sobota, 30 marca 2024

„Dirty Rich Cinderella Story”, czyli coś, co miało być kolejną historią o współczesnym Kopciuszku


    Wydana w 2018 roku książka „Dirty Rich Cinderella Story” Lisy Renee Jones to kolejna (druga lub trzecia w zależności od wydania) część dziewięciotomowej serii „Dirty Rich”, której pierwszą część, czyli „Dirty Rich One Night Stand” już kiedyś przedstawiałam na read2sleep.pl. O ile mi wiadomo, seria nie została przetłumaczona na polski, ale jej wszystkie anglojęzyczne e-booki można kupić bez problemu w naszym kraju. Język jest przyzwoitej trudności, ale trzeba wziąć pod uwagę, że bywa tu trochę słownictwa prawniczego, więc od czasu do czasu możemy potrzebować użyć słownika ;).

    Zarówno pierwsza jak i druga/trzecia część serii znajduje się w aplikacji Chapters, ale tak jak już kiedyś pisałam, są to luźniejsze adaptacje powieści. „Dirty Rich One Night Stand” jest wręcz po prostu inną historią o tych samych bohaterach, ale „Cinderella” aż tak nie odbiega od oryginału. W aplikacji Chapteres opowieść „Dirty Rich Cinderella Story” występuje pod tytułem „Nietypowy Kopciuszek”.

    Lori to młoda kobieta, ambitna studentka prawa, która musiała zawiesić naukę na kilka miesięcy przed jej końcem, gdy jej mama poważnie zachorowała. Aby związać koniec z końcem i zapłacić rachunki medyczne, bierze każdą dostępną pracę. Jedną z nich jest pomoc wziętej pisarce i dziennikarce Cat Summer, czyli głównej bohaterce pierwszej części serii „Dirty Rich”. Pewnego dnia Lori spotyka w pobliżu domu Cat wyjątkowo wspaniałego mężczyznę i robi coś, czego normalnie nie ma w zwyczaju. Decyduje się spędzić z nim noc. Nim jednak nadchodzi ranek, opuszcza śpiącego „księcia z bajki” niczym Kopciuszek. Jakiś czas później mąż Cat proponuje Lori staż w swojej firmie prawniczej. Dziewczyna jest wniebowzięta aż do momentu, gdy odkrywa, iż jej szefem będzie nie kto inny tylko Cole Brooks – idealny mężczyzna, z którym nie tak dawno temu spędziła najlepszą noc swojego życia. Czy Lori i Colowi uda się przejść do porządku dziennego nad przygodą ze swojej przeszłości i skupić się na pracy zawodowej? A może tamta noc, która zapadła głęboko w ich serca i głowy nie pozwoli im trzymać się profesjonalnej ścieżki?

    „Dirty Rich Cinderella Story” to nie jest zła książka, ale i nie dokładnie tego się po niej spodziewałam. Pamiętam, jak rozmawiałam kiedyś z koleżanką (Edzia, jeśli czytasz to Cię pozdrawiam ;)) o adaptacji Cinderelli na Chapters i moja znajoma stwierdziła, że wszystko niby okay, ale główna bohaterka strasznie rozchwiana i niezdecydowana. Koleżanka chciała wiedzieć, czy w powieści jest tak samo. Odpowiedziałam Jej „Nie! W powieści jest z tym jeszcze gorzej”. Niestety głównym mankamentem niniejszej pozycji jest jej główna bohaterka. Lori w książce jest rozchwiana, niezdecydowana, marudna, niedojrzała emocjonalnie. Często czytając zastanawiałam się, co ten Cole w niej widzi i czemu wciąż jest nią zainteresowany, gdy ona zachowuje się po prostu jak rozkapryszone dziecko. Że była utalentowaną, przyszłą prawniczką i inteligentną, piękną kobietą – okay. Ale takiego „bachora” w książkach dawno nie spotkałam. Cole natomiast jest normalnym, fajnym facetem i polubiłam go od początku. Za minus powieści uważam jeszcze jeden fakt. Książka została zakwalifikowana do kategorii „dreszczowiec”, ale tu chyba mocno na wyrost. To jest po prostu romans w środowisku prawniczym. Wątek kryminalny to bardzo odległe, mało widoczne tło. Co do całej reszty raczej OK. Fabuła spójna i logiczna, oczywiście poza rozchwianiem głównej bohaterki. Uczucia między bohaterami rozwijają się w wiarygodnym tempie. Ich stosunki też wyglądają odpowiednio do okoliczności. Tło jednak trochę mało wyraziste.

    Książkę polecam, ale bez jakiegoś większego entuzjazmu. Właściwie kreacja głównej bohaterki sprawia, że zawahałam się pisząc słowo „polecam”, ale jest to też jakaś odmiana od zawsze idealnych bohaterów romansów, więc to można potraktować jako zaletę.


Ściskam i pozdrawiam

Silentia


fot. Sil


piątek, 29 marca 2024

Novel/Passion już ma polską wersję językową!

    

     Kochani! 


    Dziś miał być zupełnie inny post, ale ta sensacja nie może czekać! ;) Dziś w nocy dostałam powiadomienie z aplikacji Novel, że mogę łatwo zmieniać język! I faktycznie, nie tylko mogę łatwo zmienić język aplikacji, ale również zamiast dwóch języków do wyboru jest ich teraz mnóstwo. W tym POLSKI. A to oznacza, że możecie czytać w tej aplikacji np. historię "True Luna" czy książki Jerilee Kaye (np. "Knight in Shining Suit"). Tylko uwaga! Tytuły są (póki co) po angielsku, ale treść jest całkiem przyzwoicie przetłumaczona (sprawdzałam kilka fragmentów). Ponieważ są to pełnowymiarowe powieści a nie adaptacje, ja osobiście cieszę się, że tyle fantastycznych romansów pojawi się w polskiej wersji językowej, nawet jeśli nadal zostanę przy czytaniu po angielsku. ;)


Ściskam i pozdrawiam

Sil




fot. Sil


czwartek, 28 marca 2024

Rośnie


rosną drzewa, kwitną trawy
i dzieci mi rosną
między deszczem, między ziemią
rośnie wszystko wiosną
zapomniałam, kiedy byłam
jak to wszystko młoda
jak cieszyło mnie, co było
jak łza czyste, jak woda

dzisiaj chmury ponad miastem
wspomnienia zostały
kiedyś byłam marzycielką
dziś już nie przetrwały
marzenia, pragnienia
nie pamiętam o czym
chcesz znać mnie naprawdę
spójrz, zamykam oczy

Sil


fot. Sil


środa, 27 marca 2024

„The Marriage Ultimatum” – książka, której recenzję piszę równie "chętnie", jak "chętnie" czytałam tę powieść…

 

    Anglojęzyczna powieść „The Marriage Ultimatum” Charlotte O’Shay ukazała się około 2016 roku i jest pierwszą częścią serii „City of Dreams”. Co znajduje się dalej w niniejszej serii? Nie mam pojęcia, bo po pierwszym tomie po prostu nie mam ochoty sprawdzać. Niestety, choć styl pisarski autorki jest… specyficzny i jest trochę inny, niż znałam, całość jest na poziomie raczej niskim. Oklepane motywy, znane mi z wielu innych romansów, dziwaczne porównania, groteskowy rozwój wątku miłosnego? Tak, to wszystko znajdziemy w niniejszej pozycji. Może dlatego napisanie mojej opinii na temat tej książki zajęło mi wiele miesięcy i robię to tylko dlatego, że kiedyś obiecałam, że tę recenzję napiszę.

    Sabrina to młoda kobieta z problemami ze wszystkim – łącznie ze sobą. Nie należy do najlepszych pracowników to też nie powinna się dziwić, że zostaje zwolniona ze swojego miejsca pracy. Nawet jeśli jej szef, a właściwie szef wszystkich szefów w firmie – Vladimir, od pierwszego momentu, gdy tylko przypadkowo zawiesił na niej wzrok, nie może przestać o niej myśleć. Ale Vlad poważnie traktuje swoją firmę i nie może trzymać niekompetentnego pracownika, nieważne, jak atrakcyjną jest kobietą. Jednak w wyniku zbiegu okoliczności on oraz Sabrina zostają połączeni plotką, która oskarża tę prawie nieznającą się parę o romans a nawet dziecko z nieprawego łoża. Zaś Vlad, który za nic nie chce najmniejszej rysy na własnej reputacji, nie widzi innego wyjścia. Musi poślubić Sabrinę bez względu na to, co ona sama o tym sądzi.

    Nie mogę powiedzieć, że książka jest tylko bezwzględnie zła. Gdyby tak było, nie trudziłabym się pisaniem o niej. Ba! Nie trudziłabym się nawet doczytaniem do końca. Ale jest na poziomie poniżej średniego. Jest oklepana, nielogiczna, groteskowa. Bywa niespójna. Uczucie między bohaterami rozwija się nieproporcjonalnie, nielogiczne i nie przystaje do tempa rozwoju akcji. Pomysł jest niezły a styl pisarski Charolotte interesujący, ale to tyle. Osobiście myślę, że autorka zmarnowała potencjał powieści, która mimo oklepanych wątków mogła być napisana znacznie lepiej. Wystarczyłoby tylko popracować nad spójnością fabuły oraz nieco upłynnić dojrzewanie uczuć głównych bohaterów.

    Książki nie polecam, ale też bezwzględnie nie odradzam. Dla mnie osobiście czas poświęcony na lekturę tej pozycji był raczej zmarnowany, ale może komuś, kto dopiero zaczyna przygodę z czytaniem romansów spodobałoby się bardziej?


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil



wtorek, 26 marca 2024

"Potępiona" Usagi and Diamond/ Sailor Moon fan fiction z 2012 roku :D Część 7 - Ostatnia ;)


 Dobrnęliśmy do końca mojego wspominkowego FF. Tak pisałam kilkanaście lat temu :) 

Ściskam i pozdrawiam

Sil 


"Potępiona"

(Sailor Moon fan fiction)


Część 7. Ostatnia


Dwa miesiące później...


  • Mamo, wychodzę!


ChibiUsa chwyciła torbę spod drzwi wyjściowych i wybiegła do szkoły. Był piękny wrześniowy dzień, a ona miała głowę pełną najcudowniejszych marzeń. Myślała teraz o tym, że wszystko jest takie piękne. Zaczyna nowy rok w szkole, ma pierwszego chłopaka. A w dodatku od jakiegoś czasu matka jest znacznie weselsza i wygląda nawet na szczęśliwą. Zdaje się więc, że kryzys, który obserwowała między rodzicami już minął i teraz wszystko już będzie dobrze. Tanecznym krokiem dotarła pod szkołę i nagle zamarła, gdy uświadomiła sobie, że zapomniała tekstu wystąpienia, a jako przewodnicząca klasy, miała dziś wygłosić krótką mowę w auli.


  • Och, nie! Przecież ja nic nie pamiętam! - złapała się za głowę i pędem puściła się z powrotem do domu.



Nim jednak tam dotarła, zobaczyła ciekawe zjawisko. Oto jej matka ustrojona w minisukienkę, szpilki oraz nienaganny makijaż, właśnie gdzieś pospiesznie wychodziła. ChibiUsa zaczaiła się za rogiem i kierowana impulsem pobiegła za nią.


  • Dokąd ona może iść tak ubrana o 9 rano? - zapytała szeptem samej siebie, jakby naprawdę spodziewała się jakiejś odpowiedzi.


I nagle zamarła widząc scenę, która rozegrała się zaledwie kilkanaście metrów od niej. Przyczajona za niewysokim żywopłotem, nie mogła uwierzyć własnym oczom.


**


Usagi tego dnia była w siódmym niebie. Mamoru wyjechał w delegację, ChibiUsa wróciła wreszcie do szkoły i miała dziś być w domu dopiero późnym popołudniem, a na dodatek jej ukochany Di miał dziś dzień wolny. Wprost nie wierzyła w tyle szczęścia naraz. Umówiła się z nim od razu, z samego rana, gdy tylko jej córka wyjdzie z domu. Nie mogła się już wprost doczekać i teraz, lecąc na miejsce spotkania jak na skrzydłach, umilała sobie czas słodkimi marzeniami o ich wspólnym życiu. Wiedziała, że jest to niemożliwe, przynajmniej na razie, póki ChibiUsa jeszcze jej potrzebuje, ale i tak uwielbiała o tym fantazjować. Nagle przechodząc obok jakiejś wąskiej przecznicy poczuła gwałtowne szarpnięcie oraz to, że ktoś jej zasłania usta dłonią, lecz gdy gorące wargi skubnęły jej ucho, od razu przestała się bać.


  • Di-chan... - mruknęła – chcesz mnie przyprawić o zawał?

  • W pewnym sensie... - mruknął obejmując ją całą od tyłu.

  • No wiesz? - obruszyła się lekko i chciała się wyrwać, ale przyciągnął ją wtedy jeszcze mocniej, unieruchamiając w stalowym uścisku.

  • Cii... później posłucham twoich wymówek, kochanie...


Złapał blondynkę za biodra i przycisnął jej pośladki mocno do siebie, aż jęknęła przeciągłe.


  • Hej, chyba nie chcesz tutaj ... - nie skończyła, gdyż w tym momencie poczuła dłoń kochanka na swoim udzie pod sukienką.

  • Cii... prosiłem..

  • Di...

  • Eh, no dobrze, jedźmy do domu, ale ostrzegam, że zamierzam złamać wszystkie przepisy po drodze...


To mówiąc mężczyzna przyciągnął ukochaną mocno do swojego boku i poprowadził do zaparkowanego samochodu. Już po chwili gnał w kierunku ich gniazdka.


W tym momencie zza niewysokiego żywopłotu podniosła się skulona, różowowłosa postać. Usta jej drżał a z oczu mimowolnie ciekły gorące łzy. Pobiegła do domu ile sił w nogach. Długo płakała. Gdy tylko ojciec wrócił z delegacji, od razu pospieszyła, aby powiedzieć mu, co się stało. „Mogłem się spodziewać, że będzie taką samą dziwką, jak jej matka” - syknął wtedy w jej kierunku - „Dopilnuję, aby ciebie to nie spotkało”. Jeszcze tego dnia zabrał ją i wyprowadzili się z domu. Matki nie widziała aż do rozwodu rodziców.



**

W „Crown” zaczynało się robić już tłoczno, było też coraz głośniej, jednak nad stolikiem w jednej z najbardziej ustronnych loży panowała teraz przenikliwa cisza. Usagi zapatrzona we wspomnienia ocknęła się z zadumy, dopiero, gdy pewien blondyn od dwóch godzin słuchający jej w osłupieniu, chrząknął i ponownie przeczesał włosy dłonią.


  • Doprawdy, Usagi-chan... nie wiem, co powiedzieć...

  • Cóż, nic nie musisz mówić... To już przeszłość. Chibi mi nie wybaczyła. Potępiła mnie tak samo konsekwentnie, jak ja kiedyś własną matkę. Może nawet bardziej, bo była jeszcze młodsza, jeszcze bardziej zawzięta. Długo nie chciała mieć ze mną nic wspólnego, robiąc ze mnie jedynego winowajcę rozpadu naszej rodziny... A Mamoru? Ma już nową żonę, o ile mi wiadomo.

  • A Ty? Wspominałaś, że twój mąż zaraz przyjdzie, tymczasem wciąż go nie ma.

  • A tak, zapomniałam ci powiedzieć, że zanim usiedliśmy tutaj, dostałam od niego wiadomość, że się mocno spóźni... ale powinien zaraz...

  • Jestem już, kochanie... Nasz synek nie bardzo chciał zostać u babci... Musiałem poczekać, aż zaśnie.

  • Wreszcie !


Usagi uśmiechnęła się wstając, aby wtulić się w ramiona ukochanego, zaś jej przyjaciel przyglądał się scenie z ukosa. Ostatecznie wstał jednak i wyciągnął rękę, słysząc, jak go przedstawia


  • Motoki-chan, to jest właśnie mój Di...

  • Miło mi – uśmiechnął się blondyn, lecz zaraz przeprosił ich i zniknął gdzieś na zapleczu.

  • Chyba jednak, nie było mu miło – skomentował Diamond z ironicznym uśmiechem.

  • No tak... - Usagi wzruszyła ramionami i wtuliła się jeszcze mocniej w ramiona męża – Powinnam się już była przyzwyczaić...


**


Ja i moja matka wybaczyłyśmy sobie wszystko. Teraz jesteśmy sobie bliższe niż kiedykolwiek. Ojciec nie wybaczył nam już niestety, lecz mam nadzieję, że i tu coś się w końcu zmieni. Moja córka nadal jeszcze nie chce mnie znać, ale i w tym względzie jestem pełna nadziei. Oby jednak stało się to wcześniej, niż w moim przypadku i oby nie poszła w moje ślady i nie doprowadziła swojego życia na skraj bezsensu. Zawsze jednak pozostaje wierzyć, że nawet, gdyby i jej nie udało wyłamać się z tego dziwnego kręgu, spotka na swojej drodze kogoś, dla kogo warto będzie wszystko zmienić.



fot. Sil


poniedziałek, 25 marca 2024

"Potępiona" Usagi and Diamond/ Sailor Moon fan fiction z 2012 roku :D Część 6 ;)

 

"Potępiona"

(Sailor Moon fan fiction)


Część 6.


Minęło kilka dni. Życie Usagi i Diamonda powoli zaczęło wracać do normy. Pani Chiba przestała dąsać się na swojego męża, ale wciąż głęboko w sercu skrywała jeszcze żal i jakąś nienazwaną tęsknotę. Diamond zakończył urlop i wrócił do pracy, rzucił się w jej wir wypoczęty, jednak bardziej zamyślony niż dotychczas, bardziej refleksyjny i milczący do tego stopnia, iż pewnego dnia zagadnął go w przerwie obiadowej jego dobry przyjaciel dr Rubeus Akido


  • Co cię dręczy, stary?

  • Dręczy? - białowłosy spojrzał na kolegę nieprzytomnie.

  • Nie zgrywaj się, nie jestem ślepy. Snujesz się jak cień, milczysz, nie flirtujesz z pielęgniarkami, co cię ugryzło?

  • Nic. Chyba się starzeje – zaśmiał się w odpowiedzi.

  • Akurat... Gdyby nie to, że wiem jaki masz stosunek do takich spraw, powiedziałbym, że jesteś nieszczęśliwie zakochany – Rubeus klepnął przyjaciela po ramieniu, zaś białowłosy mężczyzna mało nie zadławił się kawą, którą akurat łyknął.

  • Daj spokój, to niedorzeczne.

  • Mów co chcesz, ale tak to właśnie wygląda.


Przez chwilę jedli w milczeniu obiad i Rubeus już miał zmienić temat, gdy nagle jego przyjaciel wstał od stolika i położył mu rękę na ramieniu.


  • Nawet jeśli tak jest... Sam użyłeś słowa „nieszczęśliwie”, więc nie wracajmy więcej do tego - mruknął niespodziewanie smutno, po czym zdecydowanym krokiem odszedł.



**


Miesiąc później...


Usagi nie wiedziała, czy jest bardziej wściekła, czy smutna. Właśnie kończyła 33 lata i wyglądało na to, że swoje urodziny spędzi w samotności. Nie mogła w to wszystko uwierzyć, nawet jeżeli dwa tygodnie wcześniej mówiła mężowi i córce, że nie ma nic przeciwko ich wyjazdowi w góry na przełomie czerwca i lipca. Myślała po prostu, że planują dla niej jakieś przyjęcie- niespodziankę, jak to już bywało. Konsekwentnie więc odmówiła swoim przyjaciółkom „babskiego spotkania” i zdziwiła się, gdy rano otrzymała telefon z życzeniami od matki, bo spodziewała się, że będzie na tym wyimaginowanym przyjęciu. Jak zwykle od wielu lat, rozmowa była raczej zimna i „z obowiązku”, bo choć Usagi dawno przestała już uważać Ikuko za ladacznicę, nie mogła wyzbyć się z wnętrza tej dziwnej bariery, którą kiedyś wybudowała przed matką... i jej mężem.

Dochodziła już godzina dwudziesta pierwsza a dom ciągle świecił pustkami. Kolejne telefony od przyjaciół i krewnych, tylko utwierdzały ją w przekonaniu, że o niespodziewanym przyjęciu urodzinowym może zapomnieć. Teraz zaś ukoronowaniem jej złych przeczuć stała się krótka rozmowa, którą odbyła z mężem


  • Jak urodziny, UsaKo?

  • Dobrze... A wy? Jak się bawicie?

  • Świetnie, byliśmy dziś z Chibi na nartach wodnych. Wspaniale sobie radziła.

  • Cieszę się, ucałuj ją ode mnie.

  • Jasne. To dobranoc.

  • Dobranoc.


Sama nie wiedziała, jak to się dzieje, że jeszcze nie ryczy wniebogłosy, ale uznała, że dłużej nie wytrzyma w domu, jeżeli ten stan rzeczy ma się nie zmienić. Szybko, z zaciętą miną, pobiegła na górę i przebrała się w jakąś ładną sukienkę. Uczesała się, zrobiła nienaganny makijaż, po czym wyszła, aby należycie uczcić fakt, iż jest już o rok starsza.


**



Był późny letni wieczór, gdy Diamond rozstał się z kolegą pod ich ulubioną siłownią i wolnym krokiem szedł do zaparkowanego nieopodal samochodu. Z oddali dochodziły go dźwięki jakiejś muzyki. Wiedział, iż w pobliżu jest klub muzyczny, jednak takie miejsca jak to, nigdy go nie pociągały. Wrzucił torbę do bagażnika i zatrzymał się jeszcze, aby zapalić. Oparty plecami o drzwi samochodu, refleksyjnie spoglądał w dal, na światła miasta.

Papieros dopalił się i już miał wsiąść do wnętrza swojego wozu, lecz w tym momencie w oddali mignęła mu znajoma twarz. Zaintrygowany zamknął z powrotem samochód i podszedł kilkanaście metrów. Tak, znał tę sylwetkę, która właśnie zniknęła we wnętrzu nocnego klubu, na który przed chwilą on sam nawet nie zwrócił większej uwagi. Dopiero w tym momencie zmienił zdanie i wszedł za nią.

Usagi siedziała przy barze i póki co zamawiała sobie pierwszego drinka. Zdziwiła go tym, bo chociaż właściwie prawie jej nie znał, nigdy nie podejrzewałby tej kobiety o podobne zamiłowania. Czyżby zbyt pochopnie ją ocenił i wyidealizował ją w myślach? Nie mógł się powstrzymać, aby tego nie sprawdzić. Podszedł i również usiadł przy barze, tuż obok niej


  • Usagi Chiba, witaj.

  • Diamondo-san – spojrzała na niego jakimś takim zamglonym wzrokiem – Cóż za niespodziewane spotkanie.

  • Tak... Jak twoje biodro? - uśmiechnął się uprzejmie.

  • Dobrze, już prawie nie ma śladu po tamtym bordowym paskudztwie. A co u ciebie?

  • W porządku. Czekasz pewnie na kogoś?

  • Nie – jej zdecydowany i zimny ton zadziwił go, bo właściwie spodziewał się zupełnie innej odpowiedzi.

  • O. Samotna wyprawa do knajpy? Ciekawe...

  • To nie jest ciekawe, Diamondzie. Powiedziałabym, że to nieciekawe, okropne i wkurzające. Ale nie powiem tego. W końcu dziś miał być piękny wieczór.

  • Co się dzieje? – dopiero teraz zobaczył, jak zaciska palce na szklance pełnej kolorowego płynu, a później bez namysłu podnosi ją do ust i wybija koktajl duszkiem – Chcesz się upić w samotności?

  • Nikogo nie obchodzi, czy jestem sama, czy nie – syknęła, ale zaraz odchrząknęła i zarumieniła się lekko – Wybacz, nie powinnam się na tobie wyżywać.

  • Nie szkodzi... Chodź, przejdziemy się – westchnął i rzucił na bar banknot, aby zapłacić za jej drinka, po czym nie czekając na odpowiedź pociągnął kobietę za rękę.


Spacerowali po okolicy dość długo. Początkowo Usagi konsekwentnie odmawiała opowiedzenia, co właściwie się stało, że jest w takim miejscu i takim strasznym humorze, lecz gdy mężczyzna zaniechał już pytań, nagle zaczęła mówić sama. Opowiedziała mu o swoim zawodzie. O tym, że dziś ma urodziny i spodziewała się czegoś miłego ze strony swoich najbliższych oraz przyjaciół, tymczasem została zupełnie sama. A gdy już zaczęła mówić nie poprzestała na tym jednym. Mówiła dalej. O tym, jak bardzo zależna jest od męża, jak on ją traktuje – jak przedmiot, o córce, która również nie widzi świata poza ojcem a ją samą traktuje jako rodzica drugiej kategorii, o ojcu, który jej nienawidzi, o matce, z którą nie może zbudować żadnych relacji, po tym jak kiedyś ją potępiła za zdradę i o wszystkich innych swoich niepowodzeniach. Zaś Diamond tylko milczał, tylko słuchał, aż do momentu, gdy usłyszał ostatnie zdanie


  • Mam beznadzieje życie, Diamondzie, naprawdę nie ma o czym mówić...

  • Owszem, nie jest ciekawe, ale cóż. Moim zdaniem sama jesteś temu winna.

  • Co? - zamurowało ją, spodziewała się raczej jakiegoś zrozumienia, pocieszania. Przystanęła momentalnie, czując, jak jej ciało zaczyna drżeć a łzy wypełniają oczy.

  • Nikt ci nie każe żyć z człowiekiem, którego nie kochasz i, który traktuje cię w ten sposób. Nikt ci nie każe znosić zachowania córki. Relacje z rodzicami możesz odbudować, a przed przyjaciółmi sama uciekasz, ciągle tylko dostosowując się pod męża.

  • Jak śmiesz? - zapłakała chcąc uciec, ale nagle przytrzymał ją mocno chwytając za rękę.

  • Śmiem i powiem jeszcze więcej. Dam ci teraz jedną i niepowtarzalną szansę, aby to wszystko odmienić. Nie mówię, że wszystko ma się zmienić od razu, ale to jedyna szansa, aby zacząć – przyciągnął ją do siebie – Zdaje się, że zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia, choć nie wiem jak to się stało... Pragnę cię odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem w deszczu obok mojego auta. Nawet nie wiesz jak bardzo… Ale co z tego wyniknie zdecydujesz sama, w tym momencie.... Zaryzykuj i zacznij żyć lub pogódź się ze swoim życiem, ale wtedy nie masz prawa do narzekań. Decyzja jest twoja.


To mówiąc musnął jej wargi swoimi, po czym odszedł na parę kroków i przypatrywał się jej z poważną miną. Nie musiał długo czekać, by znów poczuć jej drżące ciało przy swoim...


Cdn. 


fot. Sil



niedziela, 24 marca 2024

"Potępiona" Usagi and Diamond/ Sailor Moon fan fiction z 2012 roku :D Część 5 ;)

     

Jeszcze chwilkę, już kończymy ;) 

Dziś słoneczny dzień, choć miało lać, ale za to zimno i wietrznie w moim mieście. Rwę się do postów innego rodzaju, ale nie chcę przerywać ciągu wspominkowej "Potępionej". 

Ściskam i pozdrawiam

Sil


"Potępiona"

(Sailor Moon fan fiction)


Część 5.


Dziwnie się czuła, gdy dojechali wreszcie do miejsca docelowego. Diamond wjechał na podziemny parking, po czym otworzył Usagi drzwi i pomógł jej wysiąść.


  • Tam jest winda – wskazał ręką, aby poszła przodem.


Gdy dźwig nadjechał, nacisnął przycisk, dzięki któremu już po chwili znaleźli się na ostatnim piętrze.



  • Wysoko – skomentowała, nie bardzo mogąc znieść przejmująca ciszę.

  • Tak lubię. Im wyżej – tym lepiej. Zresztą sama zobaczysz, jaki mam widok z tarasu.


Po kilku minutach mogła faktycznie podziwiać panoramę miast. Była przepiękna. Czuła, że mogłaby tak stać i patrzeć godzinami, gdy nadszedł Diamond niosąc jakieś wysokie szklanki z napojami.


  • Dziękuję – uśmiechnęła się przyjaźnie, lecz zaraz zatonęła w jego spojrzeniu. Było niesamowite. Fioletowe i przenikliwe. Nigdy wcześniej nie widziała podobnego koloru tęczówek.

  • Proszę – również się uśmiechnął.


Chwilę postali w milczeniu, upijając każde po kilka łyków ze swoich szklanek. Po paru minutach jednak zerwał się niespokojny, wiosenny wiatr i trzeba było wracać do środka. Usagi usiadła na kanapie mężczyzny, zaś ten zgodnie z obietnicą poszedł przygotować siatki z jej zakupami.


  • Proszę – wrócił po chwili i ułożył zakupy w pobliżu kobiety – A teraz pokaż mi te sińce – zarządził.

  • Och, głupstwo – zaśmiała się nerwowo – Nie przejmuj się tym, same zejdą.

  • Oczywiście, ale potrwa to dość długo. Poza tym, chciałbym zobaczyć, jak poważnie cię poturbowałem – odparł poważnie.

  • Daj spokój, przecież to nie była twoja wina – odsunęła się, gdy usiadł wreszcie przy niej na kanapie.


Mężczyzna nie dał się zbyć i przytrzymał ją w miejscu, gdy znów chciała uciec. Jeszcze chwilę tłumaczył, a gdy Usagi w dalszym ciągu wzbraniała się zmieszana, wreszcie unieruchomił ją ramieniem i ostrożnie podciągnął spódnicę do góry. Przełknął ślinę na widok naprawdę pięknych i zgrabnych nóg. Powoli przesunął wolną ręką w pobliżu obolałych miejsc


  • Paskudny krwiak – głos miał zachrypnięty, gdy to mówił – Dobrze, że to obejrzałem, bo masz naprawdę nieładnego krwiaka na biodrze. Będziesz musiała robić okłady i smarować maścią, którą zaraz ci dam...



Usagi nie mogła oddychać, gdyż mężczyzna wciąż przytulał ją całą do siebie. Opuszkami palców gładził jej skórę wokół obolałego miejsca, ale przestał się już w nie wpatrywać. Teraz swoje filetowe spojrzenie skupił na jej zlęknionej, ale również zafascynowanej twarzy.


  • Di... - pisnęła, nie umiejąc z wrażenia wypowiedzieć całego imienia białowłosego, gdy ten musnął nagle ustami jej wargi – proszę...

  • Jesteś taka piękna – szepnął przejęty – Nieziemsko...

  • Proszę, puść mnie...


Dopiero w tym momencie oprzytomniał nagle i przypomniał sobie, że przecież ta kobieta ma rodzinę. Przed oczami stanęło mu zdjęcie jej córki, które widział wieczór wcześniej i opamiętał się resztkami sił.


  • Przepraszam... - chrząknął i odsunął się na bezpieczna odległość – Nie wiem, co mnie napadło...


Usagi momentalnie poprawiła spódnicę, lecz nie umiała wciąż przestać patrzeć w twarz mężczyźnie.


  • Wybacz, zafascynowałaś mnie. Zupełnie straciłem poczucie rzeczywistości – przeczesał włosy palcami, próbując uspokoić walące w piersi serce.

  • Rozumiem... - serce Usagi również wciąż jeszcze niespokojnie kołatało – Nie przejmuj się.

  • Chyba będzie lepiej, jeśli odwiozę cię do domu – mruknął, wstając wreszcie z kanapy.

  • Nie – pokręciła zdecydowanie głową, w jej głosie usłyszał jakiś żal - Chyba będzie lepiej, jak po prostu sobie pójdę. Dziękuję ci za wszystko, naprawdę miło było cię poznać...



Nie odpowiedział, ale odprowadził ją w milczeniu do drzwi.


  • Wspaniale jest wiedzieć – dokończyła tuż przed wyjściem - że istnieją jeszcze na świecie tacy mężczyźni.


I już jej nie było.

Cdn.

fot. Sil



sobota, 23 marca 2024

"Potępiona" Usagi and Diamond/ Sailor Moon fan fiction z 2012 roku :D Część 4 ;)

 

"Potępiona"

(Sailor Moon fan fiction)


Część 4.


Gdy Usagi obudziła się następnego dnia, w domu nie było już nikogo. Od niechcenia zerknęła na budzik przy łóżku


  • Matko, już południe!


Zerwała się z łóżka i aż syknęła z bólu. Dopiero teraz pamięć zaczęła wracać i przypomniała sobie wszystkie zdarzenia poprzedniego dnia. Westchnęła nieznacznie. No tak, Mamoru pewnie jej nie obudził, bo wciąż byli pokłóceni, zaś budzika zapomniała wczoraj nastawić. Ostrożnie zaczęła iść w kierunku łazienki. Rozebrała się i skrzywiła widząc sporych rozmiarów sińca na udzie i podobnego na biodrze.


  • Niech to, ale się potłukłam.


Wzięła szybki prysznic i powoli zeszła do kuchni. Otworzyła lodówkę, lecz niewiele było tam do jedzenia.


  • No tak, siatki wypadły mi podczas wypadku... Będę musiała zaraz iść po jakieś zakupy – westchnęła zrezygnowana i trochę zła.


Pomyślała, że może dla odprężenia umówi się jeszcze z którąś ze swoich przyjaciółek. Mako i Minako, podobnie jak ona, były paniami domu, więc pomimo iż była dziś środa, miała nadzieję, że spotkanie będzie możliwe. Odszukała swoją torebkę, jednak nigdzie nie mogła znaleźć telefonu komórkowego.


  • Dziwne... - mruknęła do siebie, próbując przypomnieć sobie, gdzie on może być.


Podeszła do przedpokoju i sprawdziła w kieszeni kurtki, lecz i tam nie znalazła aparatu.


  • Kurcze... czyżbym telefon również zgubiła podczas wypadku? A może zostawiłam w szpitalu?



Nerwowo zaczęła zastanawiać się, gdzie jeszcze mogła zapodziać komórkę, lecz z zamyślenia wyrwał ją nagły dzwonek do drzwi. Pokuśtykała w tamtą stronę i zamarła, gdy zobaczyła, kto stoi na progu.


  • Witaj... Usagi Chiba, tak?


Białowłosy mężczyzna o przenikliwym fioletowym spojrzeniu i zniewalającym uśmiechem ukłonił jej się nieznacznie, jednak w taki sposób, iż mimowolnie spąsowiała.


  • Tak... To Pan pomógł mi wczoraj, gdy wbiegłam pod samochód? - zmieszała się i zaprosiła go gestem do środka – Zdaje się, że jest pan lekarzem.

  • Diamondo Kanashi – wyciągnął ku niej dłoń – Diamond wystarczy zresztą.

  • Usagi... miło mi.

  • Cieszę się, bo mnie również jest miło. W końcu to pod koła mojego samochodu wbiegłaś, dobrze więc widzieć cię całą i zdrową, mam nadzieję...

  • Właściwie tak...Napijesz się czegoś?

  • Nie chcę sprawiać kłopotu.

  • Daj spokój. Kawę, herbatę?

  • Wszystko jedno, zrób mi to co sobie... I przy okazji – z kieszeni płaszcza wyjął jakiś przedmiot i podał jej z uśmiechem.

  • Moja komórka! A więc zgubiłam ją w twoim samochodzie. Tak się cieszę!

  • Mam w domu jeszcze twoje zakupy, ale nie zabrałem ich, bo nie wiedziałem, czy uda mi się teraz cię odszukać.

  • A, tym się nie przejmuj.


Zaśmiała się słodko, po czym zaprowadziła gościa do salonu i zaraz wróciła z imbrykiem oraz dwiema ozdobnymi filiżankami do herbaty.


  • Mam nadzieję, że lubisz jaśminową – uśmiechnęła się, gdy w pokoju rozniósł się delikatny kwiatowy zapach.

  • Przyznam szczerze, że chyba nigdy takiej nie piłem.

  • O? naprawdę? To jedna z moich ulubionych....


Przez jakiś czas rozmawiali spokojnie, jakby znali się od wieków. Śmiali się, żartowali, ale było coś jeszcze. Usagi poczuła się lekko niepewnie, gdy zdała sobie sprawę, jak pełne fascynacji spojrzenia posyła jej tamten mężczyzna.


  • To co? Chodźmy.

  • Słucham? - wyrwana z zamyślenia, nie bardzo wiedziała dlaczego w tym momencie jej gość stoi i wyciąga do niej rękę.

  • No... jedziemy do mnie po twoje zakupy oraz jakąś maść na te twoje potłuczenia, nie słuchałaś?

  • Przepraszam, zamyśliłam się. Nie rób sobie kłopotu – znów się zarumieniła – Wpadnę po te rzeczy przy okazji.

  • To żaden kłopot, Usa-chan – nachylił się i ujął jej obie dłonie. Momentalnie podniósł ją z kanapy – To przyjemność.

Cdn. 

fot. Sil




piątek, 22 marca 2024

"Potępiona" Usagi and Diamond/ Sailor Moon fan fiction z 2012 roku :D Część 3 ;)

    

     I pomyśleć, że te 12 lat temu ludzie to czytali i jeszcze chcieli więcej! 😂😅 Podzieliłam niniejszy fanfic na 7 części, więc jeszcze kilka dni ;) 


Ściskam i pozdrawiam

Sil


"Potępiona"

(Sailor Moon fan fiction)


Część 3.


Na obrzeżach miasta, w domu państwa Chibów, atmosfera tego dnia nie była ciepła ani rodzinna. Usagi, która dopiero co wróciła do domu z wypisem ze szpitala w dłoni, nie odzywała się do swojego męża. On nie odzywał się do niej, a wszystkiemu przyglądała się z pewnej odległości pewna różowowłosa nastolatka. To ona co i rusz próbowała załagodzić napiętą sytuację między leżącą na kanapie z kubkiem herbaty matką, a ojcem ostentacyjnie przeglądającym jakieś papiery przy stole.


  • Mamo nie możesz się gniewać na tatę za to, że miałaś wypadek – spróbowała ponownie ChibiUsa.

  • Owszem, kochanie. Za to się nie gniewam – mruknęła Usagi – Gniewam się za co innego i tata dokładnie wie, za co. Proszę daj już temu spokój.

  • Nie wiem, UsaKo, za co się na mnie gniewasz – z drugiej części pokoju doszedł ich zimny głos pana domu – Póki co żaden z zarzutów, którymi mnie uraczyłaś, nie był trafny.


Usagi nie zareagowała, nie miała już siły tłumaczyć. Wzruszyła tylko ramionami, przewróciła się na drugi bok i syknęła z bólu. Miała lekko stłuczoną nogę. Z każdą chwilą odczuwała to mocniej.


  • W epikryzie przeczytałem, że nic ci nie jest – skomentował jej jęk obrażony małżonek – Więc nie rób teraz z siebie ofiary.


Usagi drgnęła słysząc te niesprawiedliwe słowa. W jej oczach stanęły łzy


  • Dlaczego w ogóle mnie nie szanujesz? Dla ciebie liczy się tylko twoja córka. Mnie masz gdzieś!

  • Nie wciągaj w to naszej córki! Chibi, kochanie, idź proszę do swojego pokoju.

  • Dobrze, tato.


Urażona słowami matki dziewczynka, faktycznie zaraz poszła do swojego pokoju. Nie mogła się jednak powstrzymać przed podsłuchiwaniem.


  • Proszę, teraz możesz jeszcze raz wyrzucić z siebie te bezpodstawne pretensje, a ja na nie bezzwłocznie odpowiem.

  • Bezpodstawne? Mamoru, jak możesz? Miałam wypadek, bo rozmawiałam z tobą przez telefon, w drugiej ręce niosłam kilka ciężkich siatek z zakupami, lało jak z cebra i nie widziałam dokąd idę. Uniknęlibyśmy tego wszystkiego, gdybyś przyjechał po mnie tak, jak się umawialiśmy i razem pojechalibyśmy po naszą córkę do szkoły. Czy to tak trudno zrozumieć?

  • UsaKo, twoje zarzuty są śmieszne. Miałaś wypadek, bo jesteś gapą i zamiast spokojnie iść do domu musiałaś kłócić się ze mną przez telefon. Przypominam ci, że podobne zdarzenia mają miejsce na co dzień i naprawdę nie rozumiem, dlaczego akurat teraz jesteś tak obrażona.

  • Może dlatego, że tym razem wylądowałam w szpitalu i troskliwie zajął się mną jakiś obcy mężczyzna, podczas gdy mojemu mężowi nie chciało się nawet stawić na wcześniej umówione spotkanie czy też chociażby odebrać mnie ze szpitala! - warknęła, po czym wstała z kanapy i lekko kulejąc udała się prosto do sypialni. Mamoru nie poszedł za nią.



**



Diamand wziął prysznic, po czym rozsiadł się w fotelu w swoim domowym gabinecie, z kieliszkiem koniaku, papierosem i plikiem papierów. Musiał je przejrzeć i wolał to zrobić od razu, zamiast później wracać do nich podczas urlopu. W najbliższym tygodniu zamierzał jak najbardziej odseparować się od wszystkich swoich obowiązków, dlatego też odprężywszy się podczas kąpieli, od razu zajął się tą dokumentacją. Skończył po około dwóch godzinach i zadowolony z siebie, przeciągnął się nieznacznie. Postanowił, że teraz może sobie pozwolić na kolejnego drinka. Przechodząc przez salon w kierunku kuchni, w której zostawił w połowie pełną butelkę trunku, kątem oka dojrzał kilka siatek leżących na podłodze pod ścianą. Dopiero teraz przypomniał sobie, że gdy wrócił do domu zostawił tam reklamówki kobiety, której o mało co nie przejechał. Podszedł do nich, nie bardzo wiedząc, co właściwie z nimi zrobić. Zajrzał do pierwszej torby. Nic ciekawego, jakieś pieczywo, nabiał, trochę warzyw. W drugiej znalazł kosmetyki, między innymi męskie. W następnej torbie były jakieś ręczniki. Już miał ją odłożyć na bok, gdy spomiędzy nich coś przykuło jego uwagę. Sięgnął po rzecz i już po chwili trzymał w ręce elegancki, kobiecy telefon komórkowy.


  • Ciekawe... - mruknął, chowając przedmiot do kieszeni.


Dopiero teraz wziął do ręki torbę z żywnością i włożył większość produktów do lodówki. Nalał sobie też wreszcie upragniony kieliszek koniaku i wrócił do salonu, gdzie zajął miejsce na kanapie. Teraz sięgnął po telefon Usagi i po chwili namysłu rozsunął aparat.

Musiała się jeszcze nie zorientować, iż go zgubiła, gdyż karta sim wciąż nie była zablokowana. Przez chwilę przyglądał się fotografii na pulpicie telefonu. Przedstawiała Usagi z jakąś dziewczynką. Wnioskując na podstawie podobieństwa – córką kobiety.


  • Ładna, choć nie przerosła urodą matki – przeszło mu przez myśl.


Odszukał folder ze zdjęciami i przejrzał kolejne kilka fotografii. Na jednej zatrzymał się dłużej, gdyż przedstawiała kobietę prawdopodobnie z mężem. Skrzywił się widząc wysokiego, ponurego bruneta. Teraz przejrzał numery ostatnio wybierane. Zdaje się, że tuż przed wypadkiem rozmawiała z mężem. Nie trudno było się zorientować, gdyż tak właśnie został nazwany kontakt. Po prostu „mąż”. Oprócz tego znalazł „córka” , „mama”, „ojciec” i „brat” a także mnóstwo rożnych imion i nazwisk. Wahał się, czy by od razu nie zadzwonić pod numer męża kobiety, lecz gdy zauważył, iż jest dobrze po północy, poniechał tego pomysłu.


  • Rano... - mruknął i odłożył aparat na stolik.


Tej nocy miał wyjątkowe sny.

Cdn. 


fot. Sil


czwartek, 21 marca 2024

"Potępiona" Usagi and Diamond/ Sailor Moon fan fiction z 2012 roku :D Część 2 ;)

 

"Potępiona"

(Sailor Moon fan fiction)


Część 2.



Trzy i pół roku wcześniej...


Pewna niewysoka blondynka pospiesznie stawiała kroki próbując instynktownie omijać wszystkie napotkane po drodze kałuże. Nie mogła zwracać na nie zbyt wielkiej uwagi, gdyż niewiele widziała spod przepastnego kaptura kurtki, w dodatku jedną ręką ściskała kilka siatek z zakupami, drugą zaś trzymała tuż przy uchu telefon komórkowy. Co i rusz krzyczała coś do niego, próbując rozładować swoje negatywne emocje. Humor blondynki popsuł się dopiero przed momentem, gdy zrobiwszy ciężkie zakupy dowiedziała się od męża, iż nie da rady przyjechać po nią do centrum handlowego, w którym się umówili. Przedłużyła mu się rzekomo konferencja, a przecież priorytetem było, aby odebrał w taką pogodę ich trzynastoletnią córeczkę ze szkoły. W końcu ChibiUsa za nic nie mogła zmoknąć, zaś Usagi,jako troskliwa matka, powinna to zrozumieć


  • Ale Mamo-chan, przecież Chibi jest pod dachem – krzyczała wściekła małżonka – Wie, że mamy po nią przyjechać, nic by się nie stało, gdyby parę minut poczekała.

  • UsaKo, nie marudź, proszę. Jesteś taka samolubna. Jak możesz przedkładać swoją wygodę nad dobro naszej córki?

  • Mamoru, co ty gadasz? Nic nie przedkładam! Po prostu mam ciężkie zakupy, nie mam parasola i leje jak z cebra, a ChibiUsa jest pod dachem i jakby poczekała kwadrans, nic by jej się nie stało.

  • Na pewno ma dużo nauki! Muszę kończyć, porozmawiamy w domu!

  • Mamo-chan, zaczekaj!


Wściekła blondynka z impetem wrzuciła telefon do jednej z toreb z zakupami i zacisnąwszy zęby, przyspieszyła kroku. Nawet nie zauważyła w tym deszczu, że właśnie doszła do skrzyżowania. Usłyszała gwałtowne trąbienie, własny krzyk i pisk gwałtownie skręconych kół nadjeżdżającego samochodu. Lekko uderzona odleciała w tył, jednak nie straciła przytomności.


  • Nic pani nie jest?


Z czarnego sportowego samochodu wybiegł jakiś mężczyzna, ale nie widziała go dobrze, gdyż deszcz zalewał jej oczy.


  • Nie wiem... - szepnęła, nie bardzo wiedząc, co właściwie powinna teraz zrobić. Wstać? Położyć się? W głowie jej szumiało.

  • Zadzwonię po pogotowie – usłyszała zdecydowany głos tamtego.

  • Nie, nie! - oprzytomniała w jednej chwili i spróbowała poderwać się z ziemi, ale zakręciło jej się w głowie i klapnę z powrotem w sporą kałużę.

  • Spokojnie! Co pani wyprawia?

  • Muszę wracać do domu – wymamrotała.

  • Nic z tych rzeczy! Trzeba sprawdzić, czy wszystko w porządku. Cholera, telefon zamókł – zaklął pod nosem.

  • Nie, nie trzeba. Muszę wracać do domu – zaczęło powtarzać w kółko wciąż czując, że nogi ma jak z waty oraz, że nie da rady teraz nigdzie iść.


Mężczyzna zaklął jeszcze raz widząc, w jak wielkim szoku jest nieznajoma i uznał, że decyzję musi podjąć sam. Wstał, podniósł kilka siatek leżących w ich pobliżu i wrzucił do swojego samochodu. Teraz przyszła kolej na potrąconą kobietę, która oszołomiona nie broniła się, gdy ujął ją w ramiona. Nieznajomy posadził ją delikatnie na przednim siedzeniu swojego samochodu, zapiął pas i odchylił nieco fotel, po czym pospiesznie usiadł za kierownicą.

W kilka minut później zatrzymali się przed sporym, rozświetlonym gmachem. Mężczyzna wysiadł z samochodu i spróbował wziąć Usagi na ręce


  • Dokąd mnie zabierasz? - zaprotestowała, łapiąc się kurczowo fotela.

  • Do szpitala. To dobry szpital, nie martw się – uspokoił widząc, jak bardzo jest zdenerwowana.

  • Ale ja muszę wracać do domu.

  • Wrócisz, ale najpierw trzeba cię zbadać.


Nie dyskutował dłużej. Już po chwili niósł blondynkę do jasnego wejścia.


  • Diamondo! – zawołała jakaś kobieta na widok białowłosego, wysokiego mężczyzny wchodzącego do budynku z jakąś przemoczoną, zabłoconą kobietą na rękach – Co się stało?

  • Wyskoczyła mi prosto pod koła. Nic jej raczej nie powinno być, bo zdążyłem odbić, ale zdaje się, że jest w szoku. Zróbcie standardowe badania – EKG, rentgen kręgosłupa, badanie krwi. Do tego 10 jednostek relanium i jakaś kroplówka z elektrolitami. Niech obejrzy ją doktor Akido.

  • Oczywiście, doktorze Kanashi. Jak nazywa się pacjentka?

  • Nie wiem, tu masz jej torebkę. Ja muszę teraz biec, bo już jestem spóźniony, ale zajrzę po konferencji, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku.


Usagi, którą od momentu wniesienia jej do szpitala zaczęło zajmować się kilkoro ludzi, dopiero teraz ocknęła się z zadumy. Wyciągnęła rękę w kierunku wychodzącego pośpiesznie Diamonda


  • Nie zostawiaj mnie! - zawołała.

  • Muszę, ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Jesteś w dobrych rękach – odpowiedział uspokajająco, po czym zniknął za drzwiami.


**


Trzy godziny później..


Był już późny wieczór i szpital na obrzeżach jednej z największych dzielnic Tokio powoli zapadał w sen. Mimo to w pewnym momencie drzwi do głównego gmachu otworzyły się i stanął w nich białowłosy mężczyzna. Przetarł zmęczone oczy opuszczeniami palców, po czym skierował się na dobrze znany sobie oddział. Zatrzymał się dopiero, gdy stanął twarzą w twarz z dyżurną pielęgniarką.


  • Miruko-san, przywiozłem tu parę godzin temu pacjentkę z wypadku. Niewysoka blondynka około trzydziestki, nie wiesz co z nią? - zapytał zmęczonym głosem.

  • Dobry wieczór, doktorze.


Ciemnowłosa pielęgniarka uśmiechnęła się w stronę przystojnego lekarza, obciągając na zgrabnej figurze krótki fartuszek.


  • Obawiam się, że pół godziny temu Pani Chiba Usagi została wypisana.

  • Kto? A tak... Tak szybko? - zdziwił się.

  • Mam adnotację, że na własne życzenie. Doktor Akido podpisał zgodę. Wszystkie wyniki były w normie.

  • Co za uparta kobieta. Mogła poleżeć chociaż do rana na obserwacji – westchnął białowłosy – Dzięki za informację. A dr Akido jest jeszcze w pracy?

  • Nie, doktorze. Wyszedł dosłownie przed chwilą.

  • Dziękuję i dobranoc.


Mężczyzna zawrócił w stronę wyjścia. Nie miał tego dnia dyżuru, mógł więc spokojnie pojechać do siebie i odpocząć. Wsiadł do samochodu, przez chwile zastanawiając się, czy nie jest zbyt zmęczony, aby prowadzić, jednak uznał, że da jeszcze radę.

Dzień miał dość ciężki. Najpierw rano w szpitalu spory ruch. Miał mnóstwo nowych pacjentów. Jako chirurg przyzwyczajony był do pracy na wysokich obrotach, ale tego dnia odczuwał po prostu przemęczenie organizmu. Później, gdy spóźniony jechał na ważną konferencję, na której był głównym prelegentem, miało miejsce zdarzenie z tamtą kobietą... Nic jej na szczęście nie było, ale i tak żałował, iż nie mógł osobiście sprawdzić stanu jej zdrowia. W dodatku wciąż przed oczami widział jej obraz. Była bardzo piękna.


  • Cóż... tę sprawę i tak mamy już za sobą – westchnął - Całe szczęście od jutro tydzień urlopu...


Wreszcie wjechał na podziemny parking, lecz gdy odchylił siedzenie, aby zajrzeć na tył auta i zabrać swoją marynarkę oraz płaszcz i teczkę zaklął pod nosem. Na tylnej kanapie oprócz jego rzeczy spoczywało jeszcze kilka mokrych i zabłoconych siatek. Ostatecznie, nie widząc innego wyjścia, zabrał je po prostu ze sobą.


Cdn.


fot. Sil


środa, 20 marca 2024

"Potępiona" Usagi and Diamond/ Sailor Moon fan fiction z 2012 roku :D Część 1 ;)

  

   Hej, Kochani! Dziś dla odmiany postanowiłam dać Wam pewną ciekawostkę. Pamiętacie, jak pisałam, że zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem od publikowania własnych fan fiction (głównie do anime Sailor Moon aka "Czarodziejka z Księżyca")? Postanowiłam w ramach przerywnika wrzucić Wam jeden z moich krótszych fan fiction z 2012 roku (Uwaga! Był publikowany przeze mnie w 2012 roku pod innym pseudonimem!). Troszkę się pośmiałam, gdy to znalazłam i przeczytała. 

    Muszę podzielić tekst na kilka części, bo jest za długi, aby wrzucić na raz, ale będę wrzucać go przez kilka dni po fragmencie, więc długo to nie zajmie. 

    Dajcie znać w komentarzach czy wiadomości prywatnej, czy też się ubawiliście tak, jak ja. Geez, ale miałam wtedy dziwaczny styl :D.

    Oczywiście za kilka dni wrócimy do recenzji ;)!


Ściskam i pozdrawiam

Sil



"Potępiona"

(Sailor Moon fan fiction)


Część 1. Prolog


    Jeszcze nigdy, tak wyraźnie jak wtedy, nie widziałam we wspomnieniach matki biegnącej gdzieś przed południem, takiej innej niż zwykle. Dojrzałam ją wówczas przypadkiem. Miałam zaledwie siedemnaście lat, głowę pełną ideałów i... marzeń. To właśnie te ostatnie sprawiły, że musiałam biec ze szkoły z powrotem do domu po zapomnianą pracę zaliczeniową. Nigdy po nią nie dotarłam...

Matka wyglądała inaczej niż zawsze, może to właśnie przykuło moją uwagę? Ten nienaganny strój, brak fartucha, pełny makijaż, brak ciężkich siatek z zakupami w wypielęgnowanych, jak nigdy, dłoniach. Lakier na paznokciach skrzył się w promieniach wiosennego słońca tak, iż ledwo ją rozpoznałam. Poszłam za nią kierowana impulsem, właściwie nie miałam na to czasu. Już wtedy w głowie gdzieś zakołatało stare porzekadło: podsłuchujący nigdy nie usłyszy dobrych wieści. Pokierowała mną po prostu ciekawość, gdzie taka inna Ikuko leci jak na skrzydłach o jedenastej przed południem? Więc poszłam, zakradłam się i zobaczyłam.

Matka kochała naszą rodzinę, dziś to wiem. Ale wtedy zbyt silny dla mnie wstrząs spowodowało jej nagłe wtulenie się w tors jakiegoś przystojnego mężczyzny. I to, że szli później szybko do zaparkowanego w pobliżu ciemnego samochodu. Posyłali sobie po drodze wiele czułych spojrzeń i słów.. Tamten mężczyzna wpił się w jej usta nim jeszcze dobrze zamknęły się za nimi drzwiczki pojazdu. Nigdy nie widziałam, aby ojciec w podobny sposób całował matkę. Aby tak na nią patrzył... Płakałam długo za murkiem, za którym wtedy się skryłam. O szkole zapomniałam na dobre kilka dni.

Matki unikałam dość długo bijąc się z myślami, czy to, co widziałam mogło mieć naprawdę miejsce. Nie ja podjęłam wtedy decyzję, choć nie odciąża to mojego sumienia. Za radą własnego ukochanego, wreszcie powiedziałam wszystko ojcu. Ojciec pierwszy raz uderzył mnie wtedy. Mocno, w twarz. A ja nie rozumiałam dlaczego. Płakał zaciskając pięści i miotając przekleństwa, a na drugi dzień już nie było go w domu.

Matka przyszła do mnie następnego poranka

Jak mogłaś mnie zdradzić?” - pytała z bólem w oczach, a ja z wściekłością odpowiadałam „Jak ty mogłaś zdradzić ojca? Zdradzić całą naszą rodzinę? Nienawidzę cię!” Krzyczałam, czując się najbardziej skrzywdzoną istotą na świecie.

Po roku nasz dom rodzinny już nie istniał. I dopiero dziś wiem, że nie matka była tego powodem. Tylko ja. Moja pełna ideałów i marzeń głowa.


**


    W lokalu panował półmrok i cisza. Była dopiero osiemnasta. Kliencki, którzy zaglądali do pubu „Crown” na popołudniowe kawki, już wyszli, zaś dla osób szukających mocniejszych wrażeń było jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Barczysty blondyn – barman, a jednocześnie od kilku lat współwłaściciel knajpy, korzystał więc teraz z chwili oddechu. Porządkował naczynia pełne kolorowych płynów, pogwizdując od niechcenia. Nagle z oddali doszedł go odgłos miarowych kroków, wystukiwanych na kamiennej posadzce. Nie od razu spojrzał, aby sprawdzić, kto jest ich powodem. Głowę uniósł dopiero, gdy kątem oka dojrzał, że kobieta odpowiedzialna za hałas jest już przy samym barze.


  • Co podać? - mruknął bez pośpiechu.

  • To co zwykle, Motoki-chan – niewysoka blondynka przechyliła się nad kontuarem i puściła barmanowi oczko.



Mężczyzna zamrugał powiekami i również nachylił się mocniej przez szeroki blat dzielący go od atrakcyjniej kobiety.


  • Usagi Chiba? Nie może być! To naprawdę TY? - prawie wykrzyknął.

  • Powiedzmy... Kopę lat, prawda? - zaśmiała się przeciągle.

  • A niech mnie! W życiu bym cię nie poznał! Niech cię uściskam! - okrążył bar i faktycznie porwał kobietę w ramiona. Wtuliła się, śmiejąc delikatnie, mężczyzna zaś zamruczał jej do uroczego uszka – Jesteś jeszcze piękniejsza niż kiedyś...

  • Eh, daj spokój... Jak cię zobaczy mój mąż... A lada chwila powinien nadejść.

  • To ty daj spokój, Mamo-chan i ja przyjaźnimy się od dwudziestu lat, nie będzie chyba o mnie zazdrosny? Co jest? - Motoki dopiero w tym momencie zauważył lekko melancholijny uśmiech dawnej przyjaciółki.

  • Nie mam na myśli Mamoru, Motoki-chan...


Mężczyzna przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią tak, jakby nie bardzo rozumiał ostatnio wypowiedziane zdanie.



  • Rozstaliśmy się... trzy lata temu – odpowiedziała, nim zdążył zapytać.

  • Kur**, nie wierzę? Jak to się mogło stać? - przeczesał włosy, nie bardzo wiedząc, co zrobić z rękami. Naprawdę nie wierzył.

  • Cóż... Długa historia... Cholernie długa, Motoki i nieprzyjemna...

  • W takim razie - mężczyzna zdjął fartuch i odrzucił go na krzesło gdzieś ukryte pod barem. Zawołał też na kogoś, po czym zagarnął blondynkę ramieniem w stronę loży usytuowanej w ustronnym miejscu – W takim razie, chyba czeka nas wieczór wspomnień, Usagi-chan.


                                                                            Cdn.


fot. Sil



Najpopularniejsze posty :)