niedziela, 13 listopada 2022

Fan fiction wczoraj i dziś… czyli krótki post bonusowy

 

    Jak obiecałam, dziś będzie coś więcej niż tylko poranna recenzja. Zresztą możliwe, że nie utrzymam obecnego rytmu i w końcu będę musiała się przerzucić na publikowanie postów dopiero późnym wieczorem, ale na razie jeszcze będzie tak, że rano recenzja a od czasu do czasu bonus wieczorem.

    Chciałabym pokrótce opowiedzieć, jak zaczęła się moja przygoda z blogowaniem. Było to 12 lat temu, gdy blogi były najpopularniejszą formą wyrażania siebie w internecie. W roku 2010 każda szanująca się platforma informacyjna posiadała możliwość założenia na niej darmowego bloga. Nie pragnęłam być blogerką, ale pewnego dnia, gdy szukałam informacji o Sailor Moon - anime, które oglądałam w dzieciństwie, natrafiłam na kilka blogów, na których ich autorzy przedstawiali swoje wersje historii postaci z mojej ulubionej „bajki”. I tak się zaczęło.

    Nie ukrywam, już jako dziecko lubiłam błądzić myślami wokół ulubionych pozycji literatury czy bajek widzianych w telewizji, uparcie układając dalsze losy postaci. Pierwsze fan fiction (FF) w mojej głowie dotyczyło pewnie Pocahontas, bo bardzo nie podobało mi się zakończenie, ale głowy nie dam ;) Sailor Moon, przy którym rozpoczęło się moje dorastanie nie było więc wyjątkiem, jednak nic wcześniej na tak długo nie przykuło moich „twórczych” myśli. Gdy na blogach innych osób zauważyłam, że wiele z wątków, które sama plotłam w myślach jest zbieżne z opowiadaniami blogerów, pomyślałam sobie, dlaczego nie? Założyłam bloga i niespodziewanie moje historie stały się aż nazbyt popularne, choć całkowicie niedoskonałe. Okazało się jednak, że pisząc „dalsze ciągi” czy też rozwijając wątki poboczne historii, ja czy inni blogerzy nie stwarzamy nic nowego. W Japonii taki sposób pisania, czyli fanowskie opowiadania zwane Fan Fiction, są wręcz osobnym gatunkiem literatury i doczekały się nawet swego rodzaju kategoryzacji. Dla mnie wygląda to mniej więcej tak. Rozróżniam FF pisane przez fanów wkurzonych, którzy są zawiedzeni rozwojem wydarzeń. Wtedy fani piszą po prostu alternatywne zakończenie. Rozróżniam FF pisane przez fanów „głodnych”, którzy chcą poznać dalsze losy bohaterów a z braku kontynuacji powieści/mangi itp. piszą te dalsze losy sami. Do tego wyróżniam FF fanów-erotomanów, bo naprawdę wiele tych historii to po prostu dodanie trochę scen erotycznych. I jeszcze widzę fanów, „a co się dzieje z pozostałymi postaciami?”, czyli takich, którzy piszą historie bohaterów drugoplanowych. A w której kategorii widziałam siebie? Chyba w każdej oprócz tych erotomanów ;), bo w moich fan ficach niewiele było scen intymnych. A jeśli były to nie pisałam ich w sposób dosłowny. Zdarzało mi się również „zmieniać” losy bohaterów, zdarzało mi się pisać o tym, co było dalej, ale również zdarzało mi się pisać o bohaterach drugoplanowych. Innymi słowy całkowity miszmasz :) Oczywiście pisałam również opowiadania autorskie, ale nie były one już tak popularne jak moje niedoskonałe FF.

    Ciekawie przy fan fiction wygląda strona prawna. Nie ma jednoznacznych międzynarodowych przepisów na ten temat. I tak czytałam, że w Japonii FF to sprawa nie tylko normalna, ale i całkowicie legalna. W USA zależy od autora. Jeden autor oryginału uzna, że nie ma nic przeciwko opowieściom fanowskim, a nawet je wspiera, inny uzna, że to obraza dla niego i nieposzanowanie jego własności intelektualnej. W Stanach to wszystko ewentualnie rozstrzyga sąd. Również w Polsce nie ma jednoznacznych przepisów, więc przypuszczam, że również sąd musiałby rozstrzygnąć, gdzie kończą się a gdzie zaczynają prawa autorskie autora oryginału i autora fan fiction. Czytałam również, iż wszystko zależy, czy twórca opowieści fanowskiej czerpie zyski z pisania FF i jest to dla mnie logiczne, że jeśli nie to autor oryginalnej powieści (czy innego tekstu kultury) nie powinien się czuć okradziony. Ale równie często jest tak, że FF z oryginałem łączą tylko imiona bohaterów. Czy można komuś ukraść imię? Jeśli więc nazwę trzech bohaterów opowiadania tak, jak nazywali się w innym opowiadaniu to czy dokonam kradzieży? To naprawdę ciekawe zagadnienie, ale nie potrafię odpowiedzieć na tak zadane pytanie. Bo przypuszczam, że jeśli naprawdę tylko imiona łączą bohaterów to trudno zarzucić kradzież, ale jeśli jeszcze zbieżne są osobowości, czy też wykreowana przeszłość? To już może być zbyt dużo. Mimo wszystko wciąż uważam, że póki są to tylko fanowskie opowiadania wrzucone gdzieś na bloga i nic więcej, nikt nie powinien się czuć okradziony. Ale, gdy ktoś już chce w ten sposób zarabiać? Inna sprawa...

    Ja osobiście do tej pory nie próbowałam czerpać zysków z żadnej mojej twórczości. Mam wydane dwa tomy wierszy, ale póki co po protu rozdawałam je zainteresowanym bliskim i znajomym na pamiątkę. Akurat wiersze, które zaczęłam układać jeszcze zanim nauczyłam się pisać są szczególną częścią mnie i trudno mi wyobrazić sobie wystawienie tej części na sprzedaż, jednak inaczej sprawa wygląda z opowiadaniami czy fan fiction. Do tej pory nie próbowałam wydać swoich prac pisanych prozą. Mam wiele ukończonych opowiadań stricte autorskich i wiele fan fiction. Nigdy nie przyszło mi do głowy, aby próbować zarabiać na FF, ale miewałam myśli na temat wydania i zaproponowania do sprzedaży swoich opowiadań autorskich. Nie mniej jednak, wciąż jest to tylko marzenie, które może się spełni, a może nie i nie jest to element mojej kariery zawodowej.

    Dlaczego zdecydowałam się dodać akurat dziś bonusowy post na temat fan fiction? Po pierwsze będę Wam proponować co jakiś czas przeczytanie moich krótkich opowiadań w tym również FF. Nie będzie to główna tematyka bloga, ale bonus raz na jakiś czas. Po drugie zainspirowała mnie do tego postu dzisiejsza recenzja. Chociaż może zabrzmi to dziwnie, uważam „Sezon burz” Andrzeja Sapkowskiego za coś w rodzaju auto fan fiction, gdyż jak pisałam w recenzji, powieść powstała jako rozwinięcie jednego z pobocznych wątków z opowiadania "Coś więcej". Po trzecie, niedawno postanowiłam sprawdzić, czy istnieją moje dawniej ulubione blogi z FF i niestety w większości nie. Wróciły mi jednak wspomnienia i o lubianych przeze mnie stronach innych, i o moich dawnych blogach, które choć nie istniały długo, były naprawdę ważnym elementem mojego życia.

    Chciałabym jeszcze zaznaczyć, że nie można oczekiwać od fan fiction tej samej jakości i staranności pisarskiej, którą cechują profesjonalne czy nawet amatorskie opowiadania. Przede wszystkim autor FF zawsze zakłada, że czytelnicy znają realia oryginału, inaczej czytanie opowieści fanowskich mija się z celem. Pisząc np. FF Sailor Moon, nie wyjaśnia się, kim jest główna bohaterka a nawiązuje do jej przeszłości tylko, gdy chce się coś w niej zmienić. Fan fiction pisane jest również z reguły na szybko, więc wątki są mniej dopracowane, mniej jest treści a więcej dialogów, czasem więcej opisu scen, których brakowało fanom. Innym słowy pisząc FF autor jest bardziej narażony na krytykę i broni się tylko tym, że to przecież bardziej dobra zabawa niż cokolwiek innego. Co oczywiście nie oznacza, że nie czytywałam też FF jakością przewyższających niejedną powieść…


    Mam nadzieję, że znajdzie się wśród moich nowych nielicznych czytelników ktoś, kogo zaciekawi również moja twórczość niezwiązana z krótkimi recenzjami. Jakąś próbkę wrzucę niebawem.


Tymczasem ściskam i pozdrawiam

Sil


P.S.

Jutro zapraszam na kolejną recenzję :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty :)