wtorek, 26 grudnia 2023

„Mason” od Zainab Sambo - nieproporcjonalna seria, która się dłużyła, ale nie mówię, że nie można dać jej szansy

 

    „Mason”, jak większość powieści, które czytam w Galatei, to e-book, który można przeczytać zarówno w języku polskim jak i angielskim. Tajemniczy dla mnie autor Zainab Sambo nie był mi wcześniej znany, ale mimo wszystko podejrzewam, że jest to jednak bardziej pisarka niż pisarz. Książka, a dokładniej seria trzech książek, która obecnie przez Galateę jest traktowana jako jeden twór, zaskoczyła mnie w wielu kwestiach a pierwszą z nich była ogromna dysproporcja między objętością każdego tomu. I tak pierwsza część liczy aż siedemdziesiąt rozdziałów, druga część posiada rozdziałów trzydzieści trzy plus Prolog i Epilog, zaś część ostatnia to tylko dziewiętnaście rozdziałów oraz Epilog.

    Zacznę trochę od końca i już na wstępie powiem, że czytanie powieści „Mason” było ciekawym doświadczenie, acz bardzo rozwleczonym w czasie. Słynne czekanie 6 godzin na następny rozdział było irytujące, ale ponieważ czytanie „Masona” nie było w ostatnich tygodniach moim priorytetem to jakoś dałam radę. Tym razem kolejne rozdziały były przynajmniej na tyle długie, że i tak trudno byłoby ich przeczytać więcej niż kilka naraz.

    Jeśli chodzi o sprawy techniczne, Galatea naprawdę powinna zadbać o lepszą jakość tłumaczeń. Dobrze byłoby również uszanować czytelnika dbałością o stronę wizualną. Jednak ani słabe tłumaczenia, ani mała estetyka prezentowanego tekstu, nie wpływały bardzo na jego odbiór, więc jestem w stanie puścić te niedociągnięcia płazem.

    Akcja powieści ma miejsce w Wielkiej Brytanii, głównie w Londynie. Bohaterami są oczywiście tytułowy Mason, pochodzący z bogatej rodziny gburowaty miliarder (Uwaga! Wreszcie nie jest to playboy!), który jednak do tego, co ma obecnie doszedł raczej sam oraz Lauren, która na początku powieści wydaje się być kolejnym współczesnym Kopciuszkiem, idąc jednak głębiej w treść okazuje się, że to nie jest kreacja, którą zafundował nam autor. W powieści miesza się kilka oklepanych wątków, jak miliarder i biedaczka, problemy zdrowotne rodzica, zaaranżowane małżeństwo, różnice charakterów, różnice klasowe, od wrogów do kochanków itp., ale po zagłębieniu się w fabułę okazuje się, że te wątki ostatecznie są mniej oklepane i nie takie, za jakie je mieliśmy. Za to plus. Skoro jednak napisałam wyraźnie o plusie, prawdopodobnie będzie jakiś minus i niestety jest ich sporo...

    Powieść napisana jest w sposób niezwykle chaotyczny. Po przeczytaniu całości mogę to już śmiało napisać, niektóre wątki wyglądały tak, jakby autor czy autorka napisał/napisała dany wątek w jeden sposób, ale później zmienił/zmieniła zdanie, więc zamiast wracać i poprawiać, próbował/próbowała wmówić czytelnikowi, że to było zamierzone. Niestety, nie takie miałam wrażenie. Moim zdaniem wyglądało to bardziej jak próba uratowania wątku po fakcie niż zamierzony efekt. Po drugie cała powieść była przydługa i wiele wątków pobocznych wyglądało na wciśnięte na siłę, może dla zwiększenia wierszówki? Po trzecie… Bohaterowie byli ciekawi, ale słabo została pokazana przemiana tytułowego Masona. Właściwie szło to ku dobremu, ale nagle jakby ewolucja się urwała i Mason ni stąd, ni zowąd był już innym człowiekiem. Na szczęście nie miało się tego wrażenia w przypadku głównej bohaterki. Postać Lauren była bardziej spójna i była wykreowana całkiem dobrze. Irytowali mnie natomiast bohaterowie poboczni. Nie wszyscy, ale strona przyjaciół głównej bohaterki była mało przemyślana. Nie zrozumiałam tych relacji i wydawały mi się nielogiczne w wielu miejscach. I ostatni minus. Bardzo, bardzo przewidywalna treść finałowego tomu. Sprawiał on wrażenie napisanego od niechcenia. Może stąd też ta dysproporcja w ilości rozdziałów? Autor zabrał się z zapałem za część pierwszą i wyszło mu 70 rozdziałów, a trzeci tom już mu się znudził, więc upchnął pomysł w 19?

    Na koniec poszukajmy jeszcze plusów. „Mason” to taki dziwny twór, w którym człowiek z jednej strony może spokojnie podejść do czytania, bo nie dzieje się nic takiego, a z drugiej nie jest też nudno. Mam na myśli – fabuła to chaos, jednak sama forma jest niezła. Nie obfituje w płytkie dramy, nie przypomina kiepskiej telenoweli. Jest napisana z wyczuciem, choć nad warsztatem pisarskim zaleciłabym autorowi, czy autorce odrobinę popracować.

    Nie żałuję, że przeczytałam „Masona”, ale jest to też jedna z tych książek, która niewiele wniosła do mojego czytelniczego życia. Dała mi pewną odskocznię od codzienności, ale nic poza tym. Dlatego powstrzymam się od gorącej zachęty do niezwłocznego sięgnięcia po tę pozycję i napiszę tylko: jeśli macie czas i ochotę to przeczytajcie ;).


Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)