środa, 17 stycznia 2024

„What Happens at the Lake”, czyli świeżutki e-book od Vi Keeland


    Zaczęło się od tego, że dwa tygodnie temu, zawiedziona kolejną powieścią, którą przeczytałam w Galatei, postanowiłam sprawdzić, czy może jedna z moich ulubionych pisarek – Vi Keeland lub Penelope Ward, nie wydały przypadkiem czegoś nowego. Wcześniej dostawałam powiadomienia z Google Książki o nowych publikacjach obu pań, jednak ostatnio tak zajęłam się testowaniem różnych aplikacji typu Chapters czy wspomniana Galatea, iż dawno nie zaglądałam do Google, aby zobaczyć, jakie zaproponuje mi e-booki. Zajrzałam i BINGO. W przedsprzedaży była najnowsza powieść „What Happens at the Lake” autorstwa Vi Keeland. Co prawda premiera miała być dopiero 15 stycznia, ale cieszyłam się, że mam na co czekać i od razu zamówiłam powieść. Kiedy nadszedł 15 stycznia byłam zdziwiona, że moje zamówienie nie dotarło, ale książka, jak zauważyłam, była dostępna do zakupu. Kiedy więc w nocy dostałam powiadomienie, że moje zamówienie zostało anulowane, aż zagotowałam się ze złości. Bo oto czekałam, zapłaciłam (jeszcze wciąż nie dostałam nawet zwrotu środków od Google!) a zamiast obiecanej powieści mam maila z anulowanym zamówieniem. Obraziłam się i pomyślałam „Nie to nie! Nie będę czytać!”, ale tego samego dnia trafiłam na kolejne kilka kiepskich rozdziałów jakiejś historii z jednej z moich nowych aplikacji. Westchnęłam, przełknęłam dumę i kupiłam jeszcze raz (Wciąż mam nadzieję, że środki za anulowane zamówienie jednak do mnie wrócą…). I wiecie, co? Nie żałuję! Tego mi było trzeba!

    Obecnie mam przeczytane wszystkie książki od Vi Keeland, łącznie z tymi, które nie są dostępne w Polsce, ale które można kupić w Internecie. Znam jej styl naprawdę dobrze. Uwielbiam poczucie humoru autorki a także jej podejście do trudnych tematów. Są oczywiście historie Vi, które do mnie nie przemówiły, które lubię mniej lub, co do których mam jakieś uwagi (np. autoplagiat), ale każda jedna pozycja, która wyszła spod palców Keeland i tak jest o niebo lepsza od miliona innych powieści, które miałam szczęście lub niewszczęcie przeczytać. Pisałam już kiedyś o stylu Penelope Ward i myślę, że może napiszę niedługo podobny post o Vi. Dziś jednak, na świeżo skupię się na najnowszym, dostępnym do kupieniu e-booku. „What Happens at the Lake” jest na pewno pozycją, którą każda miłośniczka romansów powinna przeczytać, ale ponieważ dopiero dwa dni temu była premiera w języku angielskim, przypuszczam, że na wersję polską przyjdzie poczekać co najmniej pół roku.

    A teraz do rzeczy.

    Josie nie jest kobietą, która nie umie o siebie zadbać. Jest pracowita, rozsądna i chętna, aby uczyć się nowych rzeczy. Jest też zdolnym naukowcem, doktorem farmacji, który jednak natrafił na ciężki moment w swojej karierze. Josie, choć jest urodzoną optymistką, nie uchroniła się przed załamaniem nerwowym a fakt, że jej narzeczony zamiast wspierać ją w tym kryzysie poszukał sobie zastępstwa na czas jego trwania, sprawił, że Josie ma dość. Musi odpocząć. Od wszystkiego! Od pracy, od przyjaciół, matki-pracoholiczki i od marzeń o swoim własnych happy endzie. Na szczęście ma dokąd uciec od nowojorskiego życia. Lata temu odziedziczyła dom nad jeziorem, po swoim tacie i teraz, gdy wieloletnia lokatorka postanowiła przestać go wynajmować, Josie uważa, że nadszedł czas, aby przekonać się, gdzie dorastał jej ukochany ojciec. Czego się jednak nie spodziewała to fakt, że jej dom wcale nie jest do „delikatnego odświeżenia” jak to sugerował agent nieruchomości, z którym współpracowała w sprawie wynajmu domu. Ten dom to kompletna ruina. Na szczęście tuż obok mieszka pewien, gburowaty bo gburowaty, ale jednak gentlemen, który choć nie przestaje sugerować, że nowa sąsiadka niesamowicie go irytuje, gdy trzeba jest gotowy wyciągnąć do niej pomocną dłoń. A będzie trzeba naprawdę więcej, niż raz…

    Fox, człowiek-góra, nie jest zachwycony, gdy pewnego dnia na jego progu staje śliczna nieznajoma z jego własną skrzynką na listy w dłoni. Jeszcze mniej go cieszy, iż Josie to jego nowa sąsiadka oraz, że złamała klucz w zamku i teraz wyciąga go z domu, aby pomógł jej dostać się do wnętrza zrujnowanej nieruchomości. Ale mimo faktu ogromnego niezadowolenia, mężczyzna nie umie przejść obojętnie, gdy ktoś potrzebuje pomocy. Dlatego bierze z garażu drabinę, pomaga wejść kobiecie do jej domu a nawet przynosi dla niej bagaże z jej auta. Ma jednak nadzieję, że to będzie koniec ich interakcji. Gdy jednak niedługo później dostawcy zostawiają na jego progu całe ogromne zamówienie, które miało trafić do Josie, Fox wie, że to dopiero początek góry lodowej. Wbrew jego woli, Josie staje się nagle częścią jego codzienności oraz lokalną atrakcją a na domiar złego naprawdę działa na jego wyobraźnię. Nawet pomimo faktu, że właśnie postanowiła adoptować uratowaną kaczkę...

    O stronie technicznej u Vi nawet nie trzeba pisać. Jej powieści są pisane i wydawane z największą starannością. Tekst jest spójny, akcja logiczna, ciekawa, intrygująca. Romans najczęściej rozwija się w naturalnym tempie. Bohaterowie są interesujący, dobrze opisani. Język jest lekki, przyjemny, pełny gustownego poczucia humoru. Sceny intymne są dodane w odpowiedniej proporcji i nie przejmują władzy nad książkowym światem w danej powieści (może z kilkoma wyjątkami, ale na szczęście ta książka do nich nie należy). I choć czasem sobie myślę, że choć raz pod koniec mogłoby nie być tak, że się wszystko posypie, to jednak „What Happens at the Lake” jest kwintesencją tego, co najbardziej lubię w powieściach Vi. Prawdziwy, trudny problem, logiczna reakcja, pełne nadziei rozwiązanie.


    I tym optymistycznym akcentem – polecam do przeczytania najnowszą powieść Vi Keeland.


Ściskam i pozdrawiam

Silentia


fot Sil


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)