środa, 3 stycznia 2024

„Feelin’ the burn?” - dobry romans o niepasującym, polskim tytule…


    Kolejna opowieść, przez którą przebrnęłam w Galatei to „Feelin’ the burn” El Koslo i dla odmiany mam do powiedzenia więcej dobrego niż złego ;). Pozycja ta to właściwie dwie z trzech książek trzytomowej serii, ale ostatniej części nie zamierzam póki co czytać. Nie dotyczy ona już zresztą głównych bohaterów pierwszego tomu, więc na tę chwilę nie mam potrzeby, aby kontynuować serię. Przeczytałam „Feelin’ the burn” po angielsku i byłam pewna, że nie ma jej w polskiej wersji językowej aplikacji, ale jak się okazało - jest. Tylko pod dziwacznym tytułem. Jeśli chcecie przeczytać tę pozycję w języku polskim to szukajcie książki „Iskry namiętności”. A dlaczego uważam, że tytuł jest chybiony? Ponieważ zupełnie nie oddaje sensu książki. Tytuł „Feelin’ the burn” był dwuznaczny i wspaniale pokazywał, czego możemy się spodziewać. Dopasowanie wręcz magiczne. Natomiast tytuł „Iskry namiętności” odnosi się tylko do erotycznej części powieści i już na wstępie mocno ją spłyca.

    Pamiętacie poprzedni post na read2sleep.pl, w którym pisałam o kształtach i rozmiarach kobiecego ciała? Otóż miało to Was przygotować właśnie na dzisiejszy post, ponieważ historia bohaterów „Feelin’ the burn” zaczyna się w momencie, w którym Hannah, młoda i fajna kobieta, dostaje ostrzeżenie od swojego lekarza. Jeśli nie zadba o siebie i nie zrzuci z mięśni tkanki tłuszczowej, za parę lat narazi swoje zdrowie na szwank. Początkowo Hannah nie zamierza poddać się presji lekarza, ale ostatecznie niepokój o jej zdrowie przewyższa niechęć do ćwiczeń i diety. Za namową pielęgniarki oraz swojego najlepszego przyjaciela (tak, znów przyjaciel gej, ale przynajmniej fajny facet), udaje się na poleconą siłownię i zapisuje się na trening. W międzyczasie poznaje tam przystojniaka, który działa na jej wyobraźnię i nie miałaby nic przeciwko, gdyby umówił się z nią na randkę. Tylko że pojawia się jeden malutki problem. Tajemniczy przystojniak okazuje się być jej przyszłym trenerem personalnym, a to sprawia, że chwilowo jest poza jej zasięgiem.

    Jordan nie jest playboyem i już za to go lubię. Jest miłym, empatycznym facetem, który robi wszystko, aby klienci jego siłowni byli zdrowi, szczęśliwi i zadowoleni. Nie pozwala sobie na nic poza czystym profesjonalizmem wobec kobiet, które odwiedzają jego sale treningowe aż do momentu, gdy na progu siłowni staje śliczna Hannah. Choć Jordan robi wszystko, co w jego mocy, aby zachować wobec niej czysty profesjonalizm, Hannah sprawia, iż staje się to bardzo trudne…

    Kochani „Feelin’ the burn” to naprawdę fajna pozycja bez dram, choć nie obyło się bez kilku nieporozumień... i bez stereotypowego myślenia. Powieść, przynajmniej w języku angielskim, bo polskiej wersji nie czytałam, jest napisana w dobrym stylu. Akcja spójna, bohaterowie interesujący i naturalnie przedstawieni, wątek romantyczny rozwija się w naturalnym tempie. Nie ma się tu szczególnie czego przyczepić. Oczywiście kwestie techniczne pomijam, bo ileż można pisać, że Galatea nie dba o stronę wizualną. Tym razem nie oceniam tłumaczenia, bo czytałam po angielsku.

    I na koniec, czy polecam powieść. Tak, polecam. Jest prosta, ale relaksująca. Nadaje się na poprawę humoru, na zimowy wieczór, ale również na krótką przerwę w pracy, zwłaszcza, że wiecie. Rozdział co 6 godzin...


Ściskam i pozdrawiam

Silentia


fot. Sil

fot Sil

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)