środa, 28 grudnia 2022

Wyjątek od reguły, czyli coś, co lepiej mi się czytało w adaptacji niż w oryginale. Poznajmy „Delikwentów z Downright” Lauren Jackson

 

    „Delikwenci z Donwright” to była jedna z pierwszych adaptacji w polskiej wersji aplikacji Chapters, którą przeczytałam. Podobała mi się, aczkolwiek było tam dla mnie trochę zbyt dużo nieścisłości i czasem miałam wrażenie, że opowieść została spłycona. Uznałam ją za fajną historię dla młodszych użytkowników i na jakiś czas zapomniałam o tej pozycji. Jakiś czas później postanowiłam przeczytać oryginał do każdej historii Chapters, która choć trochę mi się podobała. Zaczęłam szukać „Delikwentów”, ale okazało się, że żaden e-book w Polsce nie jest dostępny – ani po polsku, ani po angielsku. Byłam jednak zdeterminowana i w końcu znalazłam oryginał do przeczytania online. Zaczęłam czytać i mało mi oczy nie wyszły z orbit. Narzekałam na adaptację z gry? No to mam oryginał, od którego aż oczy bolą.

    Kochani, kojarzycie film „Młodzi gniewni”? Jest to obecnie już dość stary film, ale dotyczy trudnej młodzieży. Otóż trudna młodzież z „Młodych gniewnych” to nic przy tej z „Delikwentów z Downright”. I wiecie co? Pomijając fakt, że główni bohaterowie nazywali się tak samo, jak w aplikacji, nic innego się nie zgadzało. Fabuła z Chapters a fabuła z powieści to dwie różne historie. O ile tę pierwszą poleciłabym dla ludzi młodych, tę drugą zdecydowanie powinni poczytać bardziej ich rodzice.

    Zastanawiam się, którą wersję fabuły Wam krótko streścić, gdyż są tak różne, iż muszę się na coś zdecydować. Chyba zostanę wierna oryginalnej powieści „Downright Delinquents”, bo to jednak wizja autorki historii a nie twórców aplikacji powinna być uznana za tę właściwą.

    Hayley Larson była normalną nastolatką, może nico zbyt rozrywkową, ale nie odbiegającą mocno od amerykańskiej normy. Miała kochającego ojca i paczkę przyjaciół. Miała chłopaka, najlepszą przyjaciółkę i nagle jej świat wywrócił się do góry nogami, gdy wracając z imprezy natknęła się na przerażającą scenę we własnym domu. Jej ojciec został zamordowany. Hayley „zaopiekowali się” krewni (to pierwsza różnica między powieścią a adaptacją), ale zamiast na kochający dom mogła liczyć tylko na kolejną tragedię w swoim życiu. Po wszystkich swoich przejściach, w których nie uzyskała pomocy, ostatecznie ląduje w szkole-poprawczaku w Downright. Nie jest już wtedy tą samą osobą. Musiała stać się twardsza, dorosnąć szybciej. Choć dopiero za kilka miesięcy miała skończyć 18 lat, już życie dało jej w kość. W Donright nie chce zawierać żadnych przyjaźni, ale okazuje się, że będzie trudno przeżyć tu w pojedynkę. Wkrótce zapoznaje się z innymi rezydentami szkoły. Imprezuje, uczy się i w końcu poznaje chłopaka – Colina. Lokalnego przystojniaka i łobuza, którego boi się nawet jego własna rodzina…

    Historia Chaptersowa była mimo wszystko łatwa do czytania a choć opowiadała o prawdziwych, poważnych problemach, była zabarwiona pozytywnie. Oryginalna powieść to niemal naturalizm. Sceny są brutalne, mało przyjemne, jest wiele drobnej, codziennej przestępczości. Książka pokazuje, że życie jest złe i nie ma w nim wiele nadziei, podczas gdy adaptacja daje wyłącznie nadzieję. Ale mimo wszystko w oryginale powieści jest jakaś głębia, której brakuje w adaptacji. Treść jest trudniejsza, ale mocniej chwyta za serce. Czy jednak poleciłabym z czystym sumieniem do przeczytania? Może rodzicom trudnej młodzieży, ale raczej nie osobom, które liczą na coś łatwego i przyjemnego. Ta książka nie da relaksu, choć czas na jej przeczytanie na pewno nie będzie zmarnowany.

    Ponieważ ta pozycja jest dostępna do czytania online, można próbować użyć tłumaczenia automatycznego. Ja czytałam w oryginale, po angielsku, co też polecam.


Ściskam i pozdrawiam

Sil



fot. Sil


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)