czwartek, 18 września 2025

Co czyta polska młodzież?

 

    Co czytywała Sil, gdy była nastolatką? Wszystko, co tylko wpadło w jej ręce. Kochani, dosłownie... Będąc jeszcze w szkole podstawowej, przebrnęłam przez literaturę obyczajową oraz romanse z biblioteczki mojej mamy, czytałam fantastykę, np. "Wiedźmina" Andrzeja Sapkowskiego, z wypiekami na twarzy czekając na wydanie kolejnego tomu. Czytałam serię o Ani Shirley od Lucy Maud Montgomery, wszystkie lektury szkolne z zakresu szkoły podstawowej oraz te, które miał przeczytać mój brat-licealista. Czytałam czasopisma dla dziewcząt, magazyny dla kobiet, a nawet gazety codzienne, gdy tylko jakaś znalazła się w zasięgu moich rąk. Czy wszystko z tego, co czytałam, było dla mnie odpowiednie? Nie. Czy wszystko było wartościowe? Nie. Czy żałuję, że będąc w zasadzie jeszcze dzieckiem czytałam tak wiele literatury nieodpowiedniej dla mnie? NIE!

    Do napisania dzisiejszego posta skłonił mnie artykuł z Gazety Wyborczej z dnia 16.09.2025 r. "Śmieciowe young adult. Nieważne, co czytają, byle czytali?" (), który można przeczytać -> TU. Przeczytałam tylko bezpłatny fragment i, powiem szczerze, nie spodobał mi się, więc nie wykupiłam płatnego dostępu do reszty. Jednak już sam tytuł skłonił mnie do pewnych refleksji.

    Kochani, żyjemy w takich czasach, o których niektórzy żartują, że jest więcej (przynajmniej w Polsce) osób piszących książki niż tych, którzy je czytają. Kiedyś już pisałam coś na ten temat, ale przypomnę krótko, co sądzę. Po pierwsze mamy obecnie niesamowitą "łatwość" i "możliwość" zaistnienia jako twórca. Oprócz tradycyjnych wydawnictw, również tych wydających książki na zlecenie, jest też szereg innych możliwości - media społecznościowe, blogi, strony www, YouTube i inne platformy tego typu. Można pisać i bez żadnej "cenzury" czy nawet nakładów finansowych, własnymi siłami docierać do tysięcy osób ze swoją twórczością. Oczywiście kwestia tego, czy będziemy w stanie coś na tym zarobić jako twórcy lub aspirujący twórcy, to już inna sprawa. Ale mamy możliwość mieć czytelników nawet bez większego wysiłku. Czasem wystarczy przypadek, by jakiś filmik stał się viralem, tak samo jest w przypadku tekstów. Czasem przez przypadek nawet niezbyt wartościowy tekst, stanie się popularny ponad miarę. Takie czasy "nadprodukcji" literatury może i faktycznie nie są dobre dla jakości książek, ale teraz pytanie, czy kiedyś nie zdarzały się "złe" książki, czy też "złe" artykuły w gazecie? Oczywiście, że tak. Tylko dostęp do nich był ograniczony. Nie tylko fizycznie, czy terytorialnie, ale również "marketingowo". Książki nielubiane, nie były polecane dalej i przestawały mieć większe znaczenie. W dobie Internetu nie musi już tak być. To jest i błogosławieństwo, i przekleństwo, niestety. 

    Wróćmy do mojego pytania tytułowego: co czyta polska młodzież? Będąc kilka miesięcy temu na praktykach w szkole podstawowej zauważyłam, że ta garstka dziewcząt, która czytała książki, czytała młodzieżowe powieści fantastyczne. Królowały smoki, wilkołaki czy czarodzieje. Wśród młodzieży w mojej okolicy,  zainteresowanie wśród dzieciaków wzbudzają książki o podobnej tematyce. Wiem też, że jeden synek znajomych czyta tylko książki przygodowe. To chyba nie jest takie złe, prawda? Ale jest inny problem, co czytają starsze nastolatki? Licealiści dla przykładu. Pytałam znajomych rodziców i jedni twierdzą, że "nic", inni, że "nie mają pojęcia". Ktoś tam powiedział "nic nie czyta, ale słucha w necie jakichś audiobooków". Pomijając fakt, że jako mama zastanawiam się, czy byłabym zadowolona, gdyby mój syn słuchał "czegoś tam" w Internecie, czy jednak wolałabym mniej więcej wiedzieć, co to takiego, to to już wzbudza we mnie niepokój. Młodzież powinna czytać, powinna rozszerzać swoje horyzonty, próbować tekstów z różnej tematyki, z różnego zakresu. Pomijam starannie dobrane lektury szkolne i nie mówię, że literatura powinna wypełniać cały wolny czas nastolatków. Ale niestety, żeby rozwijać się młode umysły potrzebują różnorodnego czytania. 

    Nim dobrnę do końca, nawiążę jeszcze do tytułu artkułu, który zainspirował mnie do dzisiejszego tekstu. "Nieważne, co czytają, byle czytali?" I tak, i nie. Oczywiście obecnie w Internecie jest wiele niekontrolowanych treści, choćby pełnych mowy nienawiści, które mogą być szkodliwe. Ale autorka artykułu wpisuje w tytuł również "Śmieciowe young adult", co już samo w sobie jest nieedukacyjne, bo wg mnie powinna użyć określenia "młodzi dorośli", ale wówczas tytuł mniej byłby chwytliwy i musiałby być dłuższy np. "Śmieciowa literatura dla młodych dorosłych." lub "o młodych dorosłych". Czytuję nieraz podobne książki, podobne treści i, przyznaję, nie są one najczęściej najwyższych lotów, ale też większości z nich nie uznałabym za szkodliwe. Raczej takie nic nie wnoszące w życie. Zwłaszcza, gdy są to przedruki życia młodzieży z amerykańskiej szkoły, która wciąż jeszcze nie przystaje do polskich warunków. Dla polskiej młodzieży będzie to często abstrakcja nie mniejsza niż książki fantasy, które czyta. Ale książki uznałabym jednak za bezpieczną opcję i nie czepiałabym się tutaj wyboru młodzieży. Bardziej szkodliwe są dla mnie niesprawdzone przez żadnego redaktora treści w Internecie. Pełne błędów językowych czy np. hejtu jako głównego elementu fabuły. Czy jednak zakazanie tego młodym ludziom coś da? Obawiam się, że nie, bo od zawsze najbardziej kusi zakazany owoc. Co więc zamiast potępienia czytania "śmieciowego young adult" czy amatorskich tekstów w Internecie? Kochani, rozmowy! Dyskusje z młodzieżą, zainteresowanie ze strony dorosłych tym, co obecnie czytają ich dzieci. Dialog o życiu, o zainteresowaniach i również o literaturze ;).


Ściskam i pozdrawiam

Sil


fot. Sil


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)