![]() |
| fot. Sil |
Z miłości do czytania i pisania... przed snem ;)
![]() |
| fot. Sil |
Plan ucieczki
Silentia
![]() |
| fot. Sil |
Święty spokój
![]() |
| fot. Sil |
To nie jest pierwszy raz, gdy czytam podobną historię. Nie jest też pierwszy, gdy o podobnej słyszę. Artykuł z portalu Onet.pl "Urodziła się po to, by opiekować się chorym bratem. "To był plan rodziców"" (Magdalena Gorostiza) nie jest dla mnie nowością, a jednak podobne historie smucą mnie za każdym razem tak samo.
"Urodziła się po to, by opiekować się chorym bratem..." to historia młodej kobiety, lekarki, która została powalana do życia tylko w jednym celu. Po tym, jak jej rodzicom urodził się ciężko chory syn, zdecydowali się na poczęcie drugiego dziecka, aby pierwszemu zapewnić opiekę. I już w tym momencie mogłabym zakończyć streszczenie artykułu, bo historia w nim zawarta staje się bulwersująca. Jeżeli rodzice poczynają dziecko tylko dlatego, aby zapewnić komuś opiekę, jest to po prostu niemoralne. Dziewczynka od najmłodszych lat była uczona opieki nad bratem. Nie było mowy o zabawie czy dzieciństwie,. Wpajano jej, że najważniejszy dla niej musi być starszy brat i jego dobro. Całe jej życie było podporządkowane pod brata i potrzeby rodziców. Ale żeby tego było mało, matka i ojciec nie poświęcali się synowi. Chorym chłopcem opiekowały się babcie, opiekunki lub właśnie młodsza siostra. I to już druga, ogromna niemoralność w historii młodej kobiety - syn jest odpowiedzialnością rodziców a nie rodzeństwa. Żeby tego było mało, córka dla rodziny poświęciła wszystko - pasje, dzieciństwo, młodość. Poszła na medycynę, bo rodzice uważali, że tak będzie najlepiej. Lecz, gdy zapragnęła odrobiny wolności dla siebie, rodzice postawili sprawę jasno. Jeżeli nie będzie non stop do dyspozycji ich i starszego brata to ją wydziedziczą. To była trzecia, choć nie ostatnia niemoralność w historii. Pojawiła się jeszcze jedna rzecz. Rodzice kobiety zdecydowali się na trzecie dziecko. Mieli kolejnego, zdrowego syna i tym synem się zajmowali, ten syn miał wszystko i nawet nie musiał patrzeć w kierunku starszego brata. Od tego była przecież siostra, bo od opieki jest córka. Ale wiecie co? Choć może to ostatnie jest kwestią bardziej sprawiedliwości niż moralności, to bulwersuje mnie najbardziej, ponieważ jest mi najbliższe. Pamiętam, jak urodziłam drugiego syna i część mojej dalszej rodziny była zawiedziona, że to nie dziewczynka. Jedna z ciotek skomentowała "Chyba będziesz musiała spróbować jeszcze raz, żeby mieć córkę". Na moją odpowiedź, że chciałam mieć dwóch synków i jest dobrze, jak jest usłyszałam "No to kto się tobą zaopiekuje na starość?" Wtedy zrozumiałam. W Polsce, ale może i nie tylko w naszym kraju, kobieta wciąż ma być podporządkowana mężczyźnie. Wg mojej ciotki urodziłam "dwa książątka" a do roboty nie ma nikogo, bo nie ma dziewczynki. I to jest straszne. To jest niedopuszczalne wręcz myślenie, któremu wciąż hołduje tak wielu mężczyzn, ale i (o zgrozo!) kobiet.
Dwadzieścia parę lat temu jedna z moich dalszych kuzynek urodziła syna, a później następnego i następnego. Uznała, że nie przestanie rodzić, póki "nie urodzi sobie córki do pomocy". Straszne myślenie, ale w ten sposób doczekała się siedmiorga dzieci i na tę chwilę to córka jest małą księżniczką wśród tylu starszych braci.
Ale wróćmy do meritum. Zawsze drażniło mnie przekonanie u niektórych matek i ojców, że ich dzieci są im coś winne. "Będziesz się mną opiekować na starość!" - słyszałam to zdanie tyle razy, choć na szczęście nie od własnych rodziców. "Dałam ci wszystko a ty jesteś taka niewdzięczna!" - kolejne popularne zdanie. "Będziesz się opiekować młodszym rodzeństwem, taki masz obowiązek" - usłyszałam też kiedyś, jak matka pouczała moją koleżankę. Nie, rodzice. Wasze starsze dzieci nie mają opiekować się za was młodszymi z obowiązku. Rodzeństwo powinno opiekować się sobą wzajemnie, wspierać się wzajemnie, ale na zasadzie miłości, chęci. Nie dlatego, że wam się nie chce i pragniecie pozbyć się problemu. I nie, dzieci nie są wam winne opieki na starość. Mogą się opiekować, jeśli tego chcą, bo czują z wami głęboką więź opartą na miłości. Jeśli myślicie, że poczęliście dzieci, zwłaszcza córki, aby kiedyś mieć pielęgniarki, to nie powinniście tymi rodzicami w ogóle być.
Kochani, wszystkie posty na read2sleep.pl to są moje poglądy lub moja twórczość. Każda interpretacja książki, każdy komentarz do artykułu to jest moje subiektywne postrzeganie danej kwestii, oparte na wieloletnim doświadczeniu życiowym. Zachęcam do lektury, dyskusji, polemiki.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
| fot. Sil |
![]() |
| fot. Sil |
Choć grudzień trwa już od ładnych kilku godzin, ja wciąż jeszcze jestem w listopadzie, a właściwie w październiku... lub może we wrześniu - nie jestem pewna. W każdym razie nie jestem jeszcze mentalnie w grudniu, który zaskoczył mnie jeszcze bardziej niż kilka ostatnich miesięcy. Zaskoczył mnie nawet bardziej niż zima drogowców, co jednak o czymś świadczy... i teraz patrzę za okno na rozpadającego się bałwana, wciąż nie mogąc się zdecydować, czy na nadejście grudnia się cieszyć, czy nie. Chyba jednak będę się cieszyć.
Podsumowanie roku 2025 za kilka tygodni, jednak już teraz mogę powiedzieć, że mijający powoli rok bardzo mnie zawiódł i to główny powód, dla którego jednak cieszę się z nadejścia jego ostatniego miesiąca. Im szybciej minie grudzień, tym szybciej minie cały rok, o którym mogę powiedzieć jedno - ROZCZAROWUJĄCY.
Okej, wyżaliłam się trochę i jakoś mi lżej, dzięki ;). A czego możecie spodziewać się w rozpoczynającym się odwilżą grudniu na read2sleep.pl? Wierszy! Tak, ostatnio jestem nastrojona poetycko, więc wierszy pewnie trochę będzie. Będzie również mikro opowiadanie lub dwa, zależy ile znajdę czasu na pisanie. Czy będzie jakaś recenzja? Może, może... To też zależy od czasu i tego, czy będzie dla mnie łaskawy. Jeśli znajdę chwilę na spacer, będzie również fotorelacja. Może wrzucę jakiś świąteczny przepis kulinarny? Tak, mogę się o to pokusić ;). W każdym razie read2sleep.pl na pewno nie będzie świecił pustkami, więc zapraszam.
Życzeń jeszcze nie składam, zrobię to w stosownym czasie ;). Na razie po prostu
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
| fot. Sil |
![]() |
| fot. Sil |
Gdy miałam dwanaście lat, wzięłam udział w szkolnym konkursie literackim. Był to trochę inny konkurs niż byłam przyzwyczajona, gdyż zamiast napisać tekst w domu i go oddać do oceny, zostałam zamknięta wraz z kilkunastoma osobami w sali na dwie godziny lekcyjne i tam musiałam napisać wypracowanie. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale później przyszło mi do głowy, że już sama forma była bez sensu. Nie tylko dla dyslektyka i dysortografa, którym jestem, ale również dla "zdrowych" uczniów. A dlaczego tak myślę? Bo to nie był egzamin! To nie był nawet konkurs polonistyczny! To był konkurs dla dzieciaków, które lubiły pisać! Ale od początku...
Temat wypracowania, które mieliśmy napisać zamknięci w klasie na 90 minut brzmiał: "Książka, która zmieniła moje życie". Jedyny temat, bez możliwości wyboru. Dramat! Przecież nie każdy, kto ma talent pisarski, lubi czytać książki. Zresztą nawet, jeżeli naprawdę lubi, niekoniecznie mógł natrafić na książkę, która zmieniła jego życie w jakikolwiek sposób. Ja do dziś na taką książkę nie trafiłam... Podeszłam więc do tematu kreatywnie i, ponieważ miałam już za sobą kilka pseudoliterackich prób, opisałam "książkę", którą sama napisałam. Było to raczej opowiadanie niż książka, ale dla dwunastoletniej mnie była to książka. Pisałam ją odręcznie w grubym zeszycie a moja polonistka, która się z nią zapoznała, napisała do mnie bardzo miłą notatkę. Ta "książka" wraz z notatką od nauczycielki w pewnym sensie naprawdę zmieniły moje życie, bo uznałam, że pisanie jest jedną z tych rzeczy, które kiedyś będę chciała robić. Jednak moje wypracowanie konkursowe zostało przyjęte bardzo źle. Nauczyciele oceniający napisali w uzasadnieniu, że tylko cudza książka może zmienić życie a nie własna, więc moje wypracowanie napisane konkursowe jest nie na temat. Nie wiem, czy po tych kilkudziesięciu latach, które minęły, bardziej szokuje mnie dziwna formuła konkursu literackiego, czyli zamknięcie kilkunastu osób w sali na 90 minut, mało sensowny temat czy tak schematyczna i zamknięta opinia jurorów. Również brak wzięcia pod uwagę mojej dysleksji był dla mnie szokujący. Nauczycielka pilnująca uczestników uznała, że konkurs nie jest obowiązkowy, więc nie widzi powodu, dla którego miałaby mi dawać specjalne warunki. A teraz najciekawsze! Tym specjalnym warunkiem z mojej opinii, tym jedynym, na którym mi zależało, było... wydłużenie czasu na pisanie, abym mogła dokonać autokorekty. Nie pozwolono mi na to, gdyż wg pani pilnującej, byłoby to niesprawiedliwe wobec innych uczestników. Bardzo ciekawe, zwłaszcza, że byłam jedynym dzieckiem SPE (specjalne potrzeby edukacyjne) wśród konkursowiczów.
A teraz dlaczego uważam, że tego typu szkolne konkursy literackie bywają pozbawione sensu. Przede wszystkim warto zapamiętać, że szkolny konkurs to nie egzamin ósmoklasisty. Nie jest obowiązkowy i powinno się docenić uczniów, którzy chcą poświęcić swój czas i energię na coś więcej niż tyle, ile trzeba. Należy docenić kreatywność i oceniając nie opierać się na schematach. W przeciwnym wypadku stanie się coś strasznego, podetnie się młodej osobie skrzydła. Po drugie dzieci SPE też mają prawo brać udział w konkursach, ale ten udział nie wymazuje ich trudności. Będą się borykać z nimi nadal i, aby konkurs był dla nich sprawiedliwy, należałoby wziąć pod uwagę zalecenia z opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
na twarzy, po latach ponad wszystko gorących
na skórze dłoni, gdy spracowane życiem
na wylewkach szarych, którym nieskazitelność
nie była dana przez brak cierpliwości
i są te, których przecież wcale nie widać
może tylko w oczach i w nagłej zadumie
jakiś znak, że nie wszystko kończy się szczęśliwie
lub, gdy niewinność skradziona spod stóp codzienności
Sil
![]() |
| fot. Sil |
Od jakiegoś czasu czytam niezliczoną ilość artykułów na temat handlu w Polsce i Europie. Sprzedawcy, rządzący itp. walczą z napływem tanich produktów z Chin i nie tylko. Czytam, że Polacy coraz częściej robią zakupy na platformach/w aplikacjach pozwalających kupować za ułamek ceny produkty, które w Polsce są drogie. Podobno przez to polski handel cierpi. A moim zdaniem nie do końca tak jest. To nie tylko tanie, chińskie platformy wpływają na mniejsze zyski polskich handlowców, lecz... robią to oni sami, ponieważ Polacy coraz częściej widzą, że są po prostu oszukiwani.
Nie korzystam z tanich, chińskich platform z kilku powodów. Jeden z nich jest obśmiewany przez znajomych, bo mówię, że nie korzystam z przyczyn etycznych. Dlaczego jest obśmiewany? Słyszę "Te same produkty, powstałe w ten sam sposób masz też na polskich platformach. Tylko drożej". Może i mają rację, ale wciąż jednak mam jakąś wewnętrzną barierę. Drugim powodem jest ekologia, trzecim zaś chęć wspierania rodzimych biznesów. I... szczerze? Powoli zaczynam się czuć jak wielka frajerka (wybaczcie kolokwializm), ponieważ polscy sprzedawcy, o których interesy tak dbam, z zimną krwią po prostu mnie oszukują. Poniżej tylko jeden z licznych przykładów nieuczciwych sytuacji, które mnie ostatnio spotkały.
Chciałam kupić klocki dla syna, dość drogie, bo kosztowały 230 zł. Miałam je w ofertach obserwowanych od dłuższego czasu i cena wynosiła dokładnie tyle, gdy wreszcie podjęłam decyzję, że już czas. To wczoraj w końcu chciałam sfinalizować transakcję, ale coś mi przerwało, więc dodałam produkt do koszyka i chciałam wrócić do zakupu dziś. Jakież było moje zdziwienie, gdy następnego dnia w koszyku wartość mojego zamówienia wzrosła do 298 zł, choć sklep wciąż miał te same, cztery sztuki na stanie. Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego przez noc klocki podrożały tak znacznie? I niestety, już się domyślam. Za dwa tygodnie Mikołaj... Najbardziej zbulwersowało mnie to, że platforma zakupowa od razu podpowiedziała mi inną ofertę, rewelacyjną z SUPERCENĄ. Za 289 zł. Dziękuję, nie skorzystam. Klocki syn dostanie już po świętach, gdy ceny wrócą do normy. Lub, gdy napotkam na przedświąteczną "promocję"...
Dlaczego zdecydowałam się o tym napisać? Bo mam naprawdę już dość łzawych artykułów o tym, jak chińskie, tanie aplikacje zakupowe niszczą handel w Polsce. Otóż to nie tylko chińskie platformy. Robią to również sami, polscy sprzedawcy.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
Kochani!
Zapraszam na moje kolejne mikro opowiaanko "Listopadowy szept". Treść to oczywiście wytwór mojej wyobraźni i nie jest oparta na faktach. Tematyka obyczajowa.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
| fot. Sil |
| fot. Sil |
Po raz kolejny zawiodła mnie polska szkoła. Może powinnam napisać, że tylko jeden, konkretny nauczyciel, ale jednak podobnych zdarzeń jest tak wiele, że nie mogę się do tego zmusić. Cieszyłam się na wybór z kanonu lektur książki "Psie troski" Toma Justyniarskiego. Nie, nie tak! Ja się nadal cieszę, że tak wspaniała opowieść trafiła w ręce znanych mi dziewięciolatków! Zawiodło mnie coś zupełnie innego. Omawianie lektury z nauczycielem. Podczas omawiania historii w klasie dzieci od nauczyciela dowiedziały się, że tylko psy są wartościowe, bo pomagają człowiekowi, koty zaś są zupełnie niepotrzebne. Na protesty i oburzenie młodych umysłów, uczniom odpowiedziano, że oczywiście trzeba koty szanować i tak dalej, i tak dalej. Następnie DOROSŁA OSOBA prowadząca lekcję zaczęła pogardliwie parodiować zachowanie kotów. Bardzo dojrzałe, prawda? I jakie edukacyjne?
A teraz mam szczerą propozycję dla szanownego grona pedagogicznego. Tym, którzy jeszcze tego nie zrobili, proponuję z całą stanowczością, aby przeczytali lekturę "Psie troski" ze zrozumieniem. Zwłaszcza zdanie z ostatniej strony książki, czyli "człowieka można ocenić poprzez jego stosunek do zwierząt". I nie, nie chodzi o to, żeby traktować zwierzęta przedmiotowo i cenić tylko te, które się człowiekowi do czegoś przydadzą. Oblana lekcja z empatii, wrażliwości i czytania ze zrozumieniem.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
| fot. Sil |
Powinnam ten post zacząć podobnie jak zaczęłam komentarz do CzaroMarownika na 2026, czyli... po rewelacyjnym Czarownym Kalendarzu autorstwa Joanny Laprus na rok 2025, przyszedł niewielki zawód. Mam wrażenie, że tym razem w moje ręce trafiła wersja budżet a nie ta pełnowartościowa. Oczywiście muszę uczciwie przyznać, że gdybym zobaczyła Czarowny 2026 nie wiedząc o istnieniu wersji na 2025 rok, pewnie byłabym całkiem zadowolona. Niestety jednak, wydany w 2024 roku Kalendarz Czarowny na rok bieżący był tak piękny i dopracowany, że trudno byłoby go przebić, więc najwidoczniej wydawca nawet się nie starał. Świat Książki wyraźnie nie chciał inwestować zbyt wiele w rewelacyjną tłoczoną okładkę, jak było w poprzednim numerze, ani w ilość ciekawych stron. A choć cena okładkowa nowego Czarownego jest o 20 zł niższa, chyba jednak wolałabym zapłacić nieco więcej i mieć powtórkę z rozrywki.
Kalendarz Czarowny na 2026 rok jest wydany poprawnie. Gruba, ładna okładka w fajnym odcieniu niebieskiego, kilka kolorowych akcentów, ładne grafiki w środku. A jednak widać, że jest to półka niżej niż wytłoczony awers poprzedniej wersji. Zeszłoroczna zieleń bardziej też kojarzyła się z naturą, do czego nawiązuje treść kalendarza. Tegoroczne wydanie wydaje się być bardziej... nienaturalne. Widać również gołym okiem różnicę w grubości książki (zdjęcie poniżej), co również troszkę mi przeszkadza.
Kalendarz Czarowny Joanny Laprus na 2026 rok, na pewno jest ładny, ciekawy czy inny. Świetnie nada się na prezent świąteczny, zwłaszcza dla kobiet (myślę, że tych dojrzałych). Cieszy oko, jest przejrzysty i jest w nim sporo miejsca na osobiste notatki. Dużym minusem w porównaniu do ubiegłorocznej wersji jest wygląd, który jest mniej atrakcyjny, mniej korespondujący z treścią. Oczywiście uboższa zawartość informacyjna również była dla mnie sporym zaskoczeniem i, gdyby nie to, że byłam ciekawa, co Świat Książki i Joanna Laprus mają do zaoferowania na rok 2026, na pewno bym go nie kupiła. Nie wiem, czy kupię w przyszłym roku.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
| fot. Sil |
w biegu i rozbłysku
księżyc w bobrzej pełni
tak, miałam nadzieję,
że wszystko się spełni
przegapione blaski
przez tak zwane życie
krążyły wokół cienie
by zniknąć o świcie
lecz gdy nie minęła doba
pełna światła, z mroku
pragnienie podziwu
pragnienie uroku
przeszyło niczym sny
choćby się nie chciało
gdy przez ręce przelało się
ukochane ciało
dziś, kiedy w oddali
wszystko zimno mija
już nie widzą te oczy,
które mgła spowija
i wśród mdłości chwili
zapomniane piękno
odciska na ciele
niewidzialne piętno
Sil
![]() |
| fot. Sil |
![]() |
| fot. Sil |
![]() |
| fot. Sil |
![]() |
| fot. Sil |
ze wszystkich znanych czarownic widzianych
i tych niewidzialnych duchów i upiorów
po wszystkie wampiry, zombi, szkieletory
nad wszystkie świata i wszechświata zmory
zaklęcia posłane formuły szeptane
by tak choć na niby
tak niepozornie
poczuć niezwykłości
czarów i magii
by los już na zawsze
uśmiechnął się do mnie
zapachy dymów i liści nad miastem
dynie ucierpiały, a jednak się śmieją
niech już zapłoną niezwykle lampiony
czy czary istnieją? czy nie istnieją?
Sil
![]() |
| fot. Sil |
![]() |
| fot. Sil |