie nosi tytuł "W tłumie" i jego akcja rozgrywa się we Wrocławiu oraz w Warszawie. Główną bohaterką jest  zagubiona czterdziestolatka, która właśnie stanęła na zakręcie w swoim życiu i nie wie, co dalej planuje dla niej los. Oczywiście jest to opowiadanko autorskie z gatunku powieści romantycznych. Zapraszam! Pierwszy rozdział już jutro :)

Ściskam i pozdrawiam

Sil



piątek, 16 czerwca 2023

Gdybyś był tuż obok...

 

Czy gdybyś wiedział, że znaczysz coś dla mnie
Nieistotne jak wiele
Mamy czas
To czy coś by zmieniło dla Ciebie
Może nic
Może świat?
Gdybyś mógł teraz spojrzeć w moje oczy
Nie mówię, że byś chciał
Czy coś by znaczyło dla Ciebie
Że jest w nich jakiś blask

Daleki, tak daleki
poza zasięgiem burz
moje wszystkie ucieczki
nie mają sensu już
Daleki, tak daleki
poza zasięgiem dłoni
czy gdybyś był tuż obok
bylibyśmy przytomni?
 
W płytkiej wodzie brodzę, by nie czuć siły fal
czy gdybyś był tuż obok wiedziałbyś co i jak?
Zamknęłam oczy i serce, ale znalazłeś wejście
Czy gdybyś był tuż obok naprawdę dałbyś mi szczęście?
 
Daleki, tak daleki
poza zasięgiem burz
moje wszystkie ucieczki
nie mają sensu już
Daleki, tak daleki
poza zasięgiem dłoni
czy gdybyś był tuż obok
bylibyśmy przytomni?
 
A może cisza znaczy wszystko i jest odpowiedzią
czy gdybyś był tuż obok, to byś coś o mnie wiedział?
 
Sil


fot. Sil


czwartek, 8 czerwca 2023

Słów kilka o mojej innej pasji – muzyce – oraz o tym, jak łatwo w dzisiejszych czasach zniszczyć człowieka i jego reputację…

     Temat reputacji znam nie tylko w rozumieniu potocznym, ale jeszcze naukowym. W swojej przerwanej ze względów zdrowotnych karierze naukowej zajmowałam się właśnie reputacją. Co prawda reputacją instytucji bankowych, ale jednak zgłębiłam również temat pojęcia „reputacji”, gdyż bez tego moje badania naukowe nie byłyby wiarygodne. Wiem, jak łatwo ją utracić i jak trudno odzyskać. Czasem jest to po prostu niemożliwe…


    Na początek opowiem krótki dowcip, nieco przeze mnie zmodyfikowany na potrzeby niniejszego posta. Będzie to brzmieć mniej więcej tak:


Do pani X dzwoni telefon.


- Halo?

- Cześć, tu Y.

- Cześć Y, w czym mogę ci pomóc?

- Przykra sprawa. Po ostatniej twojej wizycie nie mogliśmy znaleźć sporej sumy pieniędzy i podejrzenie padło na ciebie, X.

- Ojej, ja niczego od was nie zabierałam.

- Tak, wiem, bo pieniądze się ostatecznie znalazły. Ale wiesz, niesmak pozostał…



A dlaczego piszę to wszystko w tak zatytułowanym poście? Oprócz pisania i czytanie, jedną z moich największych pasji od zawsze była muzyka. Nie tylko moje nieszczęsne śpiewanie (bardziej szczęsne, gdy śpiewałam aktywnie w chórze, ale o tym można przeczytać na blogu Kim jest Sil? ;)), ale również słuchanie muzyki. Od zawsze słuchałam niemal wszystkiego. Muzyki poważnej, chóralnej, ale też muzyki z gatunku metal, rap, rock, pop (no może nie wszystkiego z tego gatunku ;)) i co tam mi jeszcze wpadło w ręce. Któregoś razu ktoś mnie zapytał, jakiego zespołu jestem fanką i odpowiedziałam szczerze, że żadnego. Bo ja nie jestem fanką muzyków tylko muzyki. Losy zespołów nigdy mnie specjalnie nie interesowały, bez obrazy dla artystów. Po prostu wystarczyło mi, że dzielą się ze mną swoją pasją. Nie musiałam zaglądać im do życia prywatnego. Ale nie oznacza to, że nigdy się nie zetknęłam z psychofankami i sytuacjami, które były dla mnie po prostu niezrozumiałe. Np. kiedyś zostałam zrugana przez koleżankę, że nie mogę jednocześnie słuchać metalu i punk rocka, bo to obraza dla artystów z obu gatunków… Cóż, przepraszam?

    Opowiem Wam teraz jedną historię.

    Około 20 lat temu na topie był zespół HIM. Ktoś kojarzy? Znam kilka utworów, ale niewiele wiem o historii samej grupy. Wiem jednak, że wokalistą był, czy też jest nijaki Ville Valo. A skąd to wiem? Bo chodziła wówczas ze mną do tej samej klasy w liceum dziewczyna, która była jego fanką a przez krótki czas również była moją dobrą koleżanką. Któregoś razu poszłam ją odwiedzić, ponieważ od dawna nie pojawiała się w szkole. Myślałam, że jest chora. Otóż nie. Okazało się, że zapisała się do fanklubu zespołu HIM a zespół HIM miał wkrótce mieć koncert w Polsce. Moja koleżanka powiedziała mi, że wraz z innymi dziewczynami z fanklubu zbierają teraz seksowną bieliznę i ją noszą, żeby wysłać dla Ville Valo paczkę z majtkami i stanikami, które miały na sobie. Zapytałam ją, po co do cho***y to robią? A ona mi na to, że przecież tak się robi, że wiadomo, że taki facet chciałby dostać bieliznę od swoich fanek a nawet się z nimi przespać i, że ona np. chciałaby z nim być i, że szukają z fanklubem dojść, jak się z nim spotkać po koncercie i może którejś się uda z nim „bzyknąć”. Cóż, nie oceniam tych chęci ze strony w sumie już wówczas dorosłej, bo świeżo upieczonej osiemnastolatki. Nie oceniałabym również, gdyby druga strona też była zainteresowana. Problem w tym, czy naprawdę taki Ville Valo chciałby otrzymać pudło noszonej bielizny od fanek? A może jest to jednak z ich strony rodzaj molestowania seksualnego? Gdzie jest granica przyzwoitości i poszanowania artystów i fanów? Czy muzycy nie mają prawa, aby traktować ich jak ludzi, a nie obiekty seksualne?

    Nie ukrywam, że zaczęłam się nad tym zastanawiać wobec zarzutów, które jedna z fanek wysunęła w stronę zespołu Rammstein. Otóż wspomniana fanka (mówiąc w dużym uproszczeniu) napisała na swoim profilu na portalu społecznościowym, że została zwabiona na imprezę po koncercie, odurzona i wykorzystana. Później wpis zmieniła, ale media – które w dzisiejszych czasach szukają sensacji tylko dla pieniędzy i nie oszukujmy się, że chodzi im o prawdę – podchwyciły temat. Jest więc afera na skalę światową. Afera, której odkręcić się już nie da. Teraz nie będzie ważne, gdzie leży prawda i zawsze pozostanie cień wątpliwości wobec członków zespołu Rammstein. Czy była to chwilowa chęć kariery internetowej ze strony fanki, czy wyrzuty sumienia, że poszła na jakąś imprezę, czy może faktycznie została tam skrzywdzona? Nie jestem pewna, czy da się tego dowiedzieć. Ale tej straconej reputacji zespół, a zwłaszcza jego wokalista już całkowicie nie odzyska.

    Kończąc. Kiedyś ktoś w podobnej sprawie zapytał mnie, czy jako kobieta nie powinnam stanąć po stronie kobiet. Nie, moi drodzy. Powinnam, a nawet sądzę, że każdy z nas powinien, stanąć po stronie prawdy. Jeśli fanka skłamała z jakichkolwiek pobudek lub po prostu naszły ją wyrzuty sumienia, że znalazła się w miejscu wg siebie niemoralnym to powinnam ponieść surowe konsekwencje za pomówienie. Jeśli członek zespołu lub ktokolwiek inny niezależnie czy jest biskupem, nauczycielem, politykiem, prezydentem czy muzykiem dopuścił się przestępstwa i nie tylko na tle seksualnym, ale również każdym innym, także powinien ponieść surowe konsekwencje. Ale tymi konsekwencjami nie powinien być publiczny lincz. Pamiętajmy, że żyjemy w czasach z tak potężnym narzędziem jak Internet. Niekontrolowane wypowiedzi przypadkowych osób sto lat temu były w stanie spowodować krach gospodarczy. A co dopiero dziś? Bądźmy ostrożni w osądzaniu innych. Nikt z nas nie ma monopolu ani na mądrość, ani na PRAWDĘ.


Ściskam i pozdrawiam

Sil




fot. Sil



poniedziałek, 5 czerwca 2023

Coś po angielsku, coś co może być, ale pewnie średnio sprawdziłoby się w Polsce, czyli romans z kategorii od wrogów do kochanków „Most Eligible Billionaire” Anniki Martin

     Powieść „Most Eligible Billionaire” ma już kilka lat, bo została wydana w 2017 roku, ale jakoś dopiero teraz trafiła w moje ręce. Nie powiem, że żałuję, ale już na początku zaznaczę, iż moja biblioteczka mogłaby się bez niej obyć. Jest to dobra, zabawna, anglojęzyczna lektura. Oczywiście romans, bo cóż innego mogłabym czytać? ;) Ale też nie porwała mnie na tyle, by chcieć do niej często wracać. Przede wszystkim to pierwszy tom serii dotyczącej romansów bilionerów, co już w samo w sobie brzmi trochę jak abstrakcja, a gdy jeszcze dodam, że jednym z głównych bohaterów jest mały piesek, który odziedziczył fortunę? Kosmos ;)


Ale spokojnie, nie jest tak źle.


    Vicky to niezbyt majętna młoda kobieta o dobrym sercu. Dziewczyna, która opiekuje się swoją młodszą siostrą, aby zapewnić jej lepszy byt niż kiedyś miały w domu. To też miłośniczka zwierząt i zawsze chętna do pomocy innym kobieta, która w dodatku jest silną i odważną artystką. Pasją Vicky jest tworzenie biżuterii, co w pewnym sensie jest też dla niej źródłem zarobku, ale w dość niekonwencjonalnym sensie. Vicky tworzy cudowności dla psów, czy też raczej ich właścicieli ;) A to nie wszystko. Vicky ma przeszłość, ma tajemnicę i ma traumę, która sprawia, że trudno jej zaufać mężczyznom, zwłaszcza tym, którzy mają nieco za dużo pieniędzy i władzy. Ale los jest przewrotny i pewnego dnia, gdy umiera starsza sąsiadka Vicky i zostawia jej pod opieką swojego malutkiego, czworonożnego przyjaciela, Vicky jest rzucona bogatym wilkom na pożarcie. Gdy zjawia się na odczytaniu ostatniej woli swojej zmarłej sąsiadki, szybko się okazuje, że zamiast kilku dolarów na utrzymanie, mały psiak dostaje korporację wartą biliony. A Vicky ma go reprezentować…

    Henry nie ufa kobietom. Żyje na tym świecie dostatecznie długo i wie, iż w jego otoczeniu jest mnóstwo pań szukających po prostu sponsora dla swojego wystawnego życia a nie miłości. Do tego, co ma sądzić o kobiecie, którą przyłapuje w szpitalnym pokoju swojej ciężko chorej matki, a która właśnie wmawia jej, że pies ma dla niej ważne przesłanie? Proste – oszustka. Gdy więc okazuje się, że ta oszustka bez kierunkowego wykształcenia z woli jego zmarłej matki staje się częścią zarządu firmy, która powinna być JEGO i jego krewnych a nie jakiegoś psa? To oczywiste. Musi zrobić wszystko, by pozbyć się tej złodziejki ze swojego życia. Problem w tym, że Vicky ostatecznie nie wydaje się mieć ochoty ukraść jego firmy, lecz serce ;)

    Kochani, powieść jest interesująca, ale w polskich warunkach czyta się ją trochę jak fantasy. Język, którym posługuje się autorka nie jest skomplikowany i łatwo się czyta nawet w oryginale (nie wiem, czy można znaleźć tłumaczenie, bo nie byłam nim zainteresowana). Ale myślę, że mimo wszystko trudno byłoby się większości miłośniczek romansów z naszego kraju wczuć w losy bohaterów. Można przeczytać, można się też całkiem dobrze bawić, więc nie odradzam pozycji. Fajnie też poczytać o kobiecie inteligentnej i silnej, która potrafi o siebie zadbać, która ma swój honor i najwyżej ceni sobie prawdę a nie pieniądze. W dodatku o kobiecie pełnej miłości dla świata, która potrafi dostrzec coś więcej niż czubek własnego nosa.


I tym optymistycznym akcentem


ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil





Najpopularniejsze posty :)