poniedziałek, 7 listopada 2022

Tytuł, który nic nam nie mówi, czyli wspaniałe „Park Avenue”

 

    Vi Keeland jakimś cudem stała się w minionym roku moją ulubioną autorką powieści romantycznych. Ale tym razem książka, o której opowiem, nie jest dziełem wyłącznie Vi. „Park Avenu” wydany w Polce w 2020 roku jest owocem współpracy Vi Keeland i Penelope Ward. Obie Panie piszą solo i obie równie chętnie wchodzą w duety. Osobiście wolę książki napisane tylko przez Vi, ale wyjątkiem jest właśnie „Park Avenue”

    „Park Avenue” zaczyna się intrygująco. Następnie jest, muszę użyć tego słowa, cholernie zabawne a później po prostu wzrusza. Dokładnie w tej kolejności. Vi Keeland, jak to u niej bywa, znów początkowo udaje, że to tylko taki lekki, nic nieznaczący romans. A gdy wreszcie zagłębimy się w fabułę to i poleją się łzy, i serce rośnie ze wzruszenia. Ale wiecie co? W dobrym znaczeniu tego słowa. Pomimo że współautorką jest Penelope, której powieści ociekają dramą, w tym wypadku akcja jest naprawdę zrównoważona i nie mogę się niczego czepić. Dramat jest, ale nie jest przesadzony. Jest piękny.

    Przybliżmy trochę fabułę. Otóż piękna Elodie stara się zmienić swoje życie. Po okropnym małżeństwie i niezbyt fajnej pracy, chciałaby ruszyć dalej. Znaleźć kogoś, komu znów mogłaby zaufać, robić coś ciekawszego niż łapać na gorącym uczynku niewiernych mężów. Próbuje odzyskać równowagę życiową i walczy o lepsze jutro. Jej przyjaciółka, a jednocześnie dawna szwagierka, namawia ją, by złożyła podanie o pracę jako niania bratanicy milionera i Elodie uznaje, że to świetny pomysł, aż do momentu, gdy zjawia się na rozmowie kwalifikacyjnej i odkrywa, że miała już nieprzyjemność poznać swojego potencjalnego pracodawcę…

    Hollis jest człowiekiem sukcesu. Nie jest rozpuszczonym dziedzicem, ale mężczyzną, który do wszystkiego, co posiada doszedł dzięki ciężkiej pracy. Życie w młodości go nie rozpieszczało, ale nie obfitowało też w tragedie. Po prostu miał chorą mamę, która umarła w momencie, w którym już wszystko miało być dobrze. Hollis nie załamał się po śmierci mamy, miał bowiem przy swoim boku wspaniałą dziewczynę, przyjaciółkę i ukochaną w jednym. Jego życie zmieniało się z roku na rok. Osiągnął sukces zawodowy i finansowy, nie mógł się więc doczekać, gdy założy rodzinę z Anną. I nagle spotkał go zawód. On i Anna rozstają się, zaś Hollis z ciepłego młodego mężczyzny staje się cynicznym dojrzałym facetem. Kobiety przestały go obchodzić, przestał wierzyć w miłość. Płeć przeciwna zaczęła go interesować tylko w jednym celu, dla zaspokojenia potrzeb seksualnych. Prowadził całkiem udane życie singla aż do momentu, gdy w jego domu zamieszkała młodziutka bratanica. Hollis nie miał ani czasu, ani pojęcia, jak zajmować się Hailey. Musiał zatrudnić pomoc i to ASAP!

    Na temat samej fabuły mogłabym pisać w nieskończoność, ale oczywiście tego nie zrobię, bo wówczas sięgnięcie po powieść mijałoby się z celem. Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić do przeczytania „Park Avenue”, bo książka naprawdę jest tego warta.


Ściskam i pozdrawiam

Sil


P.S.

A jutro coś kontrowersyjnego :)



fot. Sil
                                           

2 komentarze:

  1. To dla mnie najbardziej wzruszająca opowieść Vi. Bardzo ją przeżywałam i była dla mnie ciężka emocjonalnie. Niemniej jest piękna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, "Park" jest dla Ciebie tym, czym dla mnie książka "Niestosowne zachowanie". Jest piękna, ale zostawiła mi emocjonalną ranę. Może dlatego, że każdy odczuwa książki przez pryzmat własnego życia i mnie najbardziej dotknęła sytuacja, właśnie z "Niestosownego zachowania".

      Usuń

Najpopularniejsze posty :)