środa, 7 grudnia 2022

Nieco groteskowy początek, gorący środek i całkiem zabawne zakończenie, czyli „Fueling His Hunger” z repertuaru Sparrow Beckett

 

    Znacie już duet pisarski Sparrow Beckett, twórczynie serii „Masters unleashed”, ale na razie pozostawię tamten pięcioksiąg w spokoju, bo chciałam Was zainteresować pewną trylogią tego samego duetu, a mianowicie serią „Masters of Adrenaline” i podobnie, jak w przypadku tej drugiej serii i tutaj moją ulubioną książką nie jest pierwszy tom, lecz tym razem sam środek.

    Wydane w 2016 roku „Fueling His Hunger” jest drugą częścią „Panów Adrenaliny” i mnie wciągnęło najbardziej. Dla porządku powiem od razu, że przeczytałam wszystkie osiem książek i pięcioksiąg, z którego przedstawiłam Wam część czwartą, i tę trylogię. Wszystkie książki są dobrze napisane, technicznie bez zarzutu, mają jakiś pomysł na fabułę i nie są tylko powieścią erotyczną z elementami BDSM. To naprawdę całkiem fajne książki.

    Powiem szczerze, że miałam pewne opory moralne, gdy zrozumiałam, czego dotyczy seria „Masters of Adrenaline” i nie mam tu na myśli kwestii BDSM. Mówiąc najprościej, podobnie jak w przypadku książek o mafii, tak samo ciężko mi czytać powieści, w którym za coś normalnego uznaje się przestępstwa jakiegokolwiek rodzaju. Tymczasem „Panowie Adrenaliny” to seria książek o złodziejach luksusowych samochodów. I cóż mam zrobić? Mam ekscytować się głównymi bohaterami wiedząc, że to przestępcy? Jakoś nie jestem w stanie oddzielić fikcji literackiej od rzeczywistych poglądów, chyba że czytam książkę z założenia z gatunku fantasy. I tu jest ten dysonans, bo Sparrow Beckett imitują rzeczywistość, nie inne światy. Ale wiecie co? Postanowiłam, że to ode mnie zależy, co uznam za fantastykę i na potrzeby mojego dobrego samopoczucia uznaję, że książki z serii „Masters of Adrenaline” nie ma z rzeczywistością nic wspólnego.

    A teraz dlaczego uważam, że drugi tom jest najlepszy…

    „Fueling His Hunger” to znów romans podróżny. Chyba ten typ prowadzenia powieści jakoś szczególnie do mnie przemówił. Powieść dotyczy Ophelii, młodej dziedziczki z Vegas, która właśnie stoi przed dylematem – iść w ślady niedawno zmarłego ojca, którego uwielbiała, czy stać się kimś podobnym do swojej matki, kobiety, którą interesują tylko pieniądze i wystawne życie. Próbuje możliwe odsuwać tę decyzję w czasie, udawać, że nic w jej życiu się nie zmieniło. Chce imprezować, zapomnieć, że straciła ukochanego ojca, ale nie jest w stanie dalej prowadzić takiego życia, jak przedtem. Pewnej imprezowej nocy postanawia odpocząć chwilę w samotności, w swoim aucie i budzi się nagle czując, że ktoś to auto prowadzi.

    Luke nie jest zwykłym facetem, dorastał wraz ze swoimi dwoma kuzynami i od najmłodszych lat był przygotowywany do pójścia w ślady swojego ojca. Wraz z Atlasem i Foxem zarabiają więc w ten sam sposób, co ich rodzice – kradnąc luksusowe samochody. Pewnej nocy Luke odpowiada na wyzwanie swoich kumpli i postanawia ukraść na ich oczach przypadkowy samochód z parkingu. Jednego jednak nie przewidział, że auto ma lokatora…

    Choć nie byłabym w stanie poważać złodzieja w prawdziwym świecie, muszę przyznać, że postać wykreowana przez autorki jest naprawdę ujmująca. Luke jest silny, pewny siebie, zabawny, inteligentny i opiekuńczy. Nie waha się ruszyć w podróż z przypadkowo poznaną Ophelią i to nie tylko dlatego, że jest ona piękną kobietą, obok której nie łatwo przejść obojętnie, ale również dlatego, że Luke wyczuwa, iż dziewczyna jest w trudnym momencie swojego życia.

    Historia obfituje we wszystko, co powinna mieć dobra powieść romantyczna – ciekawe postaci, poczucie humoru, trochę namiętności (ok, może więcej niż trochę ;)), trudne problemy do rozwiązania a jednocześnie pewna lekkość i łatwość czytania. Czy ma jakieś wady? Pewnie, zawsze. Brak wydania serii po polsku to tylko jedna z nich. Przypuszczam, że wielu z Was nie przypadnie też do gustu wątek BDSM. Niektórym, podobnie jak mi, może również nie leżeć fakt, że przestępstwo jest tu traktowane jako coś normalnego. Mimo wszystko mogę polecić tę pozycję. Osoby, które uznają, że książka to książka i nie należy jej mieszać z rzeczywistością, na pewno będą mieć mniej powodów do narzekania niż takie, które jednak lubią myśleć, że jest to historia, która może się przydarzyć nawet gdzieś obok nas. Ja w każdym razie przeczytałam z zainteresowaniem i nie żałuję, że sięgnęłam po tę pozycję.


Ściskam i pozdrawiam

Sil


P.S.

Jutro jeszcze raz zajrzymy do świata z „Wiedźmina”, ale trochę z innej perspektywy ;)



fot. Sil




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)