![]()  | 
| fot. Sil | 
Z miłości do czytania i pisania... przed snem ;)
![]()  | 
| fot. Sil | 
![]()  | 
| fot. Sil | 
ze wszystkich znanych czarownic widzianych
i tych niewidzialnych duchów i upiorów
po wszystkie wampiry, zombi, szkieletory
nad wszystkie świata i wszechświata zmory
zaklęcia posłane formuły szeptane
by tak choć na niby
tak niepozornie
poczuć niezwykłości
czarów i magii
by los już na zawsze
uśmiechnął się do mnie
zapachy dymów i liści nad miastem
dynie ucierpiały, a jednak się śmieją
niech już zapłoną niezwykle lampiony
czy czary istnieją? czy nie istnieją?
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
![]()  | 
| fot. Sil | 
Kochani!
Tak, jak obiecałam, poniżej znajduje się pierwsze (współcześnie) z moich mikro opowiadań "A gdy przyszła jesień...". Tematyka miłosna i obyczajowa. Historia oczywiście jest zmyślona a wszystkie fakty w niej zawarte są wytworem mojej wyobraźni. Miłej lektury!
Ściskam i pozdrawiam
Sil
A gdy przyszła jesień...
Silentia
    Nie wiedzieć kiedy minął październik... A właściwie dopiero mijał, bo teraz, gdy Agata stała na moście wpatrzona w zieloną taflę długiego stawu, był jego przedostatni dzień. Nie tak miał wyglądać jej październik, nie tak miniony wrzesień. Jesień to miał być nowy początek, pełen radości i miłości, ale niestety. Nie było jej to dane.
    Choroba przyszła cicho i podstępnie, gdy akurat Agata zaczynała układać sobie nowe życie po rozwodzie, po burzliwym rozwodzie, chciałoby się rzec. Tomek nie był łatwym mężem ani w ich wspólnym życiu, ani podczas rozprawy kończącej ich siedem lat małżeństwa, które ona uparcie nazywała "siedem lat nieszczęścia". Ale rozwód wreszcie orzeczono a wyrok uprawomocnił się wiosną. A latem? A latem spotkała miłość swojego życia, szkoda tylko, że tak szybko musiała z niej zrezygnować.
    Adam nie rozumiał, gdy w połowie września, tuż przed tym, jak postanowili wyjechać razem na romantyczny weekend, Agata nagle zadzwoniła i odwołała wszystko. "Wybacz mi, nie gniewaj się..." - szeptała do słuchawki, chociaż on nie był zły. Zawiedziony? Tak. Zraniony? Oczywiście. Aż w sercu ją ścisnęło, gdy tylko przypomniała sobie ból w jego głosie. Próbował ją zrozumieć, czuła to. Chciał spotkać się i porozmawiać. "Aguś, coś wymyślimy, cokolwiek się stało damy radę" - zapewniał. I doskonale wiedziała, że tak by właśnie było. Oczywiście, że byłby przy niej, że nie porzuciłby jej w nieszczęściu. Ale ona nie mogła mu tego zrobić. Adam też był po przejściach, też miał za sobą zawód miłosny i ciężkie rozstanie. I tak, jak ona, pragnął teraz na spokojnie ułożyć sobie życie, założyć rodzinę. A ona? Nie tylko nie wiedziała, czy długo będzie jej dane żyć na tym świecie, ale jeszcze, czy w ogóle będzie mogła mieć dzieci. "Nie ma dużego zagrożenia, stadium jest wczesne. Miała pani dużo szczęścia, że tak szybko do nas trafiła. Prosty zabieg, kilka wlewek chemii. Za kilka lat zapomni pani, że w ogóle coś takiego się przydarzyło"- zapewniał lekarz, ona jednak nie była już taka pewna. Nowotwór to nowotwór. Nie ma pewności nigdy. Nie mogła więc obarczać takim ciężarem mężczyzny, którego pokochała. Adam byłby z nią bez względu na wszystko, ale zasługiwał na kogoś lepszego. Zdrowego, bez ryzyka.
    Dziś była już po operacji, dochodziła do siebie. Spacerowała, gdy tylko miała możliwość, czytała książki. W listopadzie miała już wrócić do pracy, czekali na nią w przedszkolu, w którym pracowała. Dostała mnóstwo laurek od dzieci, chociaż była tylko sekretarką. "Jeszcze jutro, ostatnia chemia i mogę na razie zapomnieć o tym koszmarze..." - myślała, śledząc wzrokiem stado szarych kaczek - "Jeszcze tylko chwila i życie znów wróci na właściwe tory".
    Nazajutrz dotarła na swoją ostatnią wlewkę chemii.
- Wreszcie kończymy. Cieszy się pani? - zagadnęła ją miła, starsza pielęgniarka. To była jedna z tych osób, która była we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Ciepła, współczująca, z tym delikatnym uśmiechem, pełnym życzliwości dla pacjentów.
- Oczywiście - Agata również posłała uśmiech w stronę pielęgniarki - Tylko za panią będę tęsknić, pani Olu.
- A jednak nie powiem, że będę tu na panią czekać. Będę trzymać kciuki, byśmy w tym szpitalu więcej nie musiały się spotykać.
- Dziękuję - Agata skinęła głową na znak, że rozumie. 
Poszły wykonać jeszcze jakieś badania, kilka standardowych pytań i Agatę podłączono do kroplówki z trucizną. Na szczęście zatruć miały się tylko komórki rakowe, nic więcej.
    Kroplówka kapała powoli, w pokoju panował półmrok i nic nie mąciło ciszy przez dłuższą chwilę, lecz nagle po karku Agaty przeszedł dreszcz. Z oddali usłyszała rozmowę grupki osób, jeden mężczyzna zaśmiał się, ale to nie ten dźwięk sprawił, że serce Agaty zabiło mocniej. Chodziło o coś innego, o przytłumioną odpowiedź drugiego z mężczyzn. Agacie zdawało się, że zna ten głos, ale to nie było możliwe, aby rozpoznała tu Adama. Po pierwsze, co robiłby w szpitalu onkologicznym? Po drugie, nie było szans, aby rozpoznała jego głos przez przymknięte drzwi. Była niewielka szczelina zostawiona przez pielęgniarkę, ale i tak. Agata była pewna, że to jednak tęsknota przez nią przemawia. Tęsknota za utraconą miłością.
    Głosy przybrały na sile, podobnie jak uderzenia serca w klatce piersiowej Agaty, bo głos mężczyzny zza drzwi wciąż niezmiennie kojarzył jej się z Adamem. Musieli być bardzo blisko, bo słyszała ich teraz lepiej. Wyglądało na to, że omawiane są kwestie administracyjne, nie medyczne. Coś o planach finansowych, o zakupach... Nagle drzwi do jej sali otworzył się na oścież, a pielęgniarka Ola o coś zapytała. Agata nie usłyszała o co, bo w tym momencie jej zszokowane oczy natrafiły na niemniej zaskoczone spojrzenie Adama.
- Agata?! Co ty tu robisz? Co się dzieje? - prawie wbiegł do środka.
- Przepraszam, panie Adamie, ale nie wolno tak wchodzić do pokojów pacjentów.
- Pani Olu, to mój... znajomy - Agata odchrząknęła cicho.
- Życzy pani sobie, żeby na chwilę został? Widzę, że jeszcze z kwadrans kroplówka będzie schodzić.
- Może na chwilę zostać...
Adam odwrócił się do starszego mężczyzny w białym kitlu i przeprosił na chwilę. Obiecał, że zaraz wrócą do rozmowy, a następnie odczekał aż pielęgniarka wyjdzie na korytarz i starannie, powoli zamknął drzwi.
- Aguś... - jęknął dokładnie obejmując ją wzrokiem, następnie delikatnie usiadł na brzegu łóżka, na którym półleżała. 
- Cześć, Adam - spróbowała się uśmiechnąć - Skąd się tu wziąłeś?
- Pracuję w tym szpitalu. Po twoim nagłym odejściu musiałem coś zmienić, akurat tutaj szukali kogoś do księgowości. Dogadałem się z poprzednim pracodawcą i puścił mnie od października do nowej pracy. A teraz ważniejsze... - spojrzał jej głęboko w oczy - Co ty robisz na oddziale onkologicznym podpięta do kroplówki?
Zawahała się. Ufała mu i choć trzymała swoją chorobę w tajemnicy przed wszystkimi, przed którymi się dało, nie wątpiła, że jemu akurat mogłaby powiedzieć. Jednak co jeżeli skojarzy fakty? C, jeżeli zrozumie, że to był powód ich rozstania. Wciąż nie chciała być ciężarem. Nie chciała mu odbierać szansy na związek z kimś lepszym niż ona.
- Aguś... - ponaglił stanowczo - Co się dzieje? Co ci dolega?
- To, co może dolegać na onkologii - poczuła, że szklą się jej oczy.
- Masz raka? - zbladł lekko.
Milczała, ale gdy wziął ją za rękę, powoli przytaknęła.
- Kiedy się dowiedziałaś?
- Na początku września...
- A więc to dlatego? Dlatego odeszłaś! - stwierdził bez cienia wątpliwości.
- Wybacz - szepnęła - Nie mogę obarczać cię sobą.
- Obarczać mnie? Aguś - jęknął - Obarczyłaś mnie brakiem siebie!
- Nie rozumiesz? - Agata pokręciła głową i odwróciła wzrok - Nie wiem, czy będę mogła mieć dzieci. A przecież pragniesz rodziny.
- Pragnę - przytaknął - ale ta rodzina równie dobrze może być dwuosobowa. I ja również nie wiem, czy mogę mieć dzieci. Byłem pięć lat a związku, staraliśmy się... i jakoś moja była nie zaszła w ciążę. Nie jestem pewien, gdzie leżał problem. Może we mnie? Czy to mnie przekreśla a twoich oczach?
- Oczywiście, że nie! - oburzyła się.
- A jednak uznałaś, że przekreśla ciebie w moich. Tak złą masz o mnie opinię? - posmutniał.
- To nie tak - do oczu Agaty znów napłynęły łzy - Chodziło też o to... wiesz... że mogę umrzeć.
- Aguś - zniecierpliwił się - I ja mogę niedługo umrzeć. Nie dalej niż kilka dni temu, jakiś pirat drogowy skasował moje auto na parkingu. Gdybym akurat był a środku... Każde życie zakończy się kiedyś śmiercią! Nikt nie wie, ile komu pisane.
- Ale jednak nowotwory niosą za sobą większe ryzyko. Nie możesz zaprzeczyć.
- Nie mogę, ale mogę coś innego - przytaknął a następnie nachylił się, by złożyć na ustach Agaty delikatny pocałunek. - Ale mogę być z tobą szczęśliwy przez te wszystkie dni, które są nam pisane. Mogę też lepiej doceniać wspólne chwile wiedząc, że gdzieś tam istnieje to dodatkowe ryzyko.
- Więc chciałbyś, żebyśmy znów zaczęli się spotykać? - zapytała nieśmiało.
- Nie, chcę czegoś więcej. Ostatnie tygodnie to była pustka i smutek. Samo spotykanie to już dla mnie za mało. Właśnie uświadomiłaś mi kruchość naszego życia, Aguś, więc sądzę, że nie powinniśmy go już marnować. Chcę, żebyś wprowadziła się do mnie w trybie natychmiastowym. Co ty na to?
Agata uśmiechnęła się, gdy do pokoju weszła pielęgniarka. Pani Ola odłączyła kroplówkę, pożegnała się i wyszła z miłym uśmiechem na twarzy. Agata otarła łzy i powoli wstała ze szpitalnego łóżka.
- A wiesz? W sumie... czemu nie?
![]()  | 
| fot. Sil | 
Kochani!
Zmieniliśmy czas na zimowy, poranki są nieco wcześniejsze, ale wieczory stały się dłuższe i przez najbliższe kilka miesięcy takie pozostaną. Z tej okazji postanowiłam wprowadzić nowość na read2sleep.pl. Oprócz moich komentarzy do książek i artykułów, oprócz wierszy i nieco dłuższych opowiadań, wprowadzę mikro opowieści. Roboczo będą się kryły pod etykietą #KrótkieOpowiadankaSil, ale będą występować również pod własnym tytułem. Najbliższe króciutkie opowiadanko już w tym tygodniu. Tematyka miłosna i obyczajowa. Zapraszam!
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
Fałszywe
po co nam, ludziom, fałszywe nadzieje, 
których się trzymamy niczym wieka trumien
na raniącej brzytwie palce zaciskamy
byle jeszcze chwilę - ni godnie, ni dumnie
po co nam, drodzy, świata towarzysze
kopce, gdzie niczym pierwotne stworzenia
grzęźniemy po szyję czasem jeszcze niżej
od kogoś czekając byle wybawienia
są na tym globie fałszywe nadzieje,
jak ludzie, co z krzywym uśmiechem
przez całe plecy przeciągając ostrze
nad twoim pochylą się grzechem
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
    Gdybym miała wyobrazić sobie idealną lekturę szkolną dla klas 1-3 szkoły podstawowej, pomyślałabym o czymś interesujący, nie za długim, z wartką akcją, prostym i zrozumiałym językiem a do tego niosącym za sobą wyjątkowe, aktualne przesłanie edukacyjne. Kochani Czytelnicy, to jest definicja książki "Psie troski" Toma Justyniarskiego i choć miałam już na razie nie pisać o książkach dla dzieci, po prostu nie mogłam przejść obojętnie wobec tej niezwykłej historii.
    Książka "Psie troski" a właściwie "Psie troski, czyli o wielkiej przyjaźni na cztery łapy i dwa serca" Toma Justyniarskiego została wydana już kilkakrotnie. W moje ręce wpadło wydanie IV poprawione w roku 2024. Wydawcą są Najpiękniejsze Książki Sp. z o.o.. Mój egzemplarz jest w twardej oprawie, z dedykacją autora i odpowiednimi dla tej pozycji, uroczymi ilustracjami Darii Janiak-Nowak. Książka była nagradzana, stała się również bestsellerem i nic dziwnego. To właśnie takie książki powinny czytać nasze dzieci, a wraz z nimi i my - dorośli.
    "Psie troski" to opowieść o chłopcu - Adamie, który otrzymał od rodziców psa ze schroniska. Ogromnego bernardyna o imieniu Betty. Betty, gdy zostaje adoptowana jest nieśmiała i apatyczna, nie chce jeść ani wstawać. Kiedyś została mocno skrzywdzona przez poprzedniego właściciele, który nie tylko nie dbał o jej dobrostan, ale również głodził ją i bił. Przed nową rodziną Betty stoi wyzwanie, jak przekonać skrzywdzoną istotę do ludzi i niestety, nie idzie to zbyt dobrze. Rodzice Adama powoli zaczynają przyznawać się do porażki, rozważają zwrot Betty do schroniska, jednak Adam walczy o jej przyjaźń do ostatniej chwili. W końcu zwycięża a między nim i Betty rodzi się przyjaźń i miłość.
"Psie troski" Toma Justyniarskiego to wspaniała opowieść pełna nadziei, emocji, walki o tych, których kochamy. To nauka! To próba uświadomienia dzieciom, że zwierzęta nie są rzeczami, że potrafią czuć, kochać, ale również bać się i cierpieć. To lektura, która w moim odczuciu powinna być obowiązkowa dla każdego ucznia w Polsce i żałuję, że została napisana tak późno.
    
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
może było tego więcej
może mniej - nikt nie wie
teraz patrzysz w drżące ręce
jeden krok i znów za siebie
blady uśmiech, zasłuchanie
taka niby jesień, szarość
dawne złości, zachochanie
młodość, młodość... nagle starość
zapatrzenie
zamyślenie
jeden czort to wszystko
ciągłe drżenie
ukojenie?
może już jest blisko
Silentia
![]()  | 
| fot. Sil | 
    W dzieciństwie większość dziewczynek chciała być księżniczkami, mieć swój zamek, księcia z bajki itp. Co prawda nie przypominam sobie, żebym i ja pragnęła być księżniczką (bardziej czarodziejką ;) ), ale jest inny powód, dla którego w dorosłym życiu tak uwielbiam zwiedzać zamki w Polsce. A zwłaszcza ich ruiny. Po moich wakacyjnych fotorelacjach pewnie nie trudno zorientować się, które podróże cieszą mnie najbardziej, jednak dziś przedstawię książkę, dzięki której zapragnęłam zgłębiać tajemnice zamków, pałaców i podziemi w naszym kraju. Jest nią wydana w 1998 roku pozycja Joanny Lamparskiej "Tajemnice, zamki, podziemia". 
    Książki pani Joanny nie kupiłam, lecz otrzymałam jako nagrodę za pracę w Szkolnej Sekcji Dekoracyjnej. Byłam bowiem pod koniec szkoły podstawowej zapaloną "dekoratorką klas i szkoły" i moja praca została dostrzeżona oraz nagrodzona. Przejrzałam pozycję "Tajemnice, zamki, podziemia" jeszcze w drodze do domu i pamiętam, jakby to było wczoraj, że choć nie była powieścią romantyczną ani książką fantasy, które wówczas czytywałam, to pochłonęła mnie bez reszty. Do tamtej pory poznałam niewiele zamków, niewiele ich historii. Znałam jak własną kieszeń Zamek Książ, zwiedzałam jako dziecko również Wawel, ale to z grubsza tyle. Po przeczytaniu, a naprawdę przeczytałam, choć książka Lamparskiej do cienkich nie należy, zapragnęłam więcej. Nagle obudziła się we mnie chęć zobaczenia tych wszystkich cudownych miejsc opisanych przez panią Joannę i świetnie zilustrowanym zdjęciami Krzysztofa Góralskiego. Niestety chęć została przytłumiona przez moich rodziców, którzy niespecjalnie mieli ochotę zwiedzać jakiekolwiek pałace czy ruiny. Ja zaś byłam tylko dzieckiem i sama w takie podróże udać się nie mogłam. Ale nie oznacza to, że na zawsze straciłam zapał. Gdy już sama stałam się mamą a mój starszy syn poszedł do szkoły, wakacje zaczęliśmy spędzać właśnie w ten sposób. Pociągiem do miejscowości, gdzie można zobaczyć zamek czy chociażby ruiny a tam, gdzie pociągi nie docierały staraliśmy się zabrać ze sobą kogoś z samochodem ;). Mój syn pasją się zaraził i nawet sam nie wie, że zawdzięczamy ją książce, którą otrzymałam jako nagrodę w szkole podstawowej.
    "Tajemnice, zamki, podziemia" nosi podtytuł "Przewodnik jakiego nie było" i nie sposób nie zgodzić się z Joanną Lamparską. Faktycznie, miałam w rękach wiele przewodników, jednak pierwszy raz jakiś przewodnik aż tak nakłonił mnie do działania. Pani Joanna pisze w sposób niezwykły - fakty historyczne przeplata legendami, bogato ilustruje, dodaje bardzo ciekawe komentarze. Czytając książkę ma się ochotę biec i zobaczyć na własne oczy to, o czym pisze autorka. Osobiście czekam, aż będę mogła odhaczyć wszystkie zabytki wymienione w "Tajemnicach", ale pewnie trochę to jeszcze potrwa.
    Książkę oczywiście polecam i to nie tylko na długie, jesienne wieczory. Może bardziej na zimowe, aby już zaplanować wycieczki na następne lato ;).
    Wiem, że Joanna Lamparska wydała od 1998 jeszcze wiele interesujących pozycji tego typu i na pewno prędzej czy później sięgnę po chociaż część z nich.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
w szeleście szarości odrobina złota
błękit prześwituje pomiędzy włosami
wiatry strzepują krople słonawe
jest o każdej porze piękno między nami
a wczoraj chłód dzieny przycisnął ich dusze
lecz wciąż się trzymają ci, co nie upadli
przysłaniają błękity czyste obłoki
nim zapomną, że było już
że już raz serca skradli
trochę błękitu oraz trochę złota
to wszystko potrzebne
by w ciszy, w ukryciu
pamiętać o każdym
nawet małym kroku
i móc siebie odnaleźć
w poplątanym życiu
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
Zrozum, że...
Można być dobrym synem i nienajlepszym ojcem.
Można być świetną matką i wyrodną córką.
Można być dobrą siostrą, lecz kiepską żoną.
Można być doskonałym ojcem i mężem, który nie nadaje się do małżeństwa.
Nie każdy wegetarianin to miłośnik zwierząt, nie każdy, kto lubi mięso jest ich oprawcą.
Życie pisze zaskakujące scenariusze i chciałabym, byś to zrozumiał.
Chciałabym, byś pamiętał, że nie jesteś nieomylny w osądach.
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
Kochani!
Nie wypowiadam się na blogu read2sleep.pl na tematy "polityczne", ale czasem, gdy przeczytam jakiś artykuł, który wyjątkowo mnie zainteresuje, staram się po swojemu go skomentować. Dziś rano przeczytałam artykuł na portalu Business Insider i muszę przyznać, że mnie zmroziło. Artykuł "Roślinny burger zagrożony. Europosłowie podjęli decyzję" (link -> TU). Kochani, jako wegetariance jest mi wszystko jedno, czy "kotlet", który kupię w restauracji wege nazywa się "stekiem" czy "wegańskim przysmakiem" i nie przestanę być wege, gdy zmieni nazwę. Nie mogę jednak uwierzyć, że w dobie wojen, głodu (Strefa Gazy) oraz wielu innych naprawdę ważnych problemów, Parlament Europejski zajmuje się czymś tak nieistotnym jak nazwa roślinnego dania! Jako argumentację Parlament Europejski podaje, że "stek roślinny" to wprowadzanie w błąd. Serio? Za jak niemądrych ludzi ma konsumentów Parlament? Mam nadzieję, że Europosłowie głosujący ZA zostaną rozliczni z marnowania czasu i pieniędzy oraz za uwłaczanie inteligencji człowieka.😕
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]()  | 
| Prt Sc by Sil | 
![]()  | 
| fot. Silentia ("Portret jesieni") | 
    Barbara Kosmowska to autorka literatury młodzieżowej i chyba od tego trzeba zacząć niniejszy post. Jest wielokrotnie nagradzaną pisarką, poetką i literaturoznawczynią. Zastanawiam się tylko, czy pisząc "Dziewczynkę z parku" określiła sobie grupę docelową odbiorców tej książki i czy na pewno miała na myśli 8-9 letnie dzieci? Jeśli tak - nie mogę się do końca zgodzić z wyborem, jeśli nie - może kogoś poniosło, gdy umieszczał "Dziewczynkę" w kanonie lektur nauczania wczesnoszkolnego...
    "Dziewczynka z parku" Barbary Kosmowskiej, którą trzymałam w ręku, którą przeczytałam, została wydana w 2012 roku. Wdana prosto, ale ładnie. Zwracają uwagę przepiękne ilustracje Emilii Dziubak, które idealnie oddają klimat opowieści. Problem w tym, że już patrząc na rysunki, ma się wrażenie, że nie są one przeznaczone dla dzieci. Są zbyt mroczne, rozmyte, wywołujące pewnego rodzaju nostalgię. Może wyjątkiem są jedynie malutkie grafiki z wizerunkami ptaków. Wszystkie inne ilustracje są jednak trudne, jak i cała treść książki.
    "Dziewczynka z parku" to opowieść o Andzi, której tuż przed wakacjami umiera tata. Opowieść zaczyna się wraz z nowym rokiem szkolnym, gdy bohaterka stara się odnaleźć w szkole, w nowej dla siebie rzeczywistości. Nieoczekiwanie przez trudny czas pomaga jej przejść kolega - Jeremiasz, który został przeniesiony z innej szkoły. On jeden nie dystansuje się od Andzi, rozumie jej ból, ale nie jest on dla niego problemem. Sam nosi w sobie własne traumy związane z chorobą, na którą cierpi, z cukrzycą. W tle historii bohaterów pojawiają się drugo- i trzecioplanowe postaci - pogrążona w głębokiej żałobie mama Andzi, wspominany tata, martwiąca się o Andzię i jej mamę babcia, pojedyncze koleżanki z klasy, pani, ale tak naprawdę jakieś strzępki informacji mamy jedynie o rodzicach dwójki głównych bohaterów i oczywiście o nich samych.
    Czytając "Dziewczynkę z parku" miałam niejednokrotnie wrażenie, że fabuła to tylko jakieś niewyraźne obrazy z rzeczywistości głównej bohaterki. Treść była jakby zamglona, rozmyta... dokładnie taka, jak ilustracje Emilii Dziubak. Miało się wrażenie, że tylko niektóre fragmenty fabuły są "prawdziwe" - reszta była niepewna. Zawieszona między jawą, snem, wyobraźnią, tym i "przyszłym" życiem. I to uważam za zbyt trudny zabieg stylistyczny, jak dla dzieci 8-9 letnich. Dlatego też, choć książka pod wieloma względami jest naprawdę piękna, nie poleciłabym jej dla jeszcze tak małych dzieci.
    Po dziesięciu podstawowych rozdziałach opowieści, autorka zakańcza książkę jedenastą częścią, która jednak nie stanowi zakończenia czy też podsumowania fabuły. Jest to swoisty pamiętnik Jeremiasza. Pamiętnik ten jest już pisany w zupełnie innym stylu, jest uzupełnieniem informacji i zdecydowanie sądzę, że ta jedna, ostatnia część jak najbardziej nadaje się dla dzieci w wieku nauczania wczesnoszkolnego. W kontraście do niewyraźnej treści dziesięciu rozdziałów "Dziewczynki z parku", pamiętnik Jeremiasza jest wyraźny, spokojny, lekko zabawny i konkretny. 
   "Dziewczynka z parku" Barbary Kosmowskiej jest zdecydowanie niezwykłą lekturą. Przypomina mi trochę impresję, zabawę rzeczywistością, barwą, kolorem. Niesie w sobie piękne treści (nieco spłycone na potrzeby literatury szkolnej), a jednocześnie w podstawowej formule, pełna jest trudnych wyrażeń, niekoniecznie odpowiednich dla dzieci nauczania początkowego. Poleciłabym ją, ale starszej młodzieży. Może młodszym nastolatkom? Klasa 5 szkoły podstawowej? Może 6? Polecam również dorosłym, zwłaszcza tym, którzy mierzą się w swoim życiu z własnym "końcem świata" po stracie bliskiej osoby. Myślę, że znaleźliby tu pocieszenie.
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
P.S. Mój post, jak wszystkie psoty dotyczące przeczytanych przeze mnie książek, nie stanowi oficjalnej interpretacji lektury szkolnej "Dziewczynka z parku". Jest moją, subiektywną opinią na temat.
ciszą szelestu, dotykiem miękkości
owoce jesień, okruchy radości
wśród mchu i traw, wśród żwiru twardości
jedyne, błyszczące, upadłe z miłości
przez lata dziecięce,
na dłoni złożone
przez lata następne
nagle dostrzeżone
o poranku, w południe
w chwili zatrzymania
gdy nic do stracenia
tyle do zabrania
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
    Wśród rzeczy mojej śp. Babci, znalazłam niedawno pudełko pełne karnetów okolicznościowych oraz pocztówek. Wśród pustych kart były też jeszcze inne, wycięte prawdopodobnie z jakichś okładek bądź pudełek, kompozycje kwiatów oraz cytatów. Jeden z wyciętych kawałeczków papieru szczególnie zwrócił moją uwagę. Cytat z Horacego "Kto dobrze zaczął, jest w połowie drogi". I mam taką refleksję, że wobec mnie raczej się to nie sprawdziło, bo moje początki "wszystkiego" z reguły były udane, a jednak tak często nie docierałam do wyznaczonego celu. Lecz widzę jeszcze jedną, nową mądrość w słowach Horacego. Są bowiem chwile, gdy boimy się zacząć a później żałujemy przegapionej szansy. Wolę więc zaczynać po sto razy i nie dochodzić do celu niż nie zaczynać w ogóle i później żałować, iż nie spróbowałam. I od dziś tak właśnie będę intepretować wspomniany cytat. Będę zaczynać, dobrze zaczynać nawet tysiąc razy, będę szukać dróg. W końcu znajdę tę właściwą. 
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
    Październik to dla mnie taka "pora przejścia". Mijają długie, letnie dni i powoli zieleń traci swoją intensywność. Wieczory stają się dłuższe, poranki zimne, ale w tym samym czasie w ciągu dnia jest jeszcze sporo słońca, jest jeszcze trochę radości, dla której tłem stają się barwiące się na ciepłe kolory liście. 
    Tegoroczny październik przynosi mi mnóstwo wyzwań. Rozpoczynam dziś ostatni semestr moich studiów pedagogicznych, nadrabiam zaległe sprawy "artystyczne" i zawodowe. O innych rzeczach organizacyjno- rodzinnych nawet nie wspomnę ;). Ale czekałam na ten miesiąc i nie zamierzam narzekać nawet na natłok zdarzeń.
    Dziś nad radem miałam piękny sen. Pełen przyjaznych ludzi, śpiewu, wspólnych czynności. Życzę Wam, Drodzy Czytelnicy, aby tej jesieni nie zabrakło tego w Waszym życiu. Niech będzie przyjaźnie, radośnie. Niech będzie pięknie!
Na read2sleep.pl w październiku większych zmian nie będzie. Opinie o książkach, artykułach w prasie oraz na portalach internetowych, trochę wierszy, może jakaś mini fotorelacja, czasem refleksja. Zapraszam serdecznie!
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]()  | 
| fot. Sil | 
przelałam młodość do szklanego słoika 
i zakręciłem na zimę
nie na najbliższą, co ma być za kwartał
lecz na tę "kiedyś", 
nie wcześniej
może za rok, gdy już coś się zmieni 
i będę jej potrzebować?
lub tak za dwa, gdy trochę więcej 
znajdzie się w życiu przestrzeni
a może zachować ten słoik na starość?
otworzę go niespodziewanie!
lub może w końcu napiszę testament
i oddam go w spadku
z uśmiechem
Silentia
![]()  | 
| fot. Silentia | 
Drodzy Czytelnicy!
Nie wiem, co dziwi mnie bardziej...
- czy to, że kilka minut po publikacji wczorajszego posta ze zdjęciami Teatru Lalek komuś się chciało ten post zgłosić jako nadużycie?
- czy to, że od razu post został umieszczony "za ostrzeżeniem" a ja wciąż nie wiem nawet, dlaczego?
- czy to, że na moją "reklamację" do Google otrzymałam zupełnie nieprzydatną odpowiedź, w której nikt nie odniósł się do problemu, a jedynie wykleił mi tę samą formułkę z maila informacyjnego o umieszczeniu posta "za ostrzeżeniem"?
Kochani, przeczytałam wczoraj dwa razy wytyczne dla społeczności Bloggera i wciąż nie potrafię zrozumieć, co mogłoby być uznane za kontrowersyjne w moim wczorajszym poście. To naprawdę zniechęca mnie do dalszej pracy. Uwielbiam read2sleep.pl i choć nie mam tyle czasu, by pracować nad nim codziennie, do tej pory robiłam wszystko, aby posty pojawiały się co najmniej kilkanaście razy w miesiącu i były interesujące. Dzielę się na read2sleep.pl moją twórczością, moimi krótkimi podróżami, przemyśleniami, informacjami o czytanych książkach. Nie zarabiam na prowadzeniu niniejszego bloga, to tylko moje hobby.
Proszę, tak wygląda na moim blogu post, do którego wydano ostrzeżenie:
![]()  | 
| fot. Sil | 
Tak wygląda ostrzeżenie:
![]()  | 
| fot. Sil | 
A tak treść "kontrowersyjnego posta":
![]()  | 
| fot. Sil | 
Jestem bardzo ciekawa, czy teraz ktoś zgłosi niniejszego posta jako kontrowersyjny...
Ściskam i pozdrawiam
Sil
Kochani! Spotkała mnie przed chwilą niemiła niespodzianka. Opublikowałam krótki post z króciutką fotorelacją z mojej wizyty w Parku Staromiejskim przy Teatrze Lalek i mój post został oznaczony jako kontrowersyjny. Poprosiłam zespół Google o wyjaśnienia. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją i zupełnie jej nie rozumiem.
Ściskam i pozdrawiam
Sil