Kilka dni temu odwiedziłam jedną z wrocławskich nekropolii, mówiąc prościej - poszłam na cmentarz. Teren za kościołem przy ulicy Bujwida, to przestrzeń, gdzie wśród nowiutkich, błyszczących pomników, można znaleźć stare, rozpadające się nagrobki. Wiedziałam to, a jednak zaskoczyło mnie pewne znalezisko. Wśród poplątanego, do tej pory zielonego pnącza, obok jednego z w miarę współczesnych grobów, zobaczyłam metalowy krzyż. Może dojrzałam go po raz pierwszy dlatego, że wcześniej pnącze było żywo zielone a teraz całkowicie wyschło? A może wcześniej po prostu mnie to specjalnie nie zajmowało. Przychodziłam, zapalałam lampkę i odchodziłam w swoją stronę. Teraz jednak zobaczyłam więcej - straty krzyż wciśnięty między jednym a drugim pomnikiem. Krzyż bez tabliczki, bez jakiejkolwiek informacji. Tuż przed nim, na wąziutkiej, cmentarnej alejce dojrzałam jeszcze przewróconą tabliczkę. To prawie jak znalezisko archeologiczne :) Prawie, bo jednak nikt nie interesuje się poniemieckimi (i nie tylko) pozostałościami na obecnie polskich cmentarzach. Wiem od starszyzny, że po wojnie przerabiano nawet stare pomniki usuwając z nich oryginalne tabliczki z nazwiskami i zastępowane własnymi, polskimi. To smutne, a jednak nie mogę powiedzieć, że nie rozumiem. Poniżej mini fotorelacja z tego miejsca. Może jeszcze kiedyś wrócę, by poszukać innych śladów zapomnianych rezydentów nekropolii przy ulicy Bujwida? Czas pokaże :).
Ściskam i pozdrawiam
Sil
![]() |
fot. Sil |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz