wtorek, 31 stycznia 2023

Pierwszy tom serii Lux - „Obsydian” – dobra, paranormalna powieść, w której jednak czegoś mi zabrakło…

 

    Pewnie narażę się wielu z Czytelników, gdy napiszę, że „Obsydian” Jennifer L. Armentrout nie porwał mnie tak, jak niektóre inne, dużo prostsze powieści. Jest jednak na pewno czymś, po co warto sięgnąć, gdy znudzą nas zwykłe romanse. Ponadto ma jedną, podstawową zaletę – posiada wydanie w języku polskim :) Od razu jednak zaznaczę, że o jakości tłumaczenia nie jestem w stanie nic powiedzieć, ponieważ czytałam po angielsku.

    Kochani, zanim przejdę do treści, chciałam nadmienić, że nie znam całej serii Lux. Jest w niej sporo książek, bo aż 8 (nie jestem pewna nawet, czy wszystkie zostały wydane w Polsce). Większość jest pisana z perspektywy głównej bohaterki, ale są też takie pisane z perspektywy głównego bohatera. W tym jest dość ciekawy zabieg, bo po przeprowadzeniu całości akcji autorka jakby wraca do początku pisząc historię z perspektywy innego narratora. To jest dla mnie na plus. Mimo to nie udało mi się wciągnąć w fabułę. Przeczytałam pierwszy i drugi tom, połowę trzeciego i uznałam, że tyle mi wystarczy. Jest to typowa seria, w której książki powinny być czytane w kolejności ich wydania (poza prequelem, który można czytać albo przed „Obsydianem”, by mieć porządek chronologiczny, albo później jako uzupełnienie).

    Może jestem nieco arogancka pisząc recenzję, gdy nie znam całej serii, ale ja piszę recenzję tylko pierwszego tomu, podobnie jak w przypadku „Crave” i, nawiasem mówiąc, pod wieloma względami „Obsydian” przypominał mi „Crave”. Z tym, że pierwszy tom historii od Tracy Wolf porwał mnie nieco bardziej niż pierwszy tom serii Lux.

    A teraz do rzeczy…

    Katy to młoda, jeszcze nie pełnoletnia, dziewczyna, która po przeżyciu osobistej tragedii, jaką jest śmierć ojca, wraz z mamą przeprowadza się daleko – do innego Stanu, aby zacząć nowe życie i zapomnieć o bólu. Jej wiecznie nieobecna z powodu pracy mama sprawiła, że Katy musiała się usamodzielnić i dojrzeć nieco szybciej niż wskazuje na to jej wiek. Jej historia jest pod pewnymi względami bardzo bliska mojemu sercu, bo podobnie jak ja, przyjacielska Katy bywa samotniczką, kocha czytać a o tym, co czyta prowadzi bloga :) Ale Katy jest również ode mnie dużo, dużo młodsza, więc jej losy traktuję trochę jak wspomnienia samej siebie, co jest nawet miłym uczuciem. Katy nie jest dziewczyną o kształtach modelki, jednak jej uroda jest naturalna i ciepła, dlatego zwraca na siebie uwagę swoich nowych, młodocianych sąsiadów – bliźniaków Deamona i Dee, którzy pomimo łączącego ich pokrewieństwa są jak ogień i woda. Dee jest przyjacielska, ciepła i uwielbia nową sąsiadkę, zaś jej brat? Niekoniecznie. Problem w tym, że Dee jest zdeterminowana, aby Katy stała się jej najlepszą przyjaciółką a co za tym idzie pragnie, by jej brat był miły dla sąsiadki. Czy jednak taka wymuszona przyjaźń między chłopakiem a nową w szkole dziewczyną ma sens? I co jeśli okaże się, że ta relacja wpędzi ich oboje w kłopoty, o jakich Katy nie czytała nawet w tak kochanych przez siebie książkach?

    Kochani, gdybym miała oceniać „Obsydian” jako samodzielną powieść, podobnie jak we wspomnianym przeze mnie „Crave” byłabym zachwycona. Nie szkodzi, że grupa wiekowa jest daleka od mojej a romans jest niewinny i delikatny. Dzieje się tam tyle innych, ciekawych rzeczy, że i tak dałabym 5/5 gwiazdek. Problem w tym, że im dalej w serię, tym bardziej autorka zaczęła dramatyzować. Pojawiły się, w moim odczuciu, nie do końca przemyślane wątki, które odebrały mi radość z czytania. Dlatego jak najbardziej zachęcam do lektury pierwszego tomu, ale do drugiego już nie. I to nie dlatego, że uważam, że się nikomu nie spodoba, ale dlatego, że po prostu rozwój akcji mnie zawiódł.

    Na koniec troszkę taka zabawa. Pamiętacie, jak pisałam o „Crave”? Poniżej podobieństwa, jakie znalazłam do „Obsydianu”.

  • Przede wszystkim ta sama grupa wiekowa, czyli druga połowa liceum.

  • Po drugie super piękny i arogancki główny bohater przy głównej bohaterce odbiegającej od kanonów piękna (dla mnie na plus).

  • Po trzecie, dla głównych bohaterek fabuła się zaczyna w nowym miejscu, w nowej szkole, po przeprowadzce w związku ze stratą kogoś bliskiego.

  • Po czwarte w obu głównych bohaterkach drzemała paranormalna, nieoczywista siła.

  • Po piąte obie główne bohaterki wplątały się przypadkiem w niemałe paranormalne kłopoty w związku ze swoją fascynacją tymi „złymi, aroganckimi przystojniaczkami” z nowej szkoły.

  • Po szóste obaj główni bohaterowie o paranormalnych zdolnościach początkowo byli raczej wrogo nastawieni do głównej bohaterki :). Jeszcze coś by się tam znalazło, ale myślę, że na tę chwilę wystarczy.


Jak zawsze zachęcam do podzielenia się opinią, jeśli również czytaliście „Obsydian”.


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil




czwartek, 26 stycznia 2023

O tym, że nie warto karać się za błędy przeszłości, zwłaszcza za te, które nie my popełniliśmy, czyli lekka, łatwa i przyjemna powieść "Instacrush"

 

    Wydana w 2019 roku powieść „Instacrush” Kate Meader to właściwie drugi tom serii Rookie Rebels. Serii tej nie znam i nie czytałam, a po Insta sięgnęłam z takiego powodu, że książka mi się podpowiedziała w aplikacji, w której zwykle kupuję e-booki i po przeczytaniu opisu na okładce uznałam, że jest ona warta uwagi.

    Zaczynając trochę od końca, jest to powieść z wątkami nieco oklepanymi. Jest motyw amerykańskiej armii, choć tym razem akurat to główna bohaterka jest byłą żołnierką a nie główny bohater. Jest motyw sportowca-lekkoducha, ale nie jest to przynajmniej playboy, który głównie zasłynął tym, że przespał się z połową swoich fanek. Jest motyw problemów z rodziną, problemów ze zdrowiem. Jest również wątek, który nazywamy „od wrogów do kochanków”. Do tego jeszcze dodajcie przypadkową ciążę i naprawdę mamy całkiem spory miszmasz. Ale spokojnie, to tylko tak źle wygląda. Całość jest dobrze zmiksowana i daje raczej pyszne, choć proste ciasto niż literacki zakalec ;)

    Elle nie chce się przyznać nawet przed sobą, ale lubi sobie pomarzyć o pewnym gorącym hokeiście, który nie tylko wpada czasem do baru, w którym pracuje jako kelnerka, ale mieszka również w tym samym budynku. Tak się składa, że ów przystojniak przyjaźni się z jej współlokatorem i zdarza mu się wpaść bez zapowiedzi, zaproszenia czy też pozwolenia, więc Elle jest na niego dość często zdrowo wkurzona, ale... no właśnie, ale! Mężczyzna, oprócz tego, że jest utalentowanym sportowcem, ma jeszcze jedną karierę. Jest aktywnym użytkownikiem Instagrama. Jego konto ma ogromną ilość fanów w tym, co tu dużo ukrywać, Ellę. Ale Ella oczywiście nie przyzna się nikomu i za żadne skarby świata, jak chętnie ogląda kanał swojego irytującego sąsiada. Nie pokaże mu też za nic swojego zainteresowania i to nie tylko dlatego, że mężczyzna budzi w niej sprzeczne uczucia, nie tylko dlatego, że co taki koleś jak on może zobaczyć w takiej szarej myszce jak ona, ale również dlatego, że nic tak nie stresuje Elli niż pamięć o jej rodzinie, która ma szczególny sposób zarabiania na życie... A co będzie, jeśli ona jest w głębi serca taka sama jak jej najbliżsi?

    Theo czuje, że życie dało mu drugą szansę i chce tę szansę wykorzystać. Kocha życie i stara się tą radością dzielić ze światem. Nie może znieść, gdy ktoś go nie lubi, ale zdaje sobie sprawę, że nie można zadowolić wszystkich. Jednak jest pewna dziewczyna-sąsiadka, która szczególnie utkwiła mu w głowie i w tej sytuacji naprawdę nie może się pogodzić, że Elle go nie lubi. Nie może zrozumieć, skąd ta niechęć? Stara się ze wszystkich sił zdobyć jej sympatię i nagle okazuje się, że wyszło mu to aż za dobrze… Tylko Elle uparcie odmawia przyjęcia od niego czegokolwiek i Theo nie może znów zrozumieć, dlaczego?

    Kochani, to naprawdę fajna powieść. Bez fajerwerków i z całkiem sporą ilością odgrzewanych wątków, ale i tak całość jest lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze. Podstawową wadą tej książki jest oczywiście to, co zwykle na moim blogu – brak wydania w języku polskim. Kate Meader ma naprawdę tyle świetnych pozycji, że nie mogę zrozumieć, dlaczego w Polsce nikt nie wydaje jej książek. Znam i lubię jej serię o strażakach i seria o sportowcach też wydaje się na tyle fajna, że jeszcze przeczytam pewnie niejedną z części. Przy okazji wspomnę, że są to książki pisane dość prostym angielskim, więc polecam do ćwiczeń umiejętności językowych. Nie ma co szukać wymówek, trzeba spróbować :)


Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil





środa, 25 stycznia 2023

Coś o złej pogodzie i złych emocjach, czyli dziś mam dla Was wiersz


Zimno


Zimno, bo przecież nikt cię nie kocha
Samotna dusza, co po nocach szlocha
Nigdzie nie znajdzie ciepła ukojenia
Dla grzeszników nie ma po życiu zbawienia

Zima jest podła, gdy nigdy nie mija
Zimno przenika i we mgłę spowija
Wtedy, gdy cierpi w ukryciu istota
A ty w niej tkwisz jak skryty idiota


poniedziałek, 23 stycznia 2023

The Central Park Pact - dobre książki od Lauren Layne – część 3

 

    Doczekaliśmy się części trzeciej ;) „Marriage on Madison Avenue” zostało wydane w 2020 roku i powiem szczerze, że to właśnie od tej pozycji zaczęłam całą serię od Lauren. Ta książka zaciekawiła mnie na podstawie opisu na okładce, więc po nią sięgnęłam, zaś po przeczytaniu powieści, byłam ciekawa losów pozostałych przyjaciółek i jak doszły do swojego happy ever after. Zaczęłam więc od końca, ale muszę przyznać, że nie miało to wielkiego wpływu na fabułę.

    Jak pisałam w recenzji tomu drugiego trylogii, główna bohaterka trzeciej części ciekawiła mnie najbardziej. To jest też ta z przyjaciółek, która wbrew pozorom najbardziej ucierpiała w całej sytuacji z mężczyzną, od którego zaczął się pakt. Wzięła ona wszystko najbardziej do siebie, dlatego chciała ochronić przyjaciółki przed złymi facetami, siebie samą uznając jednocześnie za niegodną miłości. Ale po kolei…

    Audrey jest najmłodszą z uczestniczek paktu, ale nie najmniej dojrzałą. To ona najbardziej liczyła na swoje szczęśliwe zakończenie w miłości, gdy więc okazuje się, że została nie tylko zdradzona i zmanipulowana, ale również, że w tym wszystkim skrzywdziła inną kobietę, nie może sobie tego wybaczyć. Postanawia więc, że odpuści sobie związki. W końcu ma teraz swoje przyjaciółki, ma swoją ukochaną, nowoczesną pracę jako influencerka, no i ma przecież Clarka, swojego nieco szalonego i rozpieszczonego najlepszego przyjaciela już od dzieciństwa. Niepoprawnego playboya w stosunku do innych kobiet, ale dla niej? Ostoję i opokę. Bo przecież przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest możliwa! Audrey może liczyć na Clarka a Clark na Audrey w każdej sytuacji. Nawet wówczas, gdy co jakiś czas kobieta musi wcielać się w rolę „narzeczonej” przyjaciela, gdy różni bliżsi i dalsi ludzie z ich otoczenia nie dają im spokoju. Lecz pewnego razu to, co miało być tylko kolejnym odgrywaniem ról pod publiczkę, wymyka się spod kontroli. Matka Clarka, która widzi u jego boku inną, konkretną kobietę postanawia raz na zawsze ujawnić ich niewinne kłamstewko. Młodzi oczywiście nie chcą na to pozwolić i brną dalej aż nagle okazuje się, że z całej sytuacji coraz trudniej się wyplątać. Dochodzą więc do momentu, w którym muszą zdecydować, czy spalą swoją wzajemną przykrywkę, czy może jednak doprowadzą rzecz do końca…

    Kochani, choć nie przepadam osobiście za romansami w stylu „fałszywych narzeczonych”, muszę przyznać że jest kilka wyjątków. Nie ukrywam też, że „Marriage on Madison Avenue” jest jednym z nich. Książka była całkiem zabawna, zgrabna, ciekawa i może nie odkrywcza, ale bardzo przyjemna dla oka. Fabuła była spójna, tempo rozwoju akcji naprawdę dobre. Ładnie i naturalnie ułożył się wątek „od przyjaciół do kochanków”. Naprawdę nie ma się tutaj czego przyczepić.

    Czy książka ma wady? Pomijając oczywistą odpowiedź, że jak każda ;) to pewnie większość z moich czytelników uzna, że brak tłumaczenia serii na polski to spora wada. Podobnie jak w częściach poprzednich, brak tu opisu sytuacji intymnych, więc dla tych, którzy lubią sobie erotycznie pomarzyć będzie spore pole dla wyobraźni :D Oczywiście pewnie nie każdy będzie też chciał czytać kolejny raz o tym, jak najlepsi przyjaciele weszli w fałszywy związek, ale jak dla mnie tu akurat pasuje to bardziej niż w wielu innych przypadkach. Jeśli coś mi przeszkadzało to kolejna postać męska oparta na schemacie, w którym bogaty facet jest niepoprawnym playboyem, który zdążył już pójść do łóżka z połową żeńskiej populacji miasta, w którym mieszka. Wiecie… co za dużo to niezdrowo ;). Ogólnie jednak polecam zarówno część trzecią, jak i całą serię The Central Park Pact.


Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil


piątek, 20 stycznia 2023

The Central Park Pact - dobre książki od Lauren Layne – część 2


    Druga w kolejności powieść z serii The Central Park Pact, czyli „Love on Lexington Avenue” powinna być pewnie moją ulubioną i to z kliku powodów. Po pierwsze główna bohaterka jest najbardziej zbliżona do mnie wiekiem i wyglądem, po drugie jest „najzwyklejsza” z trójcy bohaterek a po trzecie jako jedyna była już mężatką ;) Mamy też podobny stosunku do dzieci, ale z tą różnicą, że ona ich nie posiada a ja tak… ;) Nie mniej jednak w tej konkretnej trylogii moje zainteresowanie rośnie wraz z numerem tomu. Bohaterkę nr jeden lubię, bohaterkę nr dwa lubię bardziej a najbardziej ciekawiła mnie postać bohaterki nr trzy. O trzecim tomie następnym razem, zaś dziś kilka słów na temat „Miłości…”

    Claire jest kobietą, której wiek powoli zaczyna się określać jako średni. Nie ma pracy, dzieci ani nawet żadnego hobby. Jest wdową bez zwierząt i ze starym domem, który od dawna prosi się o remont. Od niedawna ma przynajmniej swoje przyjaciółki, ale obie dziewczyny są nie tylko sporo od niej młodsze, ale również zabiegane i zapracowane. Na szczęście zawsze znajdują czas, gdy Claire ich naprawdę potrzebuje, zwłaszcza gdy okazuje się, że właśnie ukryła przed nimi swoje urodziny. Claire świętuje na smutno, bo nagle zdaje sobie sprawę jak nudne i bezsensowne toczy życie, ale jednocześnie postanawia wreszcie, że koniec z tym! Remont, o którym wcześniej tylko marzyła będzie musiał się w końcu odbyć, a choć nie ma takiej finansowej potrzeby zaczynie również rozwijać się zawodowo. A jaka praca jest lepsza, jeśli nie taka, która łączy się z hobby? Ale przyjaciółki mają dla niej jeszcze jedną uwagę. Może by tak zaczęła chodzić na jakieś randki? W końcu nie jest jeszcze starszą panią ;) Problem w tym, że mężczyźni są do bani, prawda?

    Scott nie jest pierwszym lepszym fachowcem od remontów domów. Swoim talentem, etyką pracy i fachowością sprawił, że pomimo stosunkowo młodego wieku wyrobił sobie markę doskonałego wykonawcy. Jego projekty są duże, czasochłonne i bardzo dobrze płatne. Prywatnie Scott przyjaźni się z Olivierem, którego poznaliśmy w części pierwszej trylogii, dlatego też, gdy czuje chwilowe wypalenie zawodowe, za namową Oliviera postanawia przyjrzeć się dla odmiany czemuś mniejszemu niż zazwyczaj. Umawia się więc na spotkanie z Claire, która chce wyremontować swój stary, całkowicie pozbawiony gustownego wnętrza, dom. Początkowo Scott i Claire są niemal przekonani, że ta współpraca się nie uda, jednak z czasem okazuje się, że mają ze sobą więcej wspólnego, niż sądzili…

    Druga część serii, choć może trochę tak brzmi, nie jest podobna do części pierwszej. Tu między bohaterami nie ma ani początkowej wrogości, ani natychmiastowej fascynacji. Bohaterowie dojrzewają do relacji bardzo powoli. Początkowo są profesjonalni, później można uznać, że jest między nimi nutka przyjaźni czy sympatii a następnie rodzi się coś więcej. Problem w tym, że Scott zaraz zaczyna nowy projekt daleko, daleko stąd zaś Claire niekoniecznie jest gotowa czekać na niego miesiącami. A Scott? Przecież wie, że wszelkie związki są złe :)

    Kochani, druga część trylogii to taki ciepły, miły, prosty i miejscami zabawny romans. Nie jest oczywiście doskonały. Nie znajdziecie go w języku polskim, a przynajmniej nie ma oficjalnego wydania. Podobnie jak w tomie pierwszym, nie znajdziecie tu również scen erotycznych, więc osoby, które lubią, gdy autor nie pozostawia w tej materii zbyt wiele dla wyobraźni, będą zawiedzione. Niemniej jednak powieść jest godna uwagi i warto poświęcić na nią jakieś dwa wieczory :)


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil



środa, 18 stycznia 2023

The Central Park Pact - dobre książki od Lauren Layne – część 1

     The Central Park Pact to seria trzech książek o miłości i wyjątkowej przyjaźni. Ponieważ każda z trzech części posiada fajną, ciekawą fabułę, zdecydowałam, że napiszę recenzje osobno dla każdego tomu. Książki były wydane w latach 2019-2020 roku, ale niestety nie doczekały się swojej szansy w Polsce. Może jeszcze kiedyś trafią i na nasz rynek :)

    Zaczynamy po kolei. Pierwsza część trylogii od Lauren to „Passion on Park Avenue” i opowiada o pierwszej z trzech przyjaciółek – Naomi. Zanim jednak przedstawię Wam jej historię, warto wspomnieć o tym, co łączy całą serię i co sprawia, że jest wyjątkowa :)

    Jak sama nazwa wskazuje to, co łączy wszystkie trzy powieści to pewien pakt, zawarty w Central Parku. Nie można się jednak domyślić, czego ów pakt dotyczy ani przez kogo został zwarty, choć jak już zdążyłam napomknąć, seria przedstawia historie trzech przyjaciółek. Niecodzienne okoliczności, w których wszystkie panie się poznały sprawiają, że wszystko staje się jeszcze ciekawsze i zachęca do poznania losów kobiet. Otóż wszystkie panie poznały się na pogrzebie, a dokładniej po tym, jak z tego pogrzebu wyszły, bo nie mogły znieść sytuacji, w której się znalazły. Jedna z żałobnic była bowiem żoną denata, druga kochanką a trzecia dziewczyną. Co ciekawe, panie nie wiedziały o sobie nawzajem, oprócz dziewczyny, która sądziła, iż żona jej chłopaka jest z nim obecnie w separacji i oczekuje na rozwód. Odkrycie, że żona o tym fakcie nie miała pojęcia, była, cóż, traumatyczna. Wszystkie kobiety poczuły się podle – zdradzone, oszukane, wykorzystane i zmanipulowane. W efekcie postanowiły zawrzeć pakt, będą utrzymywać kontakt ze sobą i chronić się wzajemnie przed złymi mężczyznami, aby więcej podobna sytuacja im się nie przydarzyła. W efekcie panie stają się przyjaciółkami i powoli odkrywają, że mimo wszystko mają jeszcze szansę na szczęście a o ich romantycznych przygodach życia są właśnie poszczególne powieści z serii.

    Pierwsza na tapet, jak wspominała na początku, idzie historia Naomi, która była kochanką zmarłego mężczyzny. Oczywiście Naomi jest dobrą kobietą i nie miała pojęcia, iż był on w związku, a właściwie w związkach… więc niech to nie rzutuje na Waszą opinię o bohaterce :)

    Naomi to silna i niezależna bizneswomen, która do wszystkiego w życiu doszła sama. Stworzyła firmę, która odniosła ogromny sukces i teraz pozostaje jej jedynie żyć i rozwijać się dalej. Jest wciąż młodą osobą, która jeszcze nie znalazłam swojego happy ever after, ale gwoli ścisłości nie szukała go specjalnie. Naomi nie ma najlepszego zdania o mężczyznach czy związkach i dlatego, póki co nie angażowała się specjalnie uczuciowo. Z dzieciństwa wyniosła kilka traumatycznych wspomnień, po tym jak jej matka i ona same zostały wyrzucone na bruk. Ale Naomi nie jest zgorzkniała, co najwyżej czuje odrobinę chęci zemsty za tamto okropne wydarzenie. Dlatego, gdy nieoczekiwanie wymarzona zemsta sama wychodzi jej na spotkanie, nie może się oprzeć pokusie… Zaczyna, walczy i nagle odkrywa, że to już nie jest to, czego chce. Czy jednak nie okaże się, że jest za późno i, że sama padła ofiarą swoich poczynań?

    Oliver nie pamięta Naomi z dzieciństwa, nie wie, że już się kiedyś spotkali, gdy więc spotykają się w dorosłym życiu, nie może zrozumieć, dlaczego ta piękna, pełna pasji kobieta pała do niego taką nienawiścią. Naomi staje się dla niego zagadką, którą bardzo chce rozwiązać i tak mocno angażuje się w tę łamigłówkę, że nawet nie zauważa, gdy zaczyna coś do niej czuć. Początkowo jest to fascynacja, ciekawość, ale z czasem rodzi się coś więcej. Problem jednak pojawia się w momencie, w którym Olivier w końcu składa wszystkie kawałki układanki i wreszcie odkrywa, kim tak naprawdę jest Naomi. I co teraz, skoro kobieta być może miała kiedyś prawo go nienawidzić, ale tak bardzo go zraniła, że sam już nie wie, co on czuje do niej?

    Historia Naomi i Oliviera jest piękna i romantyczna. Bywa zabawna i ciepła. Przyjaciółki tym razem dodają historii tylko smaczku i nie wkurzają mnie tak, jak w niektórych powieściach. Niektórym może brakować namiętności, bo historia jest pisana bardziej w moim stylu, czyli sceny intymne są w tle, bez opisu. Mamy świadomość, że między bohaterami do czegoś doszło, ale nie wiemy co i jak ;) To z całą pewnością nie jest powieść erotyczna ani nawet nie pochyla się w takim kierunku. Kto więc lubi dosłowne sceny intymne to tu będzie zawiedziony. Mnie akurat taki obrót sprawy pasuje :)

    Kolejne części przedstawię w następnych recenzjach. Mam nadzieję, że choć trochę Was zainteresowałam serią, nawet jeśli trzeba byłoby ćwiczyć na niej angielski lub poszukać translatora ;)


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil


wtorek, 17 stycznia 2023

Once Pure, czyli ostatnia część „Roztrzaskanej przeszłości” od Cecy Robson

 

    Całkiem niedawno pisałam o drugiej części serii „Shattered Past” Cecy Robson i postanowiłam, że tym razem pójdę za ciosem. Przedstawiam Wam, kochani, wydaną po angielsku w 2015 roku książkę „Once Pure” – ostatnią powieść z serii o rodzeństwie Tres Santos.

    Co nieco o Sofii wiemy już z poprzednich części, ale uspokoję. Jeśli ktoś nie czytał dwóch pierwszych pozycji z „Roztrzaskanej przeszłości” to nie jest to konieczne. Wszystko, co ważne autorka przypomina i tutaj. Oczywiście bonusem jest to, że w „Once Pure” dowiadujemy się, co słychać u bohaterów z wcześniejszych tomów, więc mimo wszystko polecam czytać w kolejności, zwłaszcza, że każda książka niesie za sobą wiele emocji.

    Sofia jest już całkiem dorosła. Uczy się pewności siebie, ale nadal jest nieśmiałą kobietą, którą kontakty międzyludzkie napawają pewnym niepokojem. Stała się specjalistką technologii informatycznych i praca wydaje się dla niej idealna. Z całego rodzeństwa to ona właśnie jest najbardziej zżyta ze swoją dysfunkcyjną matką, której to mogliśmy się przyjrzeć w poprzednich tomach historii o rodzinie Tres Santos. Stara się być dobrą, ułożoną dziewczyną, lecz gdy rozpoczyna nowe zlecenie dla swojego przyjaciela z dzieciństwa Kiliana (znanego nam już z pierwszej części serii), nagle rodzą się w niej dawno zapomniane uczucia. Jest tylko jeden problem. Sofia skrywa sekret, który sprawi, że Kilian może zmienić o niej zdanie i przestać postrzegać ją jako delikatną panienkę bez skazy. Mimo wszystko bohaterka ryzykuje i postanawia spróbować szczęścia ze swoim przyjacielem. Wszystko rozwija się całkiem nieźle aż do momentu, gdy Sofia odkrywa, iż nie tylko ona miała poważny sekret. I teraz zadaje sobie pytanie, czy cokolwiek z tego, co czuje do niej Kilian jest prawdziwe, czy to jedynie echo wyrzutów sumienia sprzed lat.

    Kilian jest zachwycony, gdy w jego życiu ponownie pojawia się Sofia, przyjaciółka z dzieciństwa i jednocześnie najmłodsza siostra jego przyjaciela i partnera sparingowego -Mateo. Sofia budzi w nim odczucia ambiwalentne. Z jednej strony przypomina mu o złamanej obietnicy i o tym, co w związku z tym się wydarzyło, ale z drugiej wzbudza w nim ciepło, radość i oczywiście pożądanie. Wie, że Sofia to delikatna istota o pokaleczonej duszy, ale niestety nie spodziewa się, że nosi w sobie jeszcze jeden sekret. Sekret, z którym jest mu ciężko się pogodzić a jednocześnie jest niczym wobec wyrzutów sumienia, które wciąż odczuwa na wspomnienie ich wspólnej przeszłości. Jest to mieszanka wybuchowa, więc nic dziwnego, że w końcu dochodzi do eksplozji...

    Historia o Sofii i Kilianie jest ładna, ale przetykana bólem. Jest tu wiele interesujących, ale nie mniej mrocznych wątków pobocznych. Dla równowagi czytamy tu oczywiście również o kilku szczęśliwych zakończeniach i o ludziach, którzy pokonali swoje demony. Mimo wszystko jednak „Once Pure”, podobnie jak cała seria, jest napisana w mrocznym klimacie. Jest o ludziach z przeszłością. O błędach, które popełniali sami i, za które muszą teraz płacić, ale również o tym, że czasem człowiek znajdzie się po prostu w złym miejscu i czasie a wszystko się roztrzaska w pył. Mimo wszystko książki niosą w sobie też nadzieje. Cecy Robson pokazuje, że nawet najbardziej traumatyczne przeżycia z przeszłości nie muszą przekreślać szczęśliwej przyszłości i dlatego serdecznie polecam całą serię.

    Czy książka ma wady? Pewnie większość z Was uzna, że brak wydania w Polsce to spora wada ;) Czasem też miałam wrażenie, że autorka chciała poruszyć zbyt wiele problemów w jednej serii a nawet w jednej książce. Myślę, że fabuła byłaby bardziej zrównoważona, gdyby Cecy oszczędziła nam tylu smutnych wydarzeń w jednym miejscu. Połowa tych emocji spokojnie by nam wystarczyła ;)


Ściskam i pozdrawiam

Sil


P.S.

Wreszcie miałam chwilę, by przysiąść i wrzucić recenzję. Jeszcze przez parę dni może z tym być różnie, ale staram się ze wszystkich sił, aby nie robić zbyt długich przerw między postami ;)



fot. Sil




poniedziałek, 16 stycznia 2023

Niepotrzebne

Czasem obojętne, ze złością lub żalem
Czasem z bezsilności 
Z bezsenności stale
Czasem pełne furii, frustracji skrywanej
Czasem obojętne z duszy niekochanej
A czasem po prostu zbyt szybkie i gniewne
wyfruwają bezwiednie słowa niepotrzebne



fot. Sil


niedziela, 15 stycznia 2023

„Chłopczyca” wg Avery Flynn, czyli romans trochę inaczej

     Dziś krótko, ale jakby co zapraszam do dyskusji... ;) 


***

    „Tomboy”, czyli w wolnym tłumaczeniu „Chłopczyca” to właściwie trzeci tom serii „The Hartigans” Avery Flynn. Pierwszych dwóch pozycji z serii nie znam i to nie dlatego, że nie jestem ich ciekawa, ale dlatego, że udało mi się kupić tylko tom 3. Dziwne, dlaczego tak jest, ale nie zgłębiałam tematu.

    „Tomboy” został wydany w lutym 2019 roku, jednak nie jest dostępny w języku polskim. Można kupić ebook lub poszukać w internecie, czy jest dostępny w wersji darmowej do czytania online.

    Cała seria, „Chłopczyca” również, ma recenzje raczej takie sobie. Moim zdaniem jest to całkiem dobra książka, bo przełamuje rutynę bogatego, aroganckiego sportowca jako głównego bohatera i słodkiej, dobrej dziewczyny jako głównej bohaterki. Tu wszystko jest postawione troszkę na głowie i tak mi pasuje.

    Główną bohaterką i tytułową chłopczycą jest pielęgniarka Fallon, która łączy pracę w szpitalu z pracą w klinice dla ubogich. Jej największym marzeniem jest skupienie swojej kariery na pomaganiu innym, niestety póki co, jest to niemożliwe, gdyż Fallon nie byłaby w stanie utrzymać się, gdyby pracowała tylko w darmowej klinice. Jest więc nieco przemęczona, ale nie uważa się za osobą nieszczęśliwą. Mimo wszystko, gdy zostaje poproszona przez znajomą o zajrzenie do chorego gracza - Zacha, nie bardzo ma ochotę na tę wizytę i tę konkretną pomoc. Zach jest najbardziej znienawidzonym graczem hokejowym, zaś Fallon jest fanką jego drużyny. Niestety, jego samego nie...

    Powieść bywa zabawna i jest dość ciekawa. Zaczyna się od niechęci między głównymi bohaterami (można więc zaliczyć książkę do romansów w kategorii od wrogów do kochanków), później są cechy powieści z fałszywą parą, bo Zach składa Fallon propozycję nie do odrzucenia. Jest też tajemnica, którą Zach skrywa przed światem. I jest ta nieznośna natura Fallon do naprawiania wszystkich i wszystkiego. Mimo wielu cech łączących „Chłopczycę” z innymi romansami, które czytałam, jest to jednak zupełnie coś innego. Niby prosty romans, ale napisany w interesujący sposób. Oczywiście nie doczekacie się tutaj fajerwerków, ale i tak polecam książkę na jakiś długi zimowy wieczór.



Ściskam i pozdrawiam

Sil


P.S.

Książkę można znaleźć w aplikacji Chapters. Adaptacja nosi tytuł „Król lodu”, ale nie wiem, jakiej jest jakości, bo przerwałam czytanie i zabrałam się od razu za ebook.



fot. Sil


piątek, 13 stycznia 2023

Krótka informacja

Kochani, bardzo mi przykro, ale mam pewne zawirowania ;) i dlatego przez najbliższe kilka dni posty będą się pojawiać pulsacyjnie, że się tak wyrażę ;P Za kilka dni wszystko powinno wrócić do normy :) 

Ściskam i pozdrawiam 
Sil 


czwartek, 12 stycznia 2023

W wolnym tłumaczeniu „Ktoś taki jak Ty”, czyli sam środek serii „Oxford” na read2sleep.pl

 

    Wydana na świecie (w Polsce niestety nie, więc wiecie… angielski lub translator :P) w 2016 roku książka „Someone like you” Lauren Layne, pochodzi z serii Oxford, która na tę chwilę zawiera również cztery inne powieści. Większość z nich czytałam i nie jestem pewna, która podoba mi się najbardziej. „Ktoś taki jak Ty” ma miejsce w mojej osobistej czołówce, więc choć nie jest pierwsza w kolejności, od niej właśnie zacznę.

    Seria jest w pewnym sensie ze sobą powiązana, a mianowicie bohaterowie męscy to współpracownicy i przyjaciele z redakcji magazynu dla mężczyzn „Oxford”. W tym miejscu wspomnę, iż Lauren ma również serię „Stiletto”, która mieści w sobie kilka powieści o pracownicach bliźniaczego magazynu tyle, że dla kobiet. Obie serie się przenikają, bohaterowie się znają, lubią i cenią. Jednak tak naprawdę, każda z pozycji w obu seriach to całkiem różne historie i dlatego można czytać je wyrywkowo.

    Tym razem głównym bohaterem jest mężczyzna – uchodzący za niereformowalnego playboya Lincoln Mathias, który jakimś cudem został drużbą swojego przyjaciela i jednocześnie szefa. Wie, że nie może zawieść Alexa w tak ważnym dla niego dniu, więc skrzętnie ukrywa swoją niechęć do ślubów. Zresztą Lincoln jest uwielbiany przez narzeczonych i ich przyjaciół, nie może więc go zabraknąć nawet, gdyby miał zamiar odmówić. Jednak jest pewna rysa na szkle, bo dzięki swojej reputacji podrywacza, zostaje surowo napomniany przez pannę młodą, iż ma się trzymać z daleka od jej druhny a jednocześnie siostry bliźniaczki – Daisy. Lincoln nie ma nic przeciwko, bo szczerze mówiąc, taki właśnie miał zamiar. Gdy jednak na przyjęciu przedślubnym do sali wchodzi przepiękna blondynka, Lincoln już wie, że zadanie nie będzie proste.

    Daisy ma za sobą traumę. Nieudane małżeństwo, nieudaną historię miłosną. Mało kto wie, że są one nieudane z wielu więcej powodów niż otwarta zdrada jej byłego męża. Daisy umie robić dobrą minę do złej gry, na jej twarzy zawsze jest maska z uśmiechu i uprzejmości, jej aparycja to ciepło południowej piękności, zaś jej maniery są nienaganne pod każdym względem. Ale Daisy nosi w sercu wielką ranę, która przez lata nie chce się zagoić i niechętnie zjawia się na ślubie swojej bliźniaczki. Wesela, przyjęcia przedślubne – to wszystko przywołuje tyle złych wspomnień, plątaninę myśli, ale Daisy da radę. Dla siostry wszystko, prawda?

    Choć początkowo powieść wydaje się kolejnym romansem o singlach, którzy poznali się na weselu, tak naprawdę jest w niej wiele więcej. Ona odkrywa, że on nie jest playboyem, za którego wszyscy go uważają. Wie, że Lincoln po prostu nosi maskę, która ma zamaskować ogromny ból. W dodatku ta maska tak bardzo przypomina jej własną, iż nie może nie poczuć do niego sympatii. On zaś szybko rozumie, że Daisy to ktoś wyjątkowy, do kogo nie można przyłożyć zwykłej miary. Ta kobieta szybko wydobywa z niego sekrety, których nikt inny, nawet najbliżsi przyjaciele nie znają. Lincoln dociera do najgłębszych części duszy Daisy a ona błyskawicznie burzy ściany wokół jego serca. Problem w tym, że Lincoln za wszelką cenę stara się je odbudować, a Daisy? Nie chce więcej cierpieć…

    „Someone like you” to nie jest prosta powieść, ale też nie zawiera sztucznej dramy. Jest piękna i na swój sposób bardzo romantyczna. To powieść o dwóch okaleczonych duszach, które starają się wzajemnie uleczyć, a jednocześnie boją się to zrobić.

    Muszę jeszcze dodać dla porządku, że książka nie ma rewelacyjnych recenzji, a Lincoln jest atakowany przez czytelniczki, zwłaszcza za jedno ze swoich zachowań pod koniec książki. A ja powiem Wam szczerze, że rozumiem. Ludzie nie doceniają, jak wielki wpływ na nasze życie mają wyrzuty sumienia. Czytając tę powieść proponuję uzbroić się w pokłady empatii i wtedy wszystko stanie się jasne ;)


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil


poniedziałek, 9 stycznia 2023

Dziś nieco melancholijnie, czyli mój krótki wiersz "Wspomnienie"


Wspomnienie

Zakołysały się trawy za oknem
Środek zimy, dlaczego więc w deszczu moknę?
Bezpowrotnie utracone, czego mieć nie chciałam
Czego zapragnęłam, również nie dostałam

Dlaczego nie wszystko, co smutne minęło?
Dlaczego wspomnienie dziś do mnie spłynęło
I melancholia jak miecz obosieczny
Każe mi pamiętać, że nikt nie jest wieczny


fot. Sil







niedziela, 8 stycznia 2023

Roztrzaskana przeszłość część druga, czyli krótko o „Once Loved” Cecy Robson


    Serię „Shattered Past” czyli w wolnym tłumaczeniu „Roztrzaskaną przeszłość” przeczytałam kilka miesięcy temu. Jest to trylogia przedstawiająca losy rodziny Tres Santos. Pierwszy tom to historia najstarszego brata – Mateo, drugi to historia jego siostry a trzeci (Once Pure) to opowieść o najmłodszej z rodzeństwa. Pierwsza część, Once Perfect była jedną z pierwszych zrecenzowanych przeze mnie książek na tym blogu i choć wg mnie była najlepszą z trylogii, nie oznacza to, że nie polecę do przeczytania dwóch pozostałych części. Może tylko z odrobinę mniejszym entuzjazmem.

    Książki ze wspomnianej serii nie doczekały się tłumaczenia na język polski, ale są tak szczególne, że nie mogłam ich pominąć na moim blogu. Każda z nich od Once Perfect, przez Once Loved aż do Once Pure (Once Pure pewnie też się w końcu pojawi na read2sleep.pl) to trudne, obciążone emocjonalnie powieści o młodych dorosłych. Każda z książek przedstawia osobną historię, ale jednak książki łączą się ze sobą dość ściśle, dlatego polecam czytać w kolejności.

    Once Loved zostało wydane w 2015 roku a fabuła dotyczy tym razem środkowej z rodzeństwa Tres Santos – Lety oraz jej byłego chłopaka Brodego, którego poznaliśmy w Once Perfect. W części drugiej trylogii dowiadujemy się ponadto, co słychać u Mateo, starszego brata i głównego bohatera powieści Once Perfect.

    Lety nie miała łatwego startu, ale dzięki swojej sile i determinacji do zmiany własnego życia na lepsze, radzi sobie teraz całkiem nieźle. Oczywiście duże znaczenie ma dla niej fakt, że wspiera ją we wszystkim, głównie finansowo, jej starszy brat Mateo (oraz jego urocza żona ;)). Lety walczy o lepsze życie na studiach pielęgniarskich, które opłaca jej brat, a dodatkowo podejmuje pracę, żeby móc zarobić również na własne potrzeby. Lety to wesoła, pełna życia dziewczyna, która ma jednak złamane serce. Po rodzinnej awanturze, której był świadkiem jej chłopak w przeszłości, odcina go od siebie dla „jego dobra”. Nie oznacza to jednak, że przestała go kochać. Pytanie, czy jeśli Brody spróbuje ją odzyskać to, czy da jemu i sobie drugą szanse? A może rodzinne tragedie u jednego i drugiego z bohaterów, nie pozwolą im na ich własne szczęśliwe zakończenie. Czy mają szansę, jeśli każde z nich walczy z tak strasznymi demonami z przeszłości?

    Książka nie jest łatwa, to na pewno. Nie polecę jej dla czystego relaksu. Jest tu trochę przemocy, są wypadki, jest tajemnica, która również ciąży w powietrzu. Ale jest również nadzieja, determinacja, walka, przyjaźń, wsparcie i miłość. Książka jest o tym, że każdy jest kowalem własnego losu. Daje sporo do myślenia. Przypomina, że więzy krwi nie sprawiają, że automatycznie jesteśmy innym winni miłość i szacunek. Jeśli dzieje się źle to dzieje się źle i kimkolwiek jest dla nas oprawca, nie możemy pozwolić, aby zrobił z nas permanentną ofiarę.

    I tym optymistycznym akcentem


Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil




sobota, 7 stycznia 2023

Czy mi się zdaje, czy znów przeczytałam książki o mafii? :P Czyli „Donati Bloodlines”


    Poznajmy autorkę, której jeszcze nie było na moim blogu – Bethany-Kris. Naprawdę warto sięgnąć po jej książki, nawet jeśli tematyka nie do końca mi odpowiada.

    Trylogia (prawdziwa trylogia! Taka, w której następna książka jest kontynuacją poprzedniej) „Donati Bloodlines” została wydana dwa razy. Raz w 2016 roku i raz całkiem niedawno, w 2020. Co ciekawe, w pierwszym wydaniu każdy tom miał inny tytuł. Wydanie z 2020 roku to po prostu „Donati Bloodlines” część 1, 2 i 3. Ta druga opcja bardziej do mnie przemawia i bardziej pokazuje, że jest to jedna historia w trzech tomach.

    Kochani, na początek nie mam dobrych wieści. Nie znalazłam polskiego wydania tej serii. Ale wiem, że inne książki autorki zostały wydane po polsku, więc kto wie? Może i seria Donati zostanie u nas wydana. Jest naprawdę świetna, więc szkoda byłoby zmarnować taki kawał powieści.

    Właściwie nie wiem, jak to się stało, że sięgnęłam znów po książki o tematyce mafijnej. Jak już wspominałam, nie przepadam za powieściami, w których świat przestępczy jest postrzegany jako coś normalnego i są w nim nawet dobrzy przestępcy i źli przestępcy. Oczywiście, ludzie są różni etc. Ale jednak, boss mafijny to nie jest aniołek. Mimo wszystko wciąż pamiętam, że to fikcja literacka. Czytając tę serię musiałam sobie o tym wielokrotnie przypominać ;)

    Emmy to jedyna córka jednego z mafijnych bossów z Vegas. Wie doskonale, że przyjdzie jej kiedyś zapłacić za to, w jakim świecie się wychowywała. Gdy kończy dwadzieścia lat, ten moment nadchodzi. Dla dobra „familji” ma poślubić prawie 30 lat starszego bossa z Nowego Jorku. Problem w tym, że gdzieś między wymuszonymi zaręczynami a przeprowadzką i ślubem, Emma traci głowę dla bratanka swojego narzeczonego.

    Calisto Donati jako najbliższy krewny i prawa ręka Affonso wie, dlaczego jego wuj chce poślubić młodą mafijną księżniczkę. Po tym jak Affonso owdowiał i nie doczekał się legalnego, męskiego potomka, potrzebuje sprowadzić na świat chłopca. Zwłaszcza, że Calisto odmawia przejęcia po nim miejsca na szczycie Donati Casa Nostra. Między Calem a jego wujem jest konflikt i są skrywane tajemnice, ale jest też powinność. Calisto wie, że może bossa nie lubić, ale nie może go nie szanować jako wodza. Tak po protu jest w tym świecie. Niechętnie jednak zostaje w Vegas jako stróż narzeczonej swojego wuja i niechętnie przyjmuje na siebie zadanie doprowadzenia jej do ołtarza dla innego mężczyzny. Zwłaszcza, że Emma to pierwsza kobieta, która sprawia, iż jego krew krąży szybciej.

    Kochani, „Donati Bloodlines” to piękna historia o brzydkim świecie. Jest tu przemoc, która wydaje się naturalna w danych okolicznościach, co zawsze wzbudza we mnie odczucia ambiwalentne. Fabuła jest skrojona świetnie, idealnie do czasu i miejsca akcji. Tajemnice, w które obfituje trylogia są ujawniane powoli i w taki sposób, że od pierwszej do ostatniej strony czytelnik odczuwa coś, co nazywam kreatywnym napięciem. Nie jest ono na tyle silne, by rzucić książką o ścianę, ale takie, w którym nasza wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Bohaterowie też są niezwykle dobrze wykreowani. Emma jest mądrą dziewczyną, silną, dojrzewającą. Calisto to prawdziwy mężczyzna, który mieści w sobie i siłę, i determinację, i wrażliwość. Bohaterowie wiedzą, co jest dobre a co złe i zdają sobie sprawę, że nie są niestety po tej dobrej stronie, ale wciąż dają sobie szansę na miłość.


Ściskam i pozdrawiam

Sil




fot. Sil


piątek, 6 stycznia 2023

Vi Keeland pisze świetnie, ale nie zawsze do mnie przemawia, czyli książka – nomen omen – „Nie dla mnie” (P.S. jest tu jedna informacja, która przez niektórych może zostać uznana za spoiler…;))

 

    Na świecie pojawiła się w 2019 roku zaś w Polsce już dwa lata później. „Nie dla mnie” to kolejna pozycja jednej z moich ulubionych powieściopisarek - Vi Keeland. Tym razem pozycja napisana przez Vi solo i trochę przeczy mojej własnej teorii, że wolę czytać właśnie te książki, których sukcesem Vi nie dzieli się  z innymi autorami… Ok, może tak ogólnie napiszę, dlaczego lubię książki napisane przez samą Vi. Proste, ponieważ nie ma tam nadmiaru dramy. Nie oznacza to, że nie znajdziemy w nich nic głębokiego. Bardziej chodzi o to, że gdy VI Keeland pisze sama, dramatu jest mniej. Taka szczypta a nie cała garść.

    Nie mniej jednak, akurat „Nie dla mnie”, która bardziej mi odpowiada pod tytułem angielskim, czyli „All grown up” niespecjalnie do mnie przemówiła… A to ciekawe, zważywszy, że bohaterka jest bardziej w moim wieku ;)

    Valentina to dojrzała kobieta na zakręcie. Rozwiedziona, pod czterdziestkę z dorosłym synem. Próbuje poukładać swoje życie na nowo, skoro stare rozpadło się na kawałki. Nie żałuje rozstania z mężem ani tego, że znów jest singielką. Mimo wszystko wie, że tak wiele lat spędziła u boku jednego mężczyzny, że trudno będzie teraz ruszyć dalej. Jednak, jak to w większości książek Vi, jest ta najlepsza przyjaciółka głównej bohaterki, która popycha ją w jej zdaniem właściwym dla Val kierunku. Zakłada jej konto na profilu randkowym i niezwykle szeroko określa przedział wiekowy dla potencjalnych partnerów. I, cóż, okazuje się, że jedyny facet, jaki wzbudził zainteresowanie Valentiny jest od niej młodszy o jakieś dwanaście lat ;)

    Ford to młody biznesmen, ale nie całkiem z wyboru. Po śmierci jego rodziców kilka lat wcześniej musiał się zaopiekować siostrą oraz firmą, którą zostawił ojciec. Ok, odniósł już jako taki sukces, ale nie znalazł jeszcze szczęścia w życiu prywatnym. Kobiety w jego wieku jakoś go nudziły a młodsze denerwowały. Gdy jednak w celach służbowych zakłada konto na popularnym profilu randkowym, jedna kobieta zwraca szczególnie jego uwagę. A to, że jest jakieś 12 lat starsza? Drobiazg.

    Rzadko spotykam historie, w których romans dotyczy MC starszej od Li1, nie mówię, że nigdy, ale jednak naprawdę rzadko. Jak już to różnica jest niewielka. W tej fabule rozstrzał mamy naprawdę duży. Ale wiecie, co? To nie to spowodowało, że historia do mnie nie przemówiła. Całkiem mi się ją dobrze czytało aż do momentu, gdy okazało się, że bohaterowie już kiedyś się poznali… Jakoś zepsuło mi to całkiem odbiór powieści, sama nie wiem, dlaczego?

    Historia ogólnie była całkiem przyjemna, łatwa i zabawna. Jak wspomniałam na początku, nie mieliśmy nadmiaru dramy. Dylematy, które pojawiły się między bohaterami wydały mi się bardzo naturalne i odpowiednie do fabuły. Całość ogólnie na plus i pewnie większości miłośników zabawnych romansów się spodoba. Historia pisana oczywiście w mojej ukochanej narracji pierwszoosobowej z perspektywy zarówno bohaterki, jak i bohatera męskiego. Jeszcze nie spotkałam innego rodzaju narracji u Vi.

    Czy polecam? Myślę, że tak, chociaż jak mówi tytuł akurat ta książka była „Nie dla mnie” ;)


Ściskam i pozdrawiam

Sil


1MC – z angielskiego główna bohaterka, Li – główny bohater męski. To nie jest dokładne tłumaczenie, bo dosłownie MC to skrót od angielskich słów główny charakter, a Li od anielskiego interesu miłosnego ;)



fot. Sil


czwartek, 5 stycznia 2023

Tej kobiety nie wolno ci całować… czyli najgorsza książka, jaką ostatnio czytałam…

 

    Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, moi rodzice czytywali harlekiny. Nie wiedziała wtedy jeszcze, co to takiego, ale pamiętam, że mówili wielokrotne, że to nie dla dzieci. Dość wcześnie zaczęłam czytywać romanse, jednak moi rodzice nie mieli o tym pojęcia. Ani razu jednak nie przyszło mi do głowy, aby przeczytać harlekina. Wiecie dlaczego? Od początku wszystkie źródła, które w jakimkolwiek stopniu się dla mnie liczyły, twierdziły, że harlekiny to lektura bezwartościowa. Oczywiście po latach, gdy zmieniłam nastawienie do książek i nie szukam niczego, co przemówi mi do rozsądku a jedynie czegoś, co da mi relaks, zaczęłam znów czytywać różne romanse. Parę lat temu na chwilę przestałam. Było to po tym, jak przeczytałam książkę „Oczy czarownika” (może kiedyś napiszę o niej coś więcej) i uznałam, że to prawdziwe literackie dno, ale teraz lubię książki łatwe, lekkie i przyjemne. O ile oczywiście nie są infantylne, schematyczne lub małointeresujące. Niestety „Tej kobiety nie wolno ci całować” to klasyczny przykład historii nie tyle lekkiej, łatwiej i przyjemnej, co właśnie schematycznej i infantylnej.

    Jak pewnie nie trudno wywnioskować z tytułu, ta książka została przetłumaczona na polski. Autorką jest znana nam już Jessica Lemmon i w Polsce ukazała się w 2021 roku, czyli całkiem niedawno. Skąd mój wstęp o harlekinach? Bo to właśnie wydawnictwo Harlequin Desire wydało tę pozycję po raz pierwszy (w 2020 roku).

    Nawet nie chce mi się poświęcić zbyt wiele miejsca, aby zaprezentować tę powieść. Jest krótka i to jej największa zaleta. Tłumaczenie na polski jest bardzo kiepskie i muszę niechętnie przyznać, że w oryginale książka nieco zyskuje na jakości. Fabuła to zwykły romans biurowy, ale nawet niespecjalnie gorący. Jest pożądanie, jest jakieś zaprzeczenie, że to miłość, jest wpadka i takie tam. Nic, naprawdę nic godnego uwagi. Na tę książkę było szkoda mojego czasu, jedyna zaleta, że na wersji angielskiej poćwiczyłam język. Wersję polską mogłam sobie darować, ale wtedy nie byłabym uczciwa w swojej ocenie. Daję tej pozycji trzy minus, ale tylko dlatego tak dużo, że niektórych może odprężyć, niczym niezbyt ambitna komedia romantyczna w telewizji. Niestety jednak, tu nawet nie ma poczucia humoru. To chyba moja pierwsza tak negatywna recenzja i mam nadzieję, że ostatnia. O ile nie zdecyduję się na recenzję „Oczu czarownika” :P Nie lubię pisać negatywnych recenzji. Wolę jednak znaleźć w książce coś dobrego. Tu, musiałabym chyba użyć mikroskopu…


Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil



środa, 4 stycznia 2023

Nie zawsze

 

To, co wydaje się dobre i piękne
Wszystko, co świat czci i podziwia
To, co czasami nie wróci więcej
Lub to, co po prostu kogoś uszczęśliwia
Nie zawsze to, co widzimy przed sobą
Jest tym dokładnie, czym jest naprawdę
Chciałabym wierzyć, że patrząc za siebie
Poczuję dumę a nie pogardę
Chaos w myślach, sercu i w życiu
To jest normalne, że nie wiesz wszystkiego
Ważne, by wierzyć, że jest coś przed nami
I nie bać się nigdy pytać, dlaczego



wtorek, 3 stycznia 2023

„To, co za nami” – coś trochę innego, na co w Polsce trzeba było trochę poczekać

 

    „To, co za nami” zostało wydane w 2014 roku, ale nie w Polsce. W naszym kraju książka pojawiła się dopiero w roku 2021 i naprawdę nie rozumiem dlaczego. Napisana w duecie, który chyba istniał tylko jednorazowo – Vi Keeland i Dylan Scott, ale który stworzył całkiem miłą dla oka pozycję. Mnie przypadła do gustu, ale powiem szczerze, można znaleźć kilka rzeczy, do których da się przyczepić.

    Dawno nie czytałam powieści, w której bohaterowie nie są pełnoletni i zastanawiałam się, jak to ugryźć. Nie sądziłam, że zainteresuje mnie romans tak młodych ludzi i to z wielu powodów. Przede wszystkim zawsze staram się wczuć w osobowości bohaterów i nie jest to łatwe, gdy jednak mogłabym być ich mamą… Ale najwidoczniej nie jest to też niemożliwe. Druga sprawa, im więcej powieści czytam, tym częściej zastanawiam się, gdzie jednak leży granica absurdu w tych wszystkich zbiegach okoliczności i balansowaniu na granicy prawdopodobieństwa. Oczywiście, zbiegi okoliczności się zdarzają, ale… ale czy aż takie, jak np. tutaj?

    Zack i Nikki są w podobnym wieku, w klasie maturalnej. On pochodzi z dobrej, stabilnej rodziny w słonecznej Kalifornii, ona z dysfunkcyjnej rodziny z Teksasu. On miał życie niemal idealne – inteligenty, przystojny, wysportowany z przepiękną dziewczyną u boku. Ona? Żyła skromnie w przyczepie z chorą mamą, którą sama się musiała opiekować od najmłodszych lat. Nikki bierze życie takie jakie jest i nie narzeka, bo nauczyła się być twarda. Jest inteligentną młodą dziewczyną, wzorową uczennicą, oddaną przyjaciółką. Gdy jednak jej mama umiera na wiele miesięcy przed jej osiemnastymi urodzinami, świat Nikki wywraca się do góry nogami. Nie tylko dlatego, że musi zamieszkać ze swoją ciocią, o której istnieniu nawet nie wiedziała, nie tylko musi się przeprowadzić do Kalifornii, ale jeszcze musi odnaleźć siostrę, bo jak wyznała jej matka w swoim ostatnim liście, Nikki miała bliźniaczkę.

    Zack z pozoru nie ma powodu, aby narzekać na cokolwiek w życiu, jednak coraz częściej to robi. Jego piękna i cudowna dziewczyna zmieniła się ostatnimi czasy i ta zmiana nie przypadła mu do gustu. Stała się małostkowa i wyniosła, zarażona jadem swojej matki, chce być perfekcyjna, chce robić wszystko idealnie tak, aby ludzie mogli mówić o niej tylko w superlatywach. Zack nie tak chce żyć. Chce być sobą, bez zastanawiania się, co ludzie powiedzą. Kocha Emilly, ale coraz częściej dostrzega, że ich drogi się rozchodzą. On pragnie przyjaciół takich, z którymi dobrze spędza się czas. Ona tylko takich, którzy wpasują się w jej idealny świat. W dodatku Zack zauważa, że jego wcześniej szczera i spontaniczna dziewczyna coraz częściej stara się nim manipulować a to już naprawdę działa mu na nerwy. Dlatego, kiedy Emilly daje mu w kość na imprezie, wraca do domu sam. Nie wie jeszcze, że ta decyzja nie pozwoli mu żyć normalnie przez następne pół roku.

    Zack i Nikki spotykają się pół roku po tym, jak ich świat legł w gruzach. Ona jest nową uczennicą w szkole a on czuje się tam jak intruz. Jednak od pierwszego momentu, w którym położyli na sobie spojrzenia wiedzą, że łączy ich więź. Czy jednak ta więź przetrwa tajemnice, które w pewnym momencie wyjdą na światło dzienne? I czy naprawdę istnieje przeznaczenie, które skierowało ich kroki do siebie?

    Kochani, pisałam, że książka ma parę rzeczy, do których mogłabym się przyczepić i muszę wyjaśnić, że właściwie najbardziej zawiódł mnie fakt, iż nie było w niej zaskoczenia. Od początku miałam wrażenie, że tak i nie inaczej rozwinie się fabuła i dlatego czułam się, jakbym czytała odgrzewany kotlet. Jeszcze miałam nadzieję, że może się mylę, że może autorzy specjalnie tak prowadzą akcję, żeby tym bardziej mnie zaskoczyć, ale niestety. To, co wydawało mi się na początku, że się wydarzy, faktycznie miało miejsce. Mimo wszystko polecam tę pozycję, bo powieść była wyjątkowo ciepła i pozytywna w odbiorze. Mówi o trudnych problemach, jednak fabuła nie ocieka dramą. Dramat jest raczej w tle, w przeszłości. Książka ma wiele cudownych scen i naprawdę można czerpać z niej urocze, romantyczne cytaty. Postaci są dojrzałe, nawet jeśli tak młode wiekiem. Warto sięgnąć po powieść, gdy mamy gorszy dzień, bo na pewno go rozświetli :)


Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil 



poniedziałek, 2 stycznia 2023

All the Wrong Reasons – dobra książka, ale…

 

    „All the Wrong Reasons: When something so wrong can feel so right!”1 znanej nam już Jerilee Kaye to naprawdę dobra powieść, pierwsza część mojego ukochanego „All the wrong places” i właściwie przeczytałam ją najpierw, ale niestety. Z trzech książek Jerilee, które znam, ta jest najsłabsza.

    Powieść została wydana w 2018 roku, jest więc stosunkowo świeża. Nie ma polskiego wydania, ale łatwo znaleźć darmowego e-booka w internecie. Można próbować korzystać z translatora, jednak ja jak zawsze polecam próbować czytania po angielsku. Czyż to nie brzmi jak łączenie przyjemnego z pożytecznym? ;) Język może nie jest aż tak prosty jak w niektórych, innych książkach, o których tu wspominałam, ale nie jest też jakiś mega trudny. Myślę, że każdy na poziomie B1 da spokojnie radę przebrnąć przez historię Justina i Adrien i wszystko zrozumieć :)


    Dlaczego uważam, że powieść nie jest tak dobra jak jej druga część? Bo nawet jeśli tytuł serii to w wolnym tłumaczeniu „Gry przeznaczenia” to jednak o ile w części drugiej fabuła mieściła się w akceptowalnych dla mnie granicach prawdopodobieństwa, to tutaj autorkę nieco chyba poniosło. Uważam, że powieść byłaby lepsza bez tego jednego, kluczowego zbiegu okoliczności. Ja po prostu inaczej postrzegam przeznaczenie.


    A teraz do rzeczy…


    Adrien kocha pisać! Można więc powiedzieć, że jest bohaterką bliską mojemu sercu. Pracuje jako dziennikarka i jest bardzo dumna ze swoich osiągnięć, ale niestety jej najbliższa rodzina nie za bardzo popiera jej entuzjazm. Adrien ma narzeczonego, ale nie jest z nim blisko. Będąc dojrzałą kobietą pozostaje dziewicą, czego nie mogą zrozumieć jej przyjaciele. Uważają, że to tylko świadczy o klapie związku z jej przyszłym mężem. Adrien oczywiście się z nimi nie zgadza. Nie odczuwa specjalnego pociągu do swojego narzeczonego, ale nie widzi w tym nic złego. Aż do momentu, gdy odkrywa, że taki pociąg rodzi się w niej do kogoś innego. Przystojnego, nieco zbyt pewnego siebie sąsiada – Justina Adamsa.

    Justin uchodzi za playboya, ale mało kto wie, że nie robi tego bez powodu. Jest dojrzałym mężczyzną i ma normalne zdrowe potrzeby seksualne, ale od urodzenia wie, że nie może się zakochać w dowolnej kobiecie, gdyż jego małżeństwo dawno zostało zaaranżowane. Pochodzi z wyższych sfer, podobnie jak jego wybranka, której nigdy nie poznał, ale niedługo ma się to zmienić. Próbując oszczędzić sobie bólu, zrezygnował z zaangażowania się w jakikolwiek związek uczuciowy i świetnie mu to wychodziło aż do momentu, gdy na jego drodze staje piękna, urocza, nieśmiała i bardzo niewinna sąsiadka. I nagle Justine nie może sobie przypomnieć, dlaczego do tej pory tak spokojnie podchodził do sprawy swojego zaaranżowanego małżeństwa? Jak mógł myśleć, że da radę się związać z kimś, kogo nawet nie zna? Gdy więc przychodzi ten moment, że rodzice żądają od niego uhonorowania umowy i poznania narzeczonej, Justin czuje, że musi zrobić wszystko, aby nie stracić Adrien.

    Moi drodzy, powieść jest naprawdę fajna. Zabawna, ciepła, gdy trzeba – namiętna, chociaż nie epatuje seksem. Jest miła dla oka, przyjemna. Pojawia się na chwilę mój ulubiony Jin Starck ;) I właściwie jedyne, co mogłabym zarzucić tej pozycji to właśnie ta kwestia nadmiaru zbiegów okoliczności. Ok, można wierzyć w przeznaczenie, można miewać zbiegi okoliczności. Przypadki chodzą po ludziach a świat jest mały, ale jeszcze raz przypomnę słowa klasyka „Prawda od fikcji różni się tym, że fikcja musi być prawdopodobna a prawda nie”. W tym przypadku fikcja wydawała mi się nazbyt nieprawdopodobna i właśnie za to ogólne wrażenie powieść spadła u mnie w rankingu. W dodatku troszkę tu za dużo mini dramatów, których nie doszukałam się w części drugiej. I jeszcze zakończenie. Cóż. Słodkie, ale nudnawe :) Powieść fajna na jakiś długi wieczór, ale nie zapadła w moje serce tak, jak to zrobiła część druga, czyli „All the wrong places”. „Wszystkie złe powody” to przyjemna lektura, ale na jeden raz.


Ściskam i pozdrawiam

Sil


1W wolnym tłumaczeniu tytuł to „Wszystkie złe powody: Jak coś tak złego może być tak właściwe!”



fot. Sil


Najpopularniejsze posty :)