wtorek, 4 lipca 2023

Z ciężkim sercem (nomen omen), ale już sama nie wiem, co myśleć, czyli w dzień po premierze najnowszej powieści Vi Keeland


    2 lipca moja ulubiona aplikacja do zakupu oraz czytania e-booków poinformowała mnie, że mogę kupić w przedsprzedaży najnowszą powieść Vi Keeland. Chyba już wszyscy wiedzą zatem, że jest to jedna z moich ulubionych autorek... 3 lipca (tak, wczoraj) otrzymałam informację, że moje zamówienia jest gotowe. Cóż, to pewnie wyjaśnia dlaczego nie spałam do 2 w nocy 4 lipca... ;) W ten właśnie sposób w moje ręce trafiło „Something Unexpected”, które oczywiście jeszcze nie jest dostępne w języku polskim, ale pewnie za kilka miesięcy ta drobna niedogodność zostanie naprawiona i pojawi się oficjalne polskie wydanie. Jednak to mnie już nie będzie interesować i to nie dlatego, że ostatnio wolę czytać powieści w języku oryginalnym, ale niestety z ciężkim sercem muszę przyznać, że z pewnych przyczyn historia Nory i Becka nie będzie raczej czytana przeze mnie po raz drugi.

    Tak, jak już się Wam skarżyłam kilka postów temu, ostatnio nie mogłam natrafić na żadną dobrą powieść. Każda, po którą sięgnęłam w ostatnich miesiącach, w jakiś sposób mnie zawiodła. Czasem był to nadmiar dramy, a ja nie znoszę dramy w nadmiarze. Czasem źle zakwalifikowany gatunek literacki, jak ten nieszczęsny milioner psychopata. Bywali też zbyt płascy bohaterowie czy, dla odmiany, akcja bez żadnych emocji. Czasem język był tak prosty, że odpowiedni bardziej do podwórkowych romansów nastolatków niż dla literatury pięknej… Były też inne powody, ale przyczyna, dla której dwa razy się zastanowię, zanim polecę "Coś nieoczekiwanego" (w wolnym tłumaczeniu) jest zupełnie inna. Ta książka jest po prostu za ciężka, przeładowana emocjonalnie i do tego... niestety jest odgrzewanym kotletem.

    Powiem szczerze, że gdy przeczytałam opis na okładce, byłam mocno zaciekawiona i, gdyby powieść została utrzymana w tym klimacie, właśnie czytalibyście tu same ochy i achy! Brzmiało super, jak lekki i wesoły romans, idealny na lato i leżaczek. Pisząc w naprawdę dużym uproszczeniu, z opisu na okładce wynikało, że świetny, ale nieco zbyt poważny Beck jest wściekły na swoją babcię, która wraz z okropnie szaloną przyjaciółką wyrusza w podróż pełną przygód. Przypadkowo okazuje się, że tą przyjaciółką jest seksbomba, z którą o mało co Beck nie przeżył gorącej przygody na jedną noc. Oczywiście, gdy odkrywa, kim jest Nora okazuje się, że jednak się nie znoszą, ale i nie przestają się pragnąć. Przeżywają mnóstwo fajnych przygód, jest namiętnie, zabawnie, ciekawie itp. Niestety, ten opis jest zachęcający (oczywiście przy założeniu, że ktoś chce przeczytać fajny, zabawny romans), ale jednocześnie zupełnie nie oddaje treści książki...

    Powieść jest głęboka, ale nie jestem pewna, czy w dobrym tego słowa znaczeniu, bo czasem miałam wrażenie, że zaraz utonę. Jest typowym wyciskaczem łez i to niezależnie od rodzaju zakończenie. Jest w niej wiele pięknych przesłań, ale tak ciężkich, że aż głowa boli od tego ciężaru. I niestety jest znów, podkreślam, znów o strasznych, okropnych problemach zdrowotnych. Czy pisząc "Letnią propozycję", czyli swoją zeszłoroczną powieść, Vi Keeland pobiła jakiś rekord sprzedaży, że znów pisze coś w tym stylu? Może jakaś mała przerwa emocjonalna dla nas, wiernych Czytelników? Może bardziej coś jak w opisie na okładce? To przecież nie zawsze musi być coś, co jest głębsze od emocjonalnej studni!

    Podsumowując. Oczywiście, książka technicznie bez zarzutu. Nawet jednego. Akcja spójna, ciekawa, wciągająca. Bohaterowie cud miód i orzeszki – Nora piękna, ale nie przeidealizowana, odważna, z charakterem, ciekawą pasją itp. a Beck to prawdziwy, fajny, opiekuńczy facet. Tajemnice intrygujące, choć muszę się przyznać, że niestety wszystko przewidziałam, praktycznie w 100 % (może w 99... ;)), więc tu minus. Wciąż wolę jak mnie powieść czymś zaskakuje. Nie ma tego autoplagiatu, którego spodziewałabym się przy odgrzewaniu kotletów. Raczej dobra powieść na dany temat niż autoplagiat, więc za to plus. A jednak nie jestem pewna, czy polecać tę pozycję. Jeśli czytaliście "The summer proposal" (Letnią propozycję) i chcecie więcej tego typu książek to tak, polecam. Jeśli chcecie czegoś, co wyciśnie z Was tyle emocji, że ło-mój-Boże, też polecam. Jeśli jednak liczycie na czysty letni relaks przy dobrej książce, ale nie takiej, która Was emocjonalnie przygniecie, z ciężkim sercem nie mogę polecić. Wgniotłoby Was w leżak ;)


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)